środa, 1 maja, 2024
Strona głównaDziałyHistoriaZwycięstwo nie tylko moralne. Strajki sierpniowo-wrześniowe w 1988

Zwycięstwo nie tylko moralne. Strajki sierpniowo-wrześniowe w 1988

Wysoką temperaturę w lecie 1988 r. wskazywały nie tylko słupki rtęci w termometrach. 15 sierpnia temperaturę sporów politycznych podnieśli także górnicy z jastrzębskiego „Manifestu Lipcowego”. W kolebce górniczej „Solidarności” postanowiono strajkować. Poza podwyżkami płac, zażądano także legalizacji „Solidarności”.

Strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, ostatni tydzień strajku. 08.1988. Fot. Dzieje.pl, PAP/P. Glanert

„Tata będzie o pierwszej, a jeżeli go zamkną, to… ja się mniej więcej orientuję w tych sprawach. Dziennikarz: no ja wiem, ale my musimy rozmawiać z ojcem. Chłopiec: [Nowa] Huta zastrajkowała. W Jastrzębiu strajkuje Manifest Lipcowy, Jastrzębie, Moszczenica, XX-lecie PRL, Morcinek w Kaczycach, Andaluzja, 1 Maja, Wodzisław, Makoszowy, Zabrze, Jaworzno, Brzeszcze […] Dziennikarz: mam nadzieję, że taty nie zamkną. Trzymaj się!”. W taki sposób na antenie Radia Wolna Europa informowano o drugiej fali strajków z 1988 r. Dostępne w archiwum RWE nagranie wzrusza. Dziecięcy głos odczytuje w zastępstwie ojca zebrane z kraju informacje o ogniskach strajkowych i represjach zastosowanych przez władze. Dziesięcioletni Szymon, syn Zygmunt Łenyka – krakowskiego opozycjonisty związanego z Konfederacją Polski Niepodległej – wywiązał się z zadania pierwszorzędnie. Jego ojca, na szczęście, nie aresztowano.

Władze wyraźnie zaskoczone wzbierającą falą strajkową postanowiły zdusić protesty najszybciej, jak to tylko było możliwe. Ale to było trudne. Choć siłowe rozwiązania dobrze brzmiały na zamkniętych naradach, to w rzeczywistości byłyby dla komunistów politycznie kosztowne. Kierujący MSW gen. Kiszczak straszył strajkujących możliwością siłowej pacyfikacji, ale w gruncie rzeczy miał związane ręce.

Półjawnie i coraz śmielej

Ostatnia dekada PRL była czasem radykalnych zmian. Rozpoczęła się rewolucją „Solidarności”, po której przyszedł stan wojenny, a zakończyła się bezkrwawą transformacją ustrojową. Stan wojenny formalnie zniesiono 22 lipca 1983 r., jednak wiele restrykcji wymierzonych w opozycję antysystemową wciąż obowiązywało. Zmiana na tym polu nastąpiła w 1986 r., gdy po ogłoszeniu szerokiej amnestii gen. Jaruzelski chwalił się na Zachodzie brakiem więźniów politycznych. Było mu to potrzebne w negocjacjach na temat zniesienia międzynarodowych sankcji duszących gospodarkę PRL. Pomimo, że w więzieniach wciąż pozostawało kilkudziesięciu więźniów politycznych, komuniści faktycznie wypuścili na wolność najważniejszych działaczy opozycyjnych. Zrezygnowano także ze ścigania działalności podziemnej, szerzej stosując metody administracyjnego nękania niewygodnych osób, włącznie z represjami ekonomicznymi (np. odbieraniem samochodów, w których znaleziono nielegalne druki). Znanych Służbie Bezpieczeństwa i aktywnych opozycjonistów straszono w trakcie rozmów we wrześniu 1986 r. W ramach akcji o kryptonimie „Brzoza” starano się odwieść od aktywności opozycyjnej tysiące osób. Niektóre skutecznie. Zdarzały się przypadki, że w trakcie tych rozmów informowano esbeków o ukrytych drukarniach, dzięki czemu podziemie traciło cenny sprzęt.

Oprócz represji kierownictwo MSW wprowadziło także „marchewkę”. Próbowało nakłonić do „legalnego” funkcjonowania bardziej ugodowe środowiska opozycyjne. Dzięki temu do Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa wszedł „chłopski Wałęsa”, czyli przewodniczący rolniczej „Solidarności” Jan Kułaj. Myślano o wprowadzeniu do oficjalnego obiegu niektórych pism drugiego obiegu, od wielu lat drukowanych nielegalnie. Z drugiej strony także solidarnościowe podziemie coraz śmielej podejmowało jawną aktywność. Z końcem września 1986 r. rozpoczęła działalność, obok podziemnej Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, powołana przez Lecha Wałęsę Tymczasowa Rada NSZZ „Solidarność”. Stan taki trwał do października 1987 r., gdy z członków obu struktur wyłoniła się Krajowa Komisja Wykonawcza. Rosły także szeregi bardziej radykalnych grup opozycyjnych, z Solidarnością Walczącą i Konfederacją Polski Niepodległej na czele.

Pierwsza fala strajków

Raporty tajnych służb z tego czasu wyraźnie wspominały o rosnących szeregach opozycji, zwłaszcza jej radykalnych odłamów. W styczniu 1988 r. Zespół Analiz MSW przestrzegał, że niezadowolenie społeczne „zagrozi konfliktem społecznym na szerszą skalę. Oznacza to, że »bariera cierpliwości« społecznej jest niższa niż kiedykolwiek”. Jednak nie to, a coraz gorsza sytuacja ekonomiczna milionów Polaków była największym zmartwieniem władz. W lutym 1988 r. po raz kolejny podniesiono ceny, a każda ekipa rządząca miała świadomość, że to zawsze był kryzysowy moment. Wydaje się, że rządzący byli wówczas zdecydowani na siłową konfrontację ze społeczeństwem. Od kwietnia 1988 r. w MSW i MON prowadzono tajne przygotowania do powtórzenia stanu wojennego.

25 kwietnia 1988 r. w MPK w Bydgoszczy, a następnie w Inowrocławiu wybuchły strajki. Niebawem dołączyła m.in. Nowa Huta, gdzie poza postulatami socjalnymi pojawiły się żądania przywrócenia do pracy robotników zwolnionych z powodów politycznych. Zbliżające się obchody 1 i 3 Maja stanowiły dla władz problem, gdyż były idealną okazją do rozszerzenia się fali strajkowej. Zapewne z tego powodu zdecydowano się na siłowe rozbicie strajku w Nowej Hucie. Stało się to w nocy z 4 na 5 maja. Strajkujących pobito. Zatrzymano blisko 80 osób. Ostatnich z nich wypuszczono z aresztu 16 maja. Władze wyraźnie obwiały się eskalacji. Dlatego też plany wprowadzenia „nowego” stanu wojennego pozostały jedynie w sferze planów. Z drugiej strony bariera blokująca przed podjęciem rozmów ze stroną opozycyjną była wciąż zbyt duża. Dopiero w kolejnych tygodniach pojawiały się sygnały, iż takie rozmowy są możliwe.

Nowy sierpień?

Niemal przez cały 1988 r. analitycy MSW informowali adresatów tworzonych raportów o niskim poziomie zadowolenia społecznego. Polacy mieli dość pogarszającej się sytuacji ekonomicznej, a to groziło buntem o skali podobnej do sierpnia z 1980 r. Komuniści pod koniec lat 80. byli jednak słabsi niż na początku dekady. Strajk w KWK „Manifest Lipcowy” uruchomił reakcję łańcuchową. W kolejnych dniach strajki wybuchały punktowo w całym kraju. Stanęły inne kopalnie, huty, Stocznia Szczecińska, a w końcu i Stocznia Gdańska, legendarna kolebka „Solidarności”. Analizując obie fale protestów z 1988 r., Czesław Kiszczak zwracał podwładnym uwagę, że w przeciwieństwie do strajków kwietniowo-majowych zauważalną rolę w sierpniowej fali odegrali znani działacze opozycji. Szef MSW osobiście wystąpił w telewizji z ostrą krytyką strajkujących. Poza tym zarządzono mobilizację Rezerwowych Oddziałów MO, sporządzono listę 129 zakładów przewidzianych do militaryzacji, co miało zastraszyć potencjalnych strajkujących. W Jastrzębiu wprowadzono godzinę policyjną. Jednak siły nie użyto.

Strajki toczyły się w cieniu pertraktacji władzy z częścią opozycji. Kiszczak nie krył, że udział Wałęsy w gaszeniu strajków był warunkiem tych rozmów. Kreślił wówczas priorytety dla SB na najbliższy czas. Według ministra miały nimi być: wzmocnienie ochrony gospodarki; rozpoznawanie zamierzeń i taktyki opozycji, rozbijanie i neutralizowanie inicjatyw negatywnych dla władz. Zamierzano to osiągnąć dzięki głębokiemu rozpoznaniu sytuacji w zakładach pracy, wykrywaniu i usuwaniu nieprawidłowości w gospodarce, „pełnej kontroli” środowisk opozycyjnych i jej liderów, rozpoznaniu nastrojów młodzieży (zwłaszcza studentów).

Strajk w Jastrzębiu był groźny z tego powodu, że wśród dwunastu postulatów żądano legalizacji „Solidarności”, która miała być „warunkiem skutecznego wprowadzania reformy gospodarczej”. Także w Szczecinie pojawiło się podobne żądanie. Największy strajk sierpnia wybuchł na Podkarpaciu. W Stalowej Woli stanęła huta, a miasto od 22 sierpnia przypominało twierdzę. Śmigłowce, transportery opancerzone, cała masa sił ZOMO. Wszystko to miało służyć zastraszeniu strajkujących hutników. Bez skutku.

Skromne postulaty

Hutnicy w Stalowej Woli skończyli strajk 1 września, wydając komunikat, z którego przebijała niepewność: „Opuszczamy zakład z ciężkim sercem, bez uzyskania formalnych gwarancji bezpieczeństwa osobistego i pracowniczego, mimo pełnej gotowości do kontynuowania strajku. Nasze wyrzeczenie jest potrzebą chwili i świadczy, że odnieśliśmy moralne zwycięstwo”. Wychodzący z terenu huty sformowali spontaniczną manifestację, w której wzięło udział niemal 20 tys. osób, zakończoną mszą świętą. Nadzieje strajkujących w całym kraju pokładane w Wałęsie były wówczas ogromne. Liczono, że wynegocjuje reaktywację „Solidarności”.

30 sierpnia niespodziewanie o prowadzeniu przez przedstawicieli władz rozmów z Wałęsą publicznie poinformował rzecznik rządu, Jerzy Urban. Tego samego dnia wrócił do kraju Kornel Morawiecki, jeden z liderów środowisk odrzucających ideę porozumienia w komunistami. Dla Solidarności Walczącej i zbliżonych do niej ideowo środowisk kontynuowanie strajków było szansą na złamanie komunistów i upadek PRL. Dlatego też „gaszenie” strajków przez Wałęsę i jego stronników było odbierane negatywnie, momentami wręcz wrogo. W rocznicę podpisania historycznego porozumienia w Stoczni Gdańskiej Wałęsa tak uzasadniał swoje stanowisko: „Trzeba osiągnąć to, o co walczymy, a więc pierwszy postulat – »Solidarność«. Uważam, że po raz pierwszy od siedmiu lat jest szansa na drodze pokojowej, przy niskich stratach uzyskać ten punkt”.

Sierpniowe strajki odegrały doniosłą rolę w skłonieniu komunistów do rozmów z przedstawicielami związku. Wydaje się, że przynajmniej współpracownicy Jaruzelskiego mieli świadomość, że rozmowy są ostatnią szansą przed buntem społecznym, który mógłby ich zmieść i doprowadzić do niekontrolowanych zmian politycznych. Postulaty drugiej strony na tym tle wyglądały nad wyraz skromnie. Przywrócenie „Solidarności” i wmontowanie jej w istniejący system wydawały się niską ceną. Rozpoczęte jeszcze w trakcie strajków pertraktacje zaowocowały okrągłym stołem i reglamentowanymi wyborami czerwcowymi.

Klęska komunistów w wyborach zmieniła całkowicie sytuację. To co dla strajkujących w sierpniu 1988 r. robotników było odważnym postulatem, po czerwcu 1989 r. jawiło się zaledwie jako jeden z mniej istotnych elementów prowadzących do dekonstrukcji systemu politycznego i upadku PZPR.

Grzegorz Wołk
historyk, pracownik Biura Badań Historycznych IPN
muzhp.pl

spot_img

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -