wtorek, 19 marca, 2024
Strona głównaPoloniaNowy Jork„Ważne, abyśmy potrafili zaznaczyć swoją obecność”

„Ważne, abyśmy potrafili zaznaczyć swoją obecność”

Adrian Kubicki objął funkcję konsula generalnego RP w Nowym Jorku w trudnym momencie – marzec 2020 r. zapisał się w historii jako czas, kiedy świat „zamknął się na klucz” w związku z pandemią Covid-19. Jak udało się przetrwać ten trudny okres i stawić czoła kolejnym wyzwaniom związanym m.in. z wybuchem wojny w Ukrainie, a także jak postrzega współczesną Polonię w USA i co można zrobić, by umocnić pozycję Polonii i Polski w Ameryce? Na temat między innymi tych kwestii wypowiada się w rozmowie z „Białym Orłem” przeprowadzonej tuż przed tegoroczną Paradą Pułaskiego.

Adrian Kubicki od 2.5 roku sprawuje funkcję konsula generalnego Rzeczypospolitej Polskiej. Fot. Marcin Żurawicz

„Biały Orzeł”: Ile razy uczestniczył Pan dotychczas w Paradzie Pułaskiego?

Konsul generalny RP w Nowym Jorku Adrian Kubicki: Od 2016 roku właściwie każdorazowo brałem udział w paradzie, z jednym tylko rokiem przerwy, a mianowicie rokiem covidowym 2020, kiedy to parada w ogóle się nie odbyła. Jak więc łatwo policzyć w niedzielę, 2 października, pomaszeruję w Paradzie Pułaskiego po raz szósty. Mój pierwszy kontakt z paradą miał oczywiście miejsce, kiedy byłem jeszcze pracownikiem PLL LOT (Adrian Kubicki pracował wcześniej jako dyrektor Biura Komunikacji Korporacyjnej i rzecznik prasowy tej firmy – przyp. aut.). LOT od początku mojej pracy w tej firmie kładł duży nacisk na to, aby być obecnym i dobrze widocznym podczas parady. Każdego roku maszerowałem wtedy z kontyngentem LOT-u, zazwyczaj z prezesem firmy i zaproszonymi gośćmi. Filozofia firmy była prosta. LOT mocno zaznaczał swój udział w paradzie, nie czyniąc tego ze względów promocyjnych, ale było to swoiste podziękowanie i wyraz wdzięczności dla Polonii. We wszystkich kryzysach, przez jakie LOT przechodził w trakcie swojej historii, zachowanie ciągłości funkcjonowania tej firmy było właśnie możliwe głównie dzięki Polonii latającej ze Stanów Zjednoczonych do Polski, przede wszystkim na linii Nowy Jork – Warszawa i Chicago – Warszawa. To były wiodące połączenia, jeśli chodzi o zyski firmy i chociaż LOT chciał zawsze rozwijać swoją ofertę również dla klientów biznesowych, to jednak rdzeń zawsze stanowili klienci polonijni.

Czym dla Pana osobiście jest Parada Pułaskiego?

Swoją pierwszą paradę pamiętam jako moment niezwykle poruszający, bo jako osoba, która przyjechała wtedy z Polski tylko na chwilę, miałem przewrotne wrażenie, że my często w Polsce nie czujemy dumy z biało-czerwonych barw w takim stopniu, jak czynią to Polacy w Stanach. Myślę, że możemy w tym względzie wiele nauczyć się od Polonii. Dla mnie parada jest najważniejszym wydarzeniem polonijnym, które odbywa się w Stanach Zjednoczonych. I to z kilku powodów. Po pierwsze: frekwencja, bo jest to jedno z najliczniejszych, jeśli w ogóle nie najliczniejsze wydarzenie z udziałem amerykańskiej Polonii. Po drugie: jest w tym wszystkim pewien element prestiżu, gdyż maszerowanie 5. Aleją jest czymś bardzo symbolicznym dla wielu Polaków, również i dla tych, którzy w tym mieście nawet nigdy nie byli. Po trzecie: wieloletnia tradycja, która czyni to wydarzenie jednym z najstarszych związanych z Polonią. No i po czwarte: ważne jest również to, że parada odbywa się w przestrzeni otwartej, dzięki czemu jest wydarzeniem dobrze widocznym nie tylko dla Polaków, ale też dla osób innych narodowości, co przekłada się na promocję polskości i dzięki czemu możemy pokazać swoją tożsamość i siłę jako grupa etniczna.  

W jaki sposób postrzega Pan swoją funkcję konsula generalnego w związku z paradą?

Obejmując stanowisko konsula generalnego znałem już znakomitą większość liderów najważniejszych organizacji polonijnych, które biorą udział w paradzie, w tym oczywiście organizatorów samej parady. To było niewątpliwie ułatwienie, dzięki któremu nasza współpraca miała pewną ciągłość, choć z drugiej strony od chwili, kiedy objąłem stanowisko konsula, wszystkie kwestie związane z paradą przybrały dla mnie zupełnie inny wymiar. Uczestnicząc w paradzie nie jestem tylko reprezentantem polskiego rządu, ale czuję się również reprezentantem wszystkich tych, którzy tutaj mieszkają i uważają się za Polaków. Nie ukrywam więc, że czuję się integralną częścią polonijnej rodziny. Niestety to „wejście do rodziny” było dość niefortunne, ponieważ w pierwszym roku sprawowania przeze mnie funkcji parada z uwagi na pandemię się nie odbyła, co było dla mnie bardzo trudne i nieszczęśliwe, chociaż oczywiście w pełni zrozumiale ze względu na zaistniałą sytuację. Pamiętam mszę św. w katedrze św. Patryka w dniu parady i swój smutek, że zamiast tłumu szczęśliwych ludzi, którzy za chwile będą maszerować Piątą Aleją, na miejscu są jedynie przedstawiciele kilku polonijnych organizacji. Tym bardziej cieszyłem się, kiedy w 2021 roku parada wróciła i jak na warunki, które wówczas panowały, można uznać ją za bardzo udaną. Liczę, że tegoroczna będzie jeszcze lepsza.

Jesteśmy świeżo po uroczystym Balu Marszałkowskim poprzedzającym paradę, który w tym roku odbył się ponownie w eleganckim hotelu Marriott Marquis na Manhattanie. Jak ocenia Pan tegoroczną imprezę, w której Pan wziął udział jako gość honorowy?

Na wstępie chciałbym przede wszystkim wyrazić ogromne uznanie dla wszystkich członków Komitetu Głównego Parady Pułaskiego za zorganizowanie poprzedniego balu, który wyjątkowo odbył się w New Jersey i który, muszę to podkreślić, był bardzo udany. Uczestnicy wspominają go do tej pory jako wydarzenie zorganizowane z ogromną pompą. Wtedy, rok temu, widać było również ogromną tęsknotę za wspólnymi spotkaniami. Cieszę się, że bal wrócił w tym roku na Times Square, gdyż jest to przecież symboliczne centrum świata. I myślę, że bycie tam trochę nas, wszystkich Polaków w USA, uskrzydla, podnosi na duchu i daje nam symboliczne poczucie należnej nam wartości. Cieszę się również, że tyle osób wzięło udział w tegorocznym balu, bo frekwencja niewątpliwe dopisała, zatem organizatorom również należą się ogromne podziękowania i gratulacje.

Nie tylko frekwencja, gdyż dopisali również politycy. W tym roku na balu pojawił się burmistrz Nowego Jorku Eric Adams. Wizyty aktualnego gospodarza miasta nie pamiętali nawet wieloletni uczestnicy balu. Czy należy traktować to jako wzrost znaczenia Polonii, czy też wyłącznie jako gest sympatii?

Można tylko wyrazić zadowolenie, że wraz ze zmianą administracji we władzach miasta Polonia odzyskuje swoje miejsce i widoczność dla tychże władz. W mojej opinii jest to dwutorowy proces. Z jednej strony burmistrz Eric Adams dostrzega i chce uczestniczyć w życiu etnicznych społeczności. Wydaje się, że jest to jeden z jego priorytetów, gdyż jest obecny podczas wielu wydarzeń tego typu, w czym różni się od swoich poprzedników. Z pewnością burmistrz ma również swój prywatny sentyment do Polaków, którymi otaczał się będąc prezydentem Brooklynu. Z drugiej strony pewnie nawet ważniejszym powodem, dla którego burmistrz pojawił się na balu, jest fakt, że znaczenie naszej społeczności rośnie. Jego wizyta to dowód, że udaje nam się przełamać ten paradygmat społeczności licznej, ale jednak gdzieś schowanej we własnych domach, która nie chce ukazywać swojej polskości na masową skalę. Myślę, że obecnie coraz częściej pokazujemy biało-czerwone barwy, coraz częściej głosujemy i bierzemy udział w innych inicjatywach politycznych. To jest właśnie ten element, którego nam dotychczas zawsze brakowało. A jest to konieczne, żebyśmy zostali dostrzeżeni przez lokalne wadze. Władze te muszą widzieć, że stanowimy siłę polityczną i że mamy realny wpływ na to, jak będą przebiegać rozmaite wybory, zarówno te lokalne, jak i też te bardziej ogólne. Moim zdaniem pojawienie się burmistrza świadczy o tym, że sztuka ta zaczyna nam się udawać. Dzięki temu padły te piękne i zasadne słowa, czyli nazwanie Nowego Jorku „Warszawą Stanów Zjednoczonych”. Należy to docenić, ale należy docenić również Polonię i jej liderów za to, że doprowadzili to tego, iż najważniejszy polityk w mieście pojawił się na bankiecie przed paradą.

Adrian Kubicki jako konsul generalny bierze udział w wielu ważnych polonijnych wydarzeniach. Na zdj. podczas tegorocznego bankietu poprzedzającego Paradę Pułaskiego w hotelu Marriott Marquis na Times Square, 17 września 2022 r. Fot. Marcin Żurawicz

Jak układa się współpraca na linii konsulat RP w Nowym Jorku a ambasada RP w Waszyngtonie, czyli Pana współpraca z ambasadorem Markiem Magierowskim, który również wziął udział w balu? Z jego poprzednikiem, ambasadorem Piotrem Wilczkiem, miał Pan bardzo dobre relacje…

Nasza współpraca jest bardzo dobra i cały czas pozostajemy w bezpośrednim kontakcie. Cieszę się, że pan ambasador wziął udział w balu. Zawsze go serdecznie zachęcam do uczestniczenia w najważniejszych wydarzeniach polonijnych odbywających się w Nowym Jorku. Zapewniam jednocześnie, że zawsze może liczyć na nasze wsparcie i pomoc, jeśli chodzi o kontakty z polską diasporą czy też z lokalnym światem politycznym i biznesowym. Pan ambasador zrealizował już trzy wizyty w Nowym Jorku i nie wątpię, że będzie się tutaj pojawiał jeszcze częściej. Z natury rzeczy polska ambasada nie może być zaangażowana bezpośrednio we wszystko, co dzieje się w nowojorskim okręgu konsularnym, tak więc wiele zależy od płynnej komunikacji między naszymi placówkami. Współpraca z ambasadorem Piotrem Wilczkiem była wręcz wzorowa i współpraca z ambasadorem Markiem Magierowskim układa się podobnie. Liczę, że ten standard relacji utrzymamy, a nawet że będziemy go dalej rozwijać. Bardzo się cieszymy, że i my możemy liczyć na wsparcie ambasady i ambasadora, który jak wszyscy widzimy, pracuje bardzo ciężko, tłumacząc między innymi amerykańskiej opinii publicznej, jaką rolę odgrywa Polska w złożonej sytuacji politycznej powstałej w związku z rosyjskim atakiem na Ukrainę. W tym wszystkim ważne jest również to, że możemy polegać na doświadczeniu pana ambasadora, które przywiózł ze swojej poprzedniej placówki, sprawując funkcję ambasadora Polski w Izraelu. Nie jest bowiem tajemnicą, że mamy pewną ekspozycję na środowiska żydowskie działające w Nowym Jorku i chcemy z nimi współpracować. To jest również jedno z naszych zadań. Bez wątpienia w tym wypadku doświadczenie ambasadora jest bardzo ważne i nieocenione.

Współpraca z politykami nowojorskimi jest niewątpliwie ułatwiona ze względów geograficznych. Jak natomiast wyglądają relacje z lokalnymi władzami w miejscach bardziej odległych, gdzie Polonia również występuje dość licznie, jak chociażby w stanach Connecticut czy Massachusetts?

Mam świadomość, że nie wygląda to tak samo we wszystkich miejscach, które konsulat obejmuje swoim zasięgiem. Mamy bardzo dobry kontakt z politykami na północy stanu Nowy Jork czy też w zachodniej części tego stanu, na przykład w Buffalo. Mamy również dobrze wypracowane ścieżki współpracy w Connecticut, z kolei w Massachusetts po ostatnich zmianach politycznych, jest w tej materii z pewnością wiele do zrobienia. To zresztą jeden z moich priorytetów, aby lokalne relacje w tym stanie zbudować na nowo. Zamierzamy również rozwijać siatkę naszych konsulatów honorowych, co przekłada się na łatwiejszą współpracę ze światem lokalnej polityki. Jest tutaj niewątpliwie spora praca do wykonania. Niestety ponad połowa mojej kadencji przypadła na czas pandemii, co uniemożliwiało podróżowanie i spotkania z lokalnymi władzami. Obecnie próbujemy to nadrabiać, co jest potrzebne również w kontekście wojny w Ukrainie. Polska znalazła się na wyeksponowanym miejscu w związku z pomocą, jakiej udziela Ukrainie, a to spowodowało, że wzrosło zainteresowanie naszym krajem i dialogiem z nami na różnych płaszczyznach. Należy z tego korzystać, bo dobre relacje między Polską a Stanami Zjednoczonymi, również na szczeblu lokalnym, są w interesie całego wolnego świata, w tym również walczącej Ukrainy.

Jest Pan na swoim stanowisku już blisko 3 lata. Jak Pan ocenia ten czas ze swojej perspektywy? Czy coś Pana zaskoczyło w trakcie dotychczasowej kadencji i co było największym wyzwaniem?

Trudno uwierzyć, że tyle czasu już minęło. Mam wrażenie, że to było dosłownie wczoraj, kiedy obejmowałem tę funkcję. Te 3 lata to był okres bardzo intensywny. Obejmując urząd 2 marca 2020 roku nastawiałem się od początku na bardzo dynamiczne działania w obszarze dyplomacji, a już 13 marca prezydent Donald Trump ogłosił prawie całkowitą izolację USA w związku z pandemią. To było zaskoczenie dla wszystkich, dla mnie również, gdyż praktycznie 10 dni od objęcia przeze mnie funkcji konsula generalnego priorytety mojej misji zmieniły się całkowicie. Z jednej strony żałuję, że ten czas nie mógł być wykorzystany na spokojne budowanie relacji dyplomatycznych, natomiast z drugiej strony doceniam możliwość pracy w tym obszarze, który stanowi kręgosłup naszych działań, czyli niesienia pomocy ludziom. I przez pierwsze miesiące byliśmy praktycznie całkowicie skoncentrowani na tej pomocy. Proszę zauważyć, że my jako jeden z niewielu konsulatów tak naprawdę pozostaliśmy przez cały czas otwarci podczas pandemii. Pomagaliśmy wszystkim tym, którzy chcieli wrócić do kraju w ramach akcji „Lot do domu”, a także ludziom, którzy zostali tutaj bez środków do życia. Pomagaliśmy też chorym dzieciom i ich rodzinom, które przyjeżdżały tutaj na zaplanowane zabiegi i operacje. Nie było hoteli, transportu, a rodziny bały się zarażenia, bo to oznaczałoby konieczność odwołania operacji bardzo często ratujących przecież życie. Pomagaliśmy również tym, którzy zostali w więzieniach oczekując na ekstradycję, a ich procesy się przedłużały. Dla nas często była to praca od podstaw w materii ludzkiej, ale zarazem praca, do której jako konsulat jesteśmy powołani przede wszystkim, czyli do niesienia pomocy. I to było niezwykle doświadczenie. Z perspektywy czasu mam taką słodko-gorzką refleksję na temat tego, w jaki sposób covid zredefiniował wymiar mojej misji. Gorzką, bo nie mogłem realizować wyznaczonych na początku zadań, ale słodką, bo udało nam się pomóc wielu ludziom, a proszę pamiętać, że funkcjonowaliśmy praktycznie bez protokołów, bo nikt nie miał żadnych recept, jak należy działać w przypadku globalnej pandemii, która przecież zaskoczyła nas wszystkich. Ten protokół się tworzył w miarę rozwoju sytuacji, a przecież była ona dramatyczna, gdyż Nowy Jork był w pewnym momencie światowym epicentrum pandemii i to tutaj były najgorsze statystyki. I nawet wtedy, pomimo lęku i obaw, tak zorganizowaliśmy pracę, aby pomoc naszym obywatelom była możliwa. W tym miejscu ogromne słowa uznania należą się iście bohaterskiemu zespołowi konsulatu, który stanął na wysokości zadania i na co dzień realizował tę pomoc. Dosyć wcześnie też, w porównaniu do innych placówek konsularnych, wróciliśmy do działalności publicznej. Oczywiście z zachowaniem wszystkich względów bezpieczeństwa. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że instytucja, którą kieruję, i ludzie, którzy w niej pracują, bardzo dobrze poradzili sobie w tych wyjątkowych okolicznościach. Nie ominął nas covid w sensie personalnym, jednak wszyscy obecnie jesteśmy zdrowi i w komplecie realizujemy nieprzerwanie naszą misję, co uważam za obiektywne osiągnięcie.

Wspomniana wojna w Ukrainie trwa od lutego. Czy rola konsula podczas tego typu konfliktu zmienia się i jak bardzo ta sytuacja rzutuje na pracę konsulatu?

Nie da się ukryć, że wojna w Ukrainie, chociaż geograficznie daleka, definiuje funkcjonowanie naszego konsulatu w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Zaczęliśmy nasze działanie praktycznie od razu, już kilka godzin po inwazji Rosji. Byliśmy pierwszą placówką dyplomatyczną w Nowym Jorku, która wywiesiła ukraińską flagę. W ciągu tych kilku miesięcy wypracowaliśmy sobie bardzo dobre relacje ze swoimi odpowiednikami w konsulacie Ukrainy w Nowym Jorku, w tym oczywiście z konsulem generalnym. Zrodziła się z tego pewnego rodzaju przyjaźń i życzliwość, dzięki którym wiele rzeczy organizujemy obecnie wspólnie, pomagamy też naszym kolegom w rozmaitych kwestiach, ilekroć zachodzi taka potrzeba. W Nowym Jorku działa prężnie Instytut Ukraiński, prywatna instytucja, która organizuje rozmaite wydarzenia w zakresie promocji ukraińskiej kultury i sztuki, a także informuje o aktualnej sytuacji na wojnie. My oczywiście wychodzimy z założenia, że na każdym ze szczebli informowanie i zaangażowanie jest ważne, bo podtrzymanie zainteresowania wojną jest tym, o co w tej chwili walczymy najbardziej. Jeśli to zainteresowanie spadnie lub zniknie, to wola polityczna czy społeczna, aby dalej dozbrajać Ukrainę, również może ulec osłabieniu. A mamy świadomość, że dopóki Ukraina się broni, to my jako Polacy możemy spać bezpiecznie. Na marginesie uważam, że ten sojusz, który buduje się między Polakami i Ukraińcami, być może w przyszłości będzie stanowił nowy wymiar siły w Europie. Są sprawy, które nas dzielą historycznie, ale wiele rzeczy nas łączy. Budujemy więc coś, co być może nie tylko zakończy wojnę, ale budujemy też trwały wymiar naszych relacji. Wracając do kwestii naszego zaangażowania, jest też wymiar bardziej praktyczny, konsularny, gdyż obecnie wielu Ukraińców czy też Białorusinów stara się o wizy do Polski. W drugą stronę Polska jest dzisiaj główną bramą wjazdową na Ukrainę czy Białoruś i wiele osób tam się udających, również Amerykanie, zwraca się do naszego konsulatu z prośbą o wsparcie i informacje. Koncentrujemy też nasze wysiłki, aby pomóc Ukraińcom, jeśli chodzi o wysyłkę środków finansowych i dóbr materialnych. To, jak Polska i polskie społeczeństwo działa na rzecz pomocy Ukrainie, sprawia, że przyjmujemy od wielu środowisk wyrazy wdzięczności. To jest bardzo miłe i dodatkowo pozwala na budowanie relacji w innych obszarach, na przykład w dialogu polsko-żydowskim. Mamy wiele osób narodowości żydowskiej, które były w Polsce i widziały jak pomoc dla Ukrainy jest organizowana. Wracają później do nas ze zmienioną percepcją Polski, co bardzo nam pomaga w realizowaniu innych celów, a dodatkowo wpływa pozytywnie na wizerunek Polski na arenie międzynarodowej.

W swoim przemówieniu podczas Balu Marszałkowskiego zachęcał Pan, aby Polonia była bardziej aktywna politycznie, bo bez tego nie będzie miała dostatecznego wpływu na decydentów. Rozumiem, że chodzi tutaj przede wszystkim o glosowanie w wyborach w USA?

Myślę, że chodzi tutaj o wykorzystanie obu praw wyborczych, zarówno czynnego, jak i biernego. Teoretycznie najłatwiejsze jest wyjście w dniu wyborów z domu i oddanie swojego głosu. Niezmiennie zachęcam, aby to robić, gdyż jeżeli nie będziemy głosować, to nigdy też nie będziemy postrzegani jako grupa, z którą trzeba się liczyć. Jednak znacznie bardziej ambitnym planem na przyszłość jest to, aby Polonia wypracowała sobie liderów, którzy będą osiągać wysokie stanowiska kandydując i wygrywając wybory. Wydaje mi się, że mamy już wśród nas takich liderów, którzy mogliby chcieć i byliby zainteresowani startami w kampaniach wyborczych. Jeśli udałoby się do tego doprowadzić, to takie osoby będą służyć przede wszystkim ogólnie pojętej społeczności amerykańskiej, ale na pewno będą również adwokatami polskich i polonijnych spraw.

Czy konsul generalny może uczynić coś więcej, aby zaktywizować Polonię i zachęcić ją do udziału w wyborach?

Temu służy chociażby pilotażowy program Polish-American Vote, który zainicjowaliśmy przed poprzednimi wyborami lokalnymi. Oczywiście występuje tutaj pewna formalna trudność, gdyż jako konsulat, czyli przedstawicielstwo obcego kraju, nie możemy ingerować w lokalną politykę, ale działając w dobrej wierze możemy współpracować z Polonią i inspirować ją do większej politycznej aktywności. Nie opowiadamy się za żadnym konkretnym kandydatem czy opcją polityczną, ale wspieramy i zachęcamy Polonię, aby brała udział w kluczowych momentach demokracji, takich jak właśnie wybory. Nie ukrywam, że elementem tej kampanii są polonijne media, które są dla mnie pewnym ewenementem, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Podczas gdy etniczne media borykają się z poważnymi kłopotami, polskie media mimo wielu trudności oraz niesprzyjających okoliczności rynkowych ciągle działają i radzą sobie całkiem nieźle. Nasz pomysł więc jako konsulatu był taki, aby przed wyborami polonijne media wysłały kandydatom ankietę dotyczącą rozmaitych polskich spraw, a następnie zebrane informacje przekazały, właśnie za pomocą swoich kanałów, całej Polonii. Ta inicjatywa jest ciągle bardzo istotna i moim zdaniem należy ją kontynuować podczas kolejnych wyborów. Inną ważną kwestią jest współpraca z młodymi ludźmi. Coś, co mam wrażenie, ciągle jest pomijane albo traktowane dość marginalnie. Ścieżki współpracy z polonijnymi organizacjami są od dawna przetarte i funkcjonuje to bardzo dobrze, natomiast dotarcie do drugiego, trzeciego czy nawet czwartego pokolenia tak zwanych Polish-Americans to już zupełnie inne wyzwanie. Warto zabiegać o to, aby utrzymać w tych ludziach swoistą polską tożsamość, zainspirować ich do działania i to nie tylko do głosowania, ale być może i do startu w wyborach. Koncentrujemy się na wyborach i polityce, ale to nie tylko o to chodzi. Ważne, abyśmy wszędzie jako Polacy potrafili zaznaczyć swoją obecność, zaczynając od rad rodzicielskich w szkołach, poprzez wiele lokalnych organizacji, aż do tych najważniejszych stanowisk we władzach miejskich czy stanowych. Dużo łatwiej załatwić wiele rzeczy, kiedy wszędzie ma się swoich aktywnych reprezentantów.

Konsul generalny Adrian Kubicki z Pierwszą Damą RP Agatą Kornhauser-Dudą podczas tegorocznej edycji akcji „Narodowe Czytanie”. Fot. Grzegorz Jakubowski/KPRP

Wielu czytelników pyta o tzw. dyżury konsularne, dzięki którym osoby zamieszkałe w rejonach niekiedy znacznie odległych od Nowego Jorku mogły otrzymać paszport czy też uzyskać poradę konsularną bez konieczności udawania się do konsulatu. Czy ta akcja będzie kontynuowana i w jakim zakresie?  

Tak, akcja ta trwa nadal i w ciągu ostatnich miesięcy byliśmy w Bostonie, w Buffalo i w Cleveland. Mamy pewne zaległości w tym obszarze w związku z covidem, ale staramy się obecnie wszystko nadrobić. Prosimy o wyrozumiałość, gdyż to wymaga czasu. Po pandemii mamy wzmożony ruch w konsulacie, w związku z czym ciężko nam wygospodarować czas na organizację dyżurów konsularnych w terenie, jednak ciągle staramy się to robić. Zaczęliśmy od miejsc najbardziej oddalonych od Nowego Jorku, wychodząc z założenia, że dla osób, które mieszkają na przykład w Buffalo, koszt i czas przyjazdu do Nowego Jorku będzie relatywnie największy. Chciałbym, żeby kilka wizyt tego typu odbywało się każdego roku. Aby dowiedzieć się, gdzie takie wizyty są planowane, należy śledzić nasze media społecznościowe, gdzie podajemy bieżące informacje. Dodatkowo staramy się, aby tego typu dyżury odbywały się w dni wolne od pracy, czyli na przykład w soboty, gdyż wtedy może skorzystać z nich jak największa liczba osób. W typowaniu miejsc i organizacji dyżurów bardzo liczymy na wsparcie lokalnych organizacji, a także konsulów honorowych. My przywozimy załogę i sprzęt, natomiast potrzebujemy współpracy przy organizacji bezpiecznego i łatwo dostępnego dla ludzi miejsca. Do tej pory ta współpraca lokalna układała się bardzo dobrze. Wierzę, że tak samo będzie rozwijać się w przyszłości.

Obecność konsula, a szczególnie konsula generalnego, podnosi znacznie rangę każdego polonijnego wydarzenia. Wielu organizatorów z pewnością zastanawia się, jaki jest najlepszy sposób na zaproszenie konsula na imprezę?

Nasze adresy i kontakty są ogólnodostępne. Ze swojej strony mogę zagwarantować, że żadne zaproszenie, które przychodzi na moje nazwisko, nie pozostaje bez odpowiedzi. Niestety nie możemy być wszędzie i musimy brać pod uwagę wiele okoliczności, które czasami uniemożliwiają nam osobiste uczestnictwo w danym wydarzeniu. Staramy się być maksymalnie otwarci i nie oceniamy, czy jakieś wydarzenie jest ważniejsze od innego. Co więcej, każda impreza, która dotyczy i angażuje polską społeczność, jest dla nas jednakowo istotna. Myślę, że praktyczna wskazówka jest taka, aby wraz z zaproszeniem przekazywać nam jak największą liczbę szczegółów dotyczących określonego wydarzenia. To ułatwia nam podjęcie optymalnej decyzji. Nawet jeśli ja lub któryś z moich zastępców nie możemy być osobiście na miejscu, to zawsze staramy się wysłać przynajmniej list z gratulacjami do organizatorów.

Jeśli już jesteśmy przy gratulacjach, to czy miał Pan może okazję powinszować osobiście Idze Świątek wygranej w tegorocznym turnieju US OPEN?

Niestety muszę tutaj znowu nawiązać do covidu, gdyż z uwagi na obostrzenia, zawodnicy byli w pewien sposób odizolowani podczas turnieju. Uniemożliwiło to między innymi zorganizowanie imprezy, o którą bardzo zabiegałem, czyli tradycyjnego spotkania z polskimi tenisistami i tenisistkami w nowojorskim konsulacie, a które niegdyś odbywało się regularnie tuż przed US Open. Wiele osób mnie o to pytało, tak więc muszę podkreślić, że nie jest to żadne zaniechanie ze strony konsulatu ani również niechęć ze strony tenisistów. Po prostu w tym roku ryzyko zarażenia się covidem ciągle było duże, a choroba któregoś z zawodników oznaczałoby automatyczne wykluczenie z turnieju. Nikt nie chciał więc podejmować tego ryzyka. I być może dobrze się stało, patrząc jaki sukces odniosła Iga Świątek w tegorocznym US Open. Nie spotkaliśmy się więc osobiście, ale przekazałem pani Idze nasze gratulacje. Jesteśmy w kontakcie, tak więc ustaliliśmy również, że spotkanie z tenisistami odbędzie się przy najbliższej możliwej okazji, czyli zapewne przed przyszłorocznym turniejem US Open. Chcę zaznaczyć przy okazji, że konsulat chce i będzie wspierał wszystkich Polaków, zarówno sportowców, jak i artystów, którzy osiągają sukcesy w Nowym Jorku. Mam tu na myśli na przykład cieszących się światową sławą naszych śpiewaków operowych. Warto zauważyć, że liczba polskich artystów występujących na scenie w Metropolitan Opera rośnie z roku na rok. Osoby te są doskonałymi ambasadorami Polski i możemy być z nich dumni.  

Nie wszyscy wiedzą, że również i Pan jest wykształconym muzykiem, a dokładnie pianistą, który udziela się w miarę możliwości w różnych polonijnych projektach artystycznych. Ma Pan czas, aby obecnie rozwijać swoją muzyczną pasję?

Muszę z przykrością przyznać się, że od naszego ostatniego koncertu świątecznego, który odbył się na Greenpoincie, nie miałem wielu szans, aby praktykować grę na instrumencie, chociaż mam pianino w domu, a w konsulacie znajduje się piękny koncertowy fortepian. Obiecuję sobie, że do tego wrócę chociażby z uwagi na fakt, że zbliżają się święta, a chciałbym, żeby kolędowanie z konsulem stało się pewną tradycją. Bardzo się cieszę z zaufania, którym dotychczas obdarzyli mnie profesjonalni muzycy, dwa razy uczestnicząc ze mną w tym świątecznym projekcie. Pierwszy raz w konsulacie jeszcze podczas covidu w 2020 roku i drugi raz właśnie w Polskim Domu Narodowym na Greenpoincie w grudniu zeszłego roku. Dla mnie ten projekt to jest taka metafora misji konsula, bo później przez cały rok obserwowałem, jak ci muzycy zaczęli ze sobą przy różnych okazjach współpracować. I to jest właśnie esencja naszej pracy, żeby łączyć ludzi i tworzyć takie warunki, aby mogli oni współdziałać zarówno dla dobra swojego, jak i dla dobra Polski. Jeśli zaś chodzi o mnie, to mam nadzieję, że w kolejnych tygodniach będę miał wreszcie okazję pograć trochę więcej dla przyjemności.

Życzę w takim razie dużo przyjemności z praktyki i dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marcin Żurawicz


Adrian Kubicki z wykształcenia jest socjologiem. Przez kilka lat był dziennikarzem radiowym, pisał do dzienników i magazynów oraz portalu zajmującego się problematyką organizacji pozarządowych. W swojej pracy szczególnie interesował się zagadnieniami z zakresu pomocy humanitarnej i rozwojowej.

Od 2014 roku zajmował się komunikacją, promocją i relacjami z mediami. Dołączył do zespołu Polskich Linii Lotniczych LOT, najpierw jako menadżer odpowiedzialny za komunikację firmy na kilkudziesięciu rynkach zagranicznych, następnie jako dyrektor biura komunikacji i rzecznik prasowy odpowiedzialny za kreowanie strategii komunikacyjnej LOT-u i reprezentowanie jej w mediach. W czasie pracy w linii lotniczej zorganizował i reprezentował spółkę na konferencjach i wydarzeniach promocyjnych na całym świecie: od Tokio, Singapuru, Seulu czy Sydney po Los Angeles, Miami, Chicago i Nowy Jork.

W 2017 roku stał się jednym z inicjatorów kampanii wizowej „Bez wiz do USA”, która ostatecznie doprowadziła do obniżenia odsetka odmów w amerykańskim procesie wizowym i wejścia Polski do Visa Waiver Program.

Od sierpnia 2019 roku kierował Instytutem Kultury Polskiej w Nowym Jorku, organizując liczne wydarzenia promujące Polskę, polską kulturę, naukę i historię w Stanach Zjednoczonych.

W marcu 2020 r. objął funkcję konsula generalnego RP w Nowym Jorku.

spot_img

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -