czwartek, 28 marca, 2024

Z nadzieją w Nowy Rok

Jak radzą sobie polskie dzielnice w czasach pandemii? Przyjrzeliśmy się bliżej Polskiemu Trójkątowi w Bostonie.

Doroczne Polonijne Dożynki to jedna z największych imprez w Polskim Trójkącie w Bostonie. W tym roku, ze względu na pandemię, nie mogły się odbyć. Fot. Monika Edwards

Jest ciężko, ale mamy nadzieję, że następny rok będzie lepszy – te słowa powtarzały się w niemal wszystkich rozmowach z osobami działającymi w polskich organizacjach lub prowadzącymi swój biznes w Polskim Trójkącie w Bostonie. Jak pandemia wpłynęła na funkcjonowanie Polskiego Trójkąta i jakie nastroje panują wśród Polonii przed zbliżającymi się świętami?

Ostoja polskości

Polski Trójkąt to miano, jakie w 2008 roku władze miasta oficjalnie nadały części dzielnicy Dorchester w południowym Bostonie. Obszar ten, znajdujący się między Andrew Square a Columbia Road i połączony ulicami Dorchester Avenue oraz Boston Street, tworzy właśnie kształt trójkąta, co widać, gdyby spojrzeć na ten teren z lotu ptaka. Dawniej to właśnie tutaj emigranci z Polski znajdowali swoje miejsce w nowej ojczyźnie i budowali tętniącą życiem dzielnicę. Dziś, choć struktura dzielnicy nieco się zmieniła, Polski Trójkąt pozostaje nadal bijącym mocno polskim sercem Bostonu. To właśnie na tym terenie mieszczą się ośrodki polonijnego życia, takie jak polski kościół czy polska szkoła, tu zlokalizowane są polskie sklepy i firmy, tu w normalnych czasach odbywały się liczne polskie imprezy. Niestety, pandemia sprawiła, że praktycznie na całym świecie życie zwolniło tempo czy wręcz w niektórych dziedzinach zamarło. Skutki pandemii i wprowadzanych w związku z nią licznych ograniczeń widoczne są także w Polskim Trójkącie.

W marcu, gdy kościoły zostały zamknięte dla wiernych, w każdą niedzielę transmitowaliśmy msze św., aby nasi parafianie mogli się duchowo łączyć z nami. Była to wielka radość dla ludzi, że przynajmniej w ten sposób mogli poczuć się częścią wspólnoty – mówi o. Jerzy Żebrowski, proboszcz polskiej parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Bostonie. – Cały czas staramy się wlewać otuchę do ludzkich serc – dodaje, podkreślając, że ten czas jest dla wszystkich niezwykle trudny, ale jest też swego rodzaju próbą i szansą, by na nowo zaufać Bogu. – Przed naszym kościołem ustawiony został duży portret św. Jana Pawła II, a na drzwiach kościoła wywiesiliśmy różne modlitwy po polsku i angielsku dla przechodniów. Przed kościołem został ustawiony podświetlany nocą krzyż, widoczny z daleka. Dla wielu ludzi krzyż ten jest symbolem nadziei na lepsze jutro – mówi.

Na przełomie maja i czerwca przywrócona została możliwość sprawowania mszy św. z udziałem wiernych. W polskiej parafii przez całe lato niedzielne msze św. odprawiane były na przykościelnym parkingu, dzięki czemu łatwiej było zachować zasady dystansu społecznego, mogła w nich też brać udział większa ilość osób. Msze św. transmitowano na żywo na facebooku. Obecnie msze św. odbywają się już w świątyni, w niedziele odprawiane jest dodatkowe nabożeństwo po południu. – Podejmujemy różne inicjatywy, o. Michał Socha prowadził spotkania modlitewne, rozpoczęliśmy katechezy, staramy się funkcjonować na tyle, na ile nam pozwalają przepisy – tłumaczy o. Jerzy. A co przyniesie przyszłość? – Tego nikt nie wie. Rozporządzenia ciągle się zmieniają, zastanawiamy się, jak będą wyglądać święta… Ale staramy się z nadzieją patrzeć w oby lepszą przyszłość – podsumowuje o. Jerzy.

Przez cały sezon letni, odkąd przywrócono możliwość sprawowania mszy św. z udziałem wiernych, niedzielne msze św. o godz. 11:00 odprawiane były na zewnątrz, dzięki czemu łatwiej było zachować dystans i więcej osób mogło wziąć w nich udział. Nabożeństwa transmitowano na żywo przez facebooka. Fot. Archiwum o. J. Żebrowskiego

Działamy wirtualnie

Pandemia wymusiła również zminimalizowanie aktywności większości polonijnych organizacji i stowarzyszeń. – Niestety zaniechaliśmy spotkań, większość naszych członków jest już w podeszłym wieku, zatem w grupie podwyższonego ryzyka, musimy dbać o ich zdrowie – mówi Maria Stasiewicz, zapytana o działalność Pl. 37 Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Bostonie oraz Korpusu Pomocniczego Pań działającego przy tej placówce. – Nie zapominamy jednak o ważnych rocznicach, jak zawsze z okazji 15 sierpnia czy 11 listopada w kościele Matki Bożej Częstochowskiej odprawione zostały msze św. z naszej intencji – mówi pani Maria, dodając, że ma nadzieję, że w przyszłym roku życie wróci do normy, zwłaszcza, że w 2021 r. przypada 100-lecie SWAP. – Już mamy zaplanowany bankiet jubileuszowy z tej okazji, ma się odbyć w listopadzie, oby nic nie stanęło na przeszkodzie – dodaje.

W tym roku nie odbyły się praktycznie żadne z dorocznych wydarzeń organizowanych w Polskim Trójkącie. W maju nie było Polskiego Festiwalu, we wrześniu nie odbyły się dożynki… Pandemia pokrzyżowała szyki również organizatorom innych imprez. – Niestety, w tym roku nie ma mowy o zabawach typu andrzejki czy sylwester – mówi Mariusz Wierzbicki, członek Fundacji Kultury Polskiej w Bostonie, który też często podczas polonijnych zabaw jako DJ dba o muzykę do tańca. – Jeśli chodzi o działalność Fundacji, to oczywiście nie ma możliwości, żeby odbył się doroczny kiermasz świąteczny. Natomiast Fundacja działa w pozostałym zakresie, na przykład ciągle staramy się wspierać Kolegium św. Stanisława Kostki w Warszawie, w którym uczy się młodzież polskiego pochodzenia z byłych republik radzieckich, prowadzimy mecenat dla uczniów tej szkoły. A lokalnie chcemy zadbać o pomniki upamiętniające Polaków, znajdujące się w Bostonie i okolicach. Cały czas jesteśmy w kontakcie, zebrania odbywają się przez zoom – relacjonuje pan Mariusz.

Wiele z naszych aktywności przeniosło się do internetu. Zespół Taneczny Krakowiak z Bostonu udowadnia, że nawet tańczyć można… wirtualnie! Od początku pandemii próby zespołu odbywają się online. – Każda osoba zainteresowana polską kulturą, która chce się nauczyć podstawowych kroków lub przynajmniej popatrzeć, może w nich wziąć udział – zapewnia Eric Pierce, członek zespołu. Wirtualne spotkania odbywają raz w tygodniu, w godzinach popołudniowych i są bezpłatne. Zainteresowani udziałem mogą się skontaktować e-mailowo, pisząc na adres: contact@krakowiak.org. – To dla nas trudny czas, bo nie możemy dzielić się tym, co nas łączy, nie ma wydarzeń, na których moglibyśmy występować, promując w ten sposób polską kulturę – mówi Eric Pierce, dodając jednak, że zespół stara się wykorzystać ten czas jak najefektywniej, ćwicząc i planując przyszłe występy, udało się też przeprowadzić inwentaryzację kostiumów.

Bezpieczna edukacja

Pandemia postawiła też nie lada wyzwanie przed dyrekcją Szkoły Języka Polskiego im. św. Jana Pawła II w Bostonie. Wiosną, podobnie jak inne placówki, szkoła została zamknięta. A jak to wygląda teraz? – Działamy, jako jedna z nielicznych szkół prowadzimy nauczanie stacjonarne. Musieliśmy w tym celu dostosować budynek, co było dla nas sporym wysiłkiem finansowym i organizacyjnym. Jednak udało się wyremontować łazienki, zamontowaliśmy bezdotykowe dozowniki, baterie łazienkowe. W klasach uczy się mniej uczniów. Rodzice, którzy odprowadzają dzieci, nie wchodzą do szkoły. Zrobiliśmy wszystko, by zapewnić bezpieczne warunki zarówno uczniom, jak i nauczycielom – zapewnia Jan Kozak, dyrektor placówki. Niestety, do szkoły po „pandemicznej” przerwie wróciło znacznie mniej uczniów. – W trybie stacjonarnym uczy się około 100 dzieci, dla porównania w zeszłym roku mieliśmy 180 uczniów. Dodatkowo dla ok. 20 dzieci prowadzimy zajęcia online, bo ze względu na zapotrzebowanie uruchomiliśmy również ofertę edukacji zdalnej. Niestety, mniejsza ilość uczniów przekłada się na nasze finanse, tymczasem koszty utrzymania szkoły nie zmalały, dodatkowo ponieśliśmy znaczne wydatki na przystosowanie do obecnych wymogów sanitarnych – mówi dyrektor Kozak, nadmieniając, że mimo trudności program nauczania realizowany jest sprawnie i w pełnym zakresie. – Udało nam się zorganizować pasowanie pierwszoklasistów, choć w nieco innej formule, rady pedagogiczne ze względów bezpieczeństwa odbywają się na zoomie. Dla nauczycieli i rodziców organizowane są webinaria online, bardzo na tym polu aktywna jest Centrala Polskich Szkół Dokształcających – wymienia dyrektor polskiej szkoły, podkreślając, że jego zdaniem szkolnictwo polonijne stawi czoła wyzwaniu. Zauważa też pewne pozytywne aspekty całej sytuacji. – Wskutek braku zajęć stacjonarnych w publicznych szkołach dzieci są odizolowane od kontaktu z rówieśnikami i to, że mogą w sobotę spotkać się z kolegami i koleżankami na żywo, stało się dla nich prawdziwą atrakcją. Widzę wśród uczniów olbrzymi zapał do przebywania w szkole, a wcześniej różnie z tym bywało – stwierdza.

Szkoła Języka Polskiego w Bostonie od września prowadzi zajęcia stacjonarne, budynek szkoły dostosowano do wymogów sanitarnych. – Staramy się sprostać wyzwaniu – twierdzi dyrektor placówki. Fot. Jerzy Żebrowski

Zakazane loty

Pandemia i wprowadzane w związku z nią restrykcje to ogromny cios dla większości przedsiębiorców. Szczególnie dotkliwie jej skutki odczuła branża turystyczna. Zakazy lotów, obowiązek odbycia kwarantanny po przekroczeniu granicy, kryteria, kto może przylecieć do danego kraju – to wszystko sprawiło, że ruch turystyczny praktycznie zamarł. Jak sobie radzą z tym polskie agencje, których działalność w dużej mierze opierała się na sprzedaży biletów?

Działamy cały czas, ze względu na usługi pocztowe i przekazy pieniężne mogliśmy funkcjonować, bo zaliczono nas do tzw. „usług koniecznych” – mówi pani Marzena z agencji Ziggy’s Tours & Service w Bostonie. Przyznaje jednak, że ruch jest dużo mniejszy, niż przed pandemią. – Najbardziej ucierpiała gałąź turystyczna, musieliśmy walczyć z liniami lotniczymi o zwroty pieniędzy za bilety, tłumaczyć klientom, że niestety – to potrwa. I praktycznie to, co udało nam się zarobić – straciliśmy. Aktualnie część lotów jest wznowiona i niektórzy decydują się na zakup biletów, rezerwują terminy już na przyszły rok, ale jednak sporo osób woli poczekać, obawiają się kolejnych obostrzeń, kwarantanny. My, sprzedając bilety, też nie jesteśmy w stanie zagwarantować, że nic się nie zmieni i lot na pewno się odbędzie – tłumaczy pani Marzena. – Cały czas prowadzimy wysyłkę paczek i przekazów pieniężnych, jak również usługi tłumaczeniowe, ale tu ruch też zmalał, bo ludzie bali się wychodzić z domów. Mamy nadzieję, że w grudniu pojawi się więcej osób, chcących wysłać bliskim do Polski prezenty świąteczne lub pieniądze. Staramy się jak możemy, ale był to dla nas bardzo trudny rok. Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy… – podsumowuje pani Marzena.

Skutki pandemii szczególnie dotkliwie dotknęły branżę turystyczną. Polskie agencje poniosły znaczne straty, bo ich działalność w znacznej mierze skupiała się na sprzedaży biletów. Fot. Ziggy’s Tours

– Bardzo ucierpieliśmy przez pandemię – przyznaje także Urszula Radzko, właścicielka Syrena Travel Agency. Mimo niepewnych czasów zachęca do kupowania biletów lotniczych w agencji, a nie przez internet, bo opieka agenta może okazać się bardzo przydatna. – Życzę wszystkim zdrowia i obyśmy wszyscy jak najszybciej wrócili do normalności – mówi pani Urszula, zapytana o perspektywy na święta i nowy rok.

Jedną z największych strat Polskiego Trójkąta wynikających z pandemii było zamknięcie Cafe Polonia – jedynej polskiej restauracji nie tylko w Bostonie, ale w całym stanie Massachusetts. Wydając posiłki tylko na wynos bądź przy ograniczonej ilości gości mała restauracja zlokalizowana przy samym skrzyżowaniu Andrew Square nie byłaby się w stanie utrzymać. Lecz mamy dobre wieści – stali bywalcy Cafe Polonia już niebawem będą mogli ponownie wybrać się do Polskiego Trójkąta na pierogi, gołąbki i zimnego Żywca. Po prawie dziewięciomiesięcznej przerwie Cafe Polonia w połowie grudnia ponownie otworzy swe podwoje.

Cafe Polonia to jedyna nie tylko w Bostonie, ale i w całym Massachusetts polska restauracja. Ku radości klientów wznowi działalność w połowie grudnia. Fot. Cafe Polonia

Nowa rzeczywistość

Pandemia nie oszczędza także polskich sklepów. Choć te pozostają otwarte cały czas, to jednak skróceniu uległy godziny otwarcia, w niektórych musiano zmniejszyć ilość personelu, a klientów jest dużo mniej, niż zazwyczaj.

Klienci są bardzo ostrożni, my też. Pracujemy w przyłbicach, przy wejściu do sklepu widnieją informacje o konieczności zakrywania ust i nosa oraz zachowaniu dystansu. Dostosowaliśmy sklep tak, aby każdy się czuł bezpiecznie, ale ludzie rzadziej wychodzą z domu, nie spotykają się, nie potrzebują tylu zakupów, co wcześniej. Dużym ciosem był też brak majowego festiwalu i dożynek, zawsze podczas tych wydarzeń pracowaliśmy na pełnych obrotach, całą załogą. Teraz od września zaobserwowaliśmy nieco większy ruch, jest to związane z wznowieniem zajęć w polskiej szkole. Rodzice, przywożąc do szkoły dzieci, przy okazji robią zakupy – mówi kierowniczka Baltic European Deli. Podkreśla, że sklep cały czas stara się wyjść naprzeciw potrzebom klientów. – Przed Wielkanocą przyjmowaliśmy zamówienia telefonicznie i wynosiliśmy zakupy klientom do auta tak, że nawet nie musieli wysiadać. Taka opcja jest także teraz, przed Bożym Narodzeniem. Przyjmujemy zamówienia na dania garmażeryjne, mamy w ofercie świąteczne słodycze – mówi.

W podobnym tonie wypowiada się pani Agnieszka z polskiego sklepu Euromart. – Ruch jest mniejszy, ale zauważyliśmy, że klienci przychodzą rzadziej, ale za to jednorazowo robią większe zakupy. Pewne artykuły sprzedają się bardzo dobrze, zwłaszcza konserwy, dania w słoikach, rzeczy, które można dłużej przechować – twierdzi, przewidując jednak, że zapotrzebowanie na świąteczne słodkości będzie mniejsze niż zwykle. Na pytanie o to, jak sklep radzi sobie w czasie pandemii, stwierdza: „Nigdy w takiej sytuacji nie byliśmy, ani my, ani klienci. Wiosną wszyscy byliśmy bardziej spanikowani, maseczki, dystans – to wszystko było dla nas nowe, teraz już przywykliśmy do tych realiów”. – Przed Wielkanocą mieliśmy nadzieję, że Boże Narodzenie będzie już normalne. Niestety, okazuje się, że to znów nie będą takie święta, jak powinny być – dodaje.

Polskie sklepy od początku pandemii odnotowują zmniejszony ruch, jednak starają się dostosować swój sposób działania do zmienionych realiów. Fot. Pinterest

Pandemia nie ominęła też DJ’s European Deli & Market, który przez ostatnie dwa tygodnie listopada pozostawał zamknięty ze względu na zakażenie koronawirusem jednego z pracowników. – Wszyscy zrobiliśmy sobie testy, nikt więcej na szczęście nie został zarażony, ale woleliśmy na wszelki wypadek na pewien czas zamknąć sklep, bezpieczeństwo przede wszystkim – mówi Alina Morris, właścicielka. Sklep dotkliwie odczuł konsekwencje pandemii. – Dużo osób pracuje zdalnie, szkoły są zamknięte, ludzie rzadziej wychodzą z domów, to wszystko przekłada się na mniejsze obroty. Naszym atutem była oferta lunchowa, teraz, gdy pracownicy pozostają w domach, lunche się nie sprzedają. Święta też spędzimy w mniejszym gronie, nie ma spotkań, więc nie ma potrzeby robienia większych zakupów. Zachorowań na Covid jest coraz więcej, wiele osób zna kogoś, kto chorował, kogoś, kto wskutek zakażenia zmarł, to sprawia, że ludzie traktują epidemię i ograniczenia poważnie – dzieli się swoją refleksją pani Alina, stwierdzając, że to był bardzo niedobry rok, ale i wyrażając nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej.

Co przyniesie kolejny rok? Tego, niestety, nikt nie jest w stanie stwierdzić, choć rosną nadzieje związane z wyprodukowaniem szczepionki lub skutecznego leku. Być może wróci normalność, a być może będzie trzeba nauczyć się funkcjonować w zmienionych realiach. Jednak mimo trudności polskie organizacje i biznesy starają się sprostać wyzwaniu i działać jak najlepiej się da w zaistniałych okolicznościach. I może to w tym wszystkim jest pozytywnym aspektem – bo przecież tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono – zatem pozostaje mieć nadzieję, że polonijna społeczność wyjdzie z kryzysu obronną ręką i wzmocniona.

Joanna Szybiak

spot_img

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -