piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaPoloniaConnecticutŚwięty Antoni wielkanocną nadzieją

Święty Antoni wielkanocną nadzieją

Alan Cybulski ma 21 lat. Do USA przyjechał z rodziną 10 lat temu. Jest klerykiem związanym z parafią św. Michała Archanioła w Bridgeport na południu stanu Connecticut, choć obecnie jest na urlopie dziekańskim. Od kilku lat wspiera pracę proboszcza parafii – o. Norberta Siwińskiego, wspólnotę parafialną i lokalną Polonię. To właśnie on w połowie stycznia wyruszył w niespodziewaną podróż do oddalonej o 1,500 mil Nebraski po statuę św. Antoniego. Słuchając opowieści Alana o jego zimowej wyprawie, nie sposób nie zacząć zastanawiać się, czy ta niespodziewana podróż, obfitująca w szczęśliwe zbiegi okoliczności, nie była przeznaczeniem. Św. Antoni to patron osób i rzeczy zaginionych. Być może właśnie przeznaczeniem figury było znaleźć się w Bridgeport i stać się symbolem odradzającej się nadziei w tych trudnych czasach? Pasja, wiara i nadzieja, z jaką młody kleryk opowiada o swojej przygodzie oraz jego chęć dzielenia się tą opowieścią i błogosławieństwem św. Antoniego z całą Polonią sprawiły, że to właśnie tą historią chcemy wprowadzić Was w pełen nadziei wielkanocny czas i otworzyć tegoroczne świąteczne wydanie „Białego Orła”.

Po powrocie do domu Alana Cybulskiego oraz statuę św. Antoniego powitał biskup Frank Joseph Caggiano. Fot. Archiwum Alana Cybulskiego

Zapraszamy do lektury wywiadu, w którym Alan opowiada, jak znalazł św. Antoniego – po to, by mogli go odnaleźć także parafianie kościoła św. Michała Archanioła w Bridgeport i cała Polonia.

Fot. Archiwum Alana Cybulskiego
Fot. Archiwum Alana Cybulskiego

„Biały Orzeł”: Historia związana ze statuą św. Antoniego, która trafiła do Waszej parafii aż z Nebraski jest dziełem przypadku czy przeznaczeniem? Jak to się wszystko w ogóle zaczęło?

Alan Cybulski: Myślę, że całokształt tej historii świadczy o tym, że ta figura była dla nas przeznaczona i że św. Antoni sam nas znalazł, a nie my jego. Zacznę od tego, że ojciec Norbert, nasz proboszcz, który jest franciszkaninem, ma doktorat z teologii i nauczania św. Antoniego, więc ta postać jest bardzo bliska jego sercu. Jest on jednym z najbardziej znanych świętych w religii katolickiej. Jeszcze zanim pojawił się temat figury, około rok temu rozpoczęliśmy cotygodniowe wieczorne nabożeństwa poświęcone św. Antoniemu. Od jakiegoś czasu jednak zastanawialiśmy się, jak możemy jeszcze bardziej przybliżyć postać tego świętego naszym parafianom i wykorzystać jego łaski i błogosławieństwa. W ludzkiej naturze leży to, że bardziej nawiązujemy do tego, co namacalne, i dlatego uznaliśmy z ojcem Norbertem, że najlepszym sposobem na przybliżenie postaci św. Antoniego i ułatwienie naszym parafianom modlitwy do niego byłoby pozyskanie dla naszej parafii przedstawiającej go figury. Zaczęliśmy więc jej szukać, ale okazało się, że nie jest to takie proste. Niektóre były za drogie, inne były źle wykonane albo po prostu do nas nie przemawiały. Tak było aż do grudnia zeszłego roku, a dokładnie – do Sylwestra…

Po dotarciu do Nebraski Alana zdziwiło, że statua św. Antoniego jest tak bardzo realistyczna i wyższa od niego. Fot. Archiwum Alana Cybulskiego

Co takiego szczególnego wydarzyło się ostatniego dnia roku?

Przeglądałem Facebook, na którym jestem członkiem różnych katolickich grup, i nagle zobaczyłem anons o figurze św. Antoniego, która była na sprzedaż. Od razu coś mnie do niej przyciągnęło. Wyczytałem, że znajdowała się ona w miejscowości Hastings w stanie Nebraska. Zrobiłem zdjęcie i wysłałem do proboszcza, który podzielił mój entuzjazm. Napisałem więc do osoby, która ją wystawiła na sprzedaż, i dowiedziałem się, że jest ona za ciężka i za delikatna aby ją wysłać pocztą. Sprzedawca zasugerował, że trzeba ją odebrać osobiście. Bardzo chcieliśmy, aby trafiła ona do naszej parafii, więc poprosiliśmy, aby ją dla nas zatrzymali, dopóki nie wymyślimy sposobu, by ją móc odebrać z miejsca oddalonego o prawie 1,500 mil od Bridgeport.

Proboszcz Norbert Siwiński cieszy się, że nowa rzeźba niebawem trafi do wnętrza kościoła
i wiąże z nią ogromne duchowe nadzieje. Fot. Archiwum Alana Cybulskiego

I co było dalej?

Nie pozostało nam nic innego, jak wsiąść w samochód i wyruszyć w kierunku Nebraski! Ale to też nie było takie proste. Musieliśmy wynająć samochód, bo statua nie zmieściłaby się do mojego własnego. Była to długa trasa, więc projekt wymagał też zorganizowania noclegów, całej logistyki podróży, no i oczywiście najważniejszym pytaniem było: kto za to wszystko, oraz za statuę, zapłaci? Lecz jak tylko parafianie dowiedzieli się o figurze, kilka osób bez wahania zadeklarowało wsparcie finansowe, aby ją pozyskać i przewieść do Connecticut. Natomiast znajomy, który mieszka w stanie Iowa, pomógł mi zorganizować noclegi w Ohio, w Iowa, w Nebrasce, Indianie i w Pensylwanii. Były to rodziny, które przeszły już przez Covid i uznały, że ryzyko związane z przenocowaniem obcej osoby jest minimalne. Ostatecznie udało się to wszystko zorganizować i 11 stycznia wyruszyłem z Connecticut w podróż… a raczej na misję. Każdego dnia spędzałem około 9-10 godzin za kierownicą i 16 stycznia byliśmy razem ze św. Antonim już z powrotem w Connecticut.

Po takim wysiłku, jaka była Twoja reakcja, kiedy zobaczyłeś figurę po raz pierwszy „na żywo” w Nebrasce? Wcześniej widziałeś ją przecież tylko na zdjęciu…

Byłem bardzo wzruszony. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak realistyczna. Statua okazała się być wyższa ode mnie. Była niesamowicie precyzyjnie wykonana. Muszę przyznać, że to było wzruszające „spotkanie”. Uświadomiłem sobie, że pozyskanie jej było warte każdego wysiłku. Nie mogłem się doczekać, aby wrócić z nią do Bridgeport.

Fot. Archiwum Alana Cybulskiego

Już w Connecticut, ale jeszcze przed powrotem do Bridgeport, mieliście niespodziewane przywitanie…

Tak, postanowiłem zatrzymać się na chwilę w swojej rodzinnej parafii w miejscowości Shelton. Sam nie wiem, co mną kierowało, że zdecydowałem się zboczyć z trasy i tam zawitać. Okazało się, że w tej właśnie parafii odbywało się akurat bierzmowanie i był na miejscu obecny biskup, o czym nie miałem wcześniej pojęcia. Po ceremonii poprosiłem biskupa, żeby zajrzał do bagażnika mojego samochodu. I w ten sposób, całkiem niespodziewanie, złożyło się tak, że pierwszą osobą, która powitała nas w Connecticut i zobaczyła statuę św. Antoniego był sam biskup diecezji Bridgeport Frank Joseph Caggiano!

A jak zareagowali parafianie w parafii św. Michała, czyli w docelowym miejscu, do którego trafiła statua z Nebraski?

Przyjechaliśmy w sobotę. Na miejscu czekała już na nas grupa parafian. Wyjęliśmy figurę i umieściliśmy ją w korytarzu kościoła. Wszyscy byli bardzo zaciekawieni, jak wygląda figura, która wywarła na nich ogromne wrażenie. Wszyscy chcieli dotykać figury i się przy niej pomodlić. Towarzyszyło temu sporo emocji! Kolejnym szczęśliwym zbiegiem okoliczności było to, że kilka tygodni przed tym, nim znalazłem statuę na Facebooku, zapisała się do nas do parafii nowa rodzina, której członek był profesjonalnym konserwatorem zabytków. Pokazał mi nawet zdjęcia swoich prac. Nasza statua była w dobrym stanie, ale wymagała renowacji. Adam, bo tak nazywa się nowy parafianin, o którym mowa, zadeklarował, że odrestauruje statuę. Odnawianie potrwa jeszcze około miesiąca, może dwóch.

Czy gdy już zostanie przewrócony jej oryginalny wygląd, odbędzie się jej poświęcenie bądź ceremonia związana z jej oficjalnym odsłonięciem?

Tak, planujemy, że taka właśnie ceremonia będzie miała miejsce 13 czerwca, w dniu św. Antoniego.

Pozwól, że powtórzę pytanie, które zadałem na samym początku. Podsumowując te wszystkie wydarzenia i szczęśliwe zbiegi okoliczności, czy uważasz że znalezienie tej figury w Nebrasce oraz cała wyprawa po nią i sprowadzenie jej do Connecticut jest zwykłym przypadkiem, czy może można nazwać to przeznaczeniem?

Jeżeli wszystkie te wydarzenia miałyby być przypadkiem, byłby to niesamowity zbieg okoliczności; od samego sposobu, w jaki ją znalazłem, po zorganizowanie całej trasy i wyruszenie w drogę, pokonanie takiej odległości, potem powitanie przez biskupa czy sam fakt, że nagle w parafii pojawił się konserwator zabytków, który podjął się renowacji – tych zdarzeń było wiele, zbyt wiele, by uznać je tylko za przypadek. Jestem przekonany że to nie my znaleźliśmy św. Antoniego, to on sam nas znalazł.

Mamy wiosnę, za chwilę rozpocznie się Wielki Tydzień, zwykle jest to czas, który kojarzy nam się z odrodzeniem, nowym początkiem. Teraz, w tych trudnych, pandemicznych czasach, w sposób szczególny szukamy jakiegoś oparcia, źródła nadziei, której nam wszystkim tak bardzo dziś potrzeba. Czy uważasz, że ta niezwykła historia i sama obecność św. Antoniego będzie źródłem takiej nadziei dla parafian?

Tak, zdecydowanie. Co tydzień po mszy odczytujemy intencje, które trafiają do nas od parafian przez cały tydzień. Parafianie proszą o interwencję św. Antoniego w różnych sprawach, począwszy od próśb o zdrowie, np. w przypadku choroby nowotworowej, po problemy związane z utratą pracy czy prośby o modlitwę w intencji znalezienia prawdziwej miłości. Myślę, że św. Antoni jest patronem nie tylko osób i rzeczy zagubionych, ale i symbolem nadziei, i w naszej parafii doznaliśmy już wiele przypadków jego łask i interwencji. Od jakiegoś czasu, a właściwie od roku, kiedy to zaczęła się pandemia, nasze msze i nabożeństwa są dostępne w internecie, partycypuje w nich coraz więcej Polonii – nie tylko z całej Ameryki, ale i z całego świata. I od nich też trafia do nas każdego dnia coraz więcej intencji… od osób z Teksasu, Arizony, a nawet z Australii. Myślę, że Bóg szykuje dla naszej wspólnoty, której częścią są dziś osoby z różnych zakątków kraju i świata, coś wielkiego.

Rzeczywiście, Wasza parafia jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych, a wszystkie odbywające się nabożeństwa można oglądać w internecie i uczestniczyć w nich wirtualnie. Czy to jest coś, co będzie kontynuowane nawet po pandemii? Czy chcecie w taki właśnie sposób podzielić się Waszym św. Antonim z Polonią i ze światem?

Tak, nasza wspólnota bardzo się rozrosła w tym okresie. Dla wielu osób staliśmy się nie tylko ostoją wiary, ale również źródłem wsparcia i nadziei, szczególnie w tym trudnym okresie pandemii. Cieszy nas, że jesteśmy w stanie dotrzeć do coraz większego grona osób. Cieszy nas też to, że wiele z tych osób się z nami kontaktuje, przesyła nam swoje intencje, listy, słowa uznania. Chcemy dzielić się naszymi błogosławieństwami, a w szczególności tymi, którymi obdarzać nas będzie św. Antoni, z Polonią i ze światem.

Rozmawiał Darek Barcikowski


Strona parafii: www.stmichaelbridgeport.com
Strona Facebook: facebook.com/StMichaelBPT
Kanał Youtube: Pracownia Świętego Antoniego

spot_img

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -