Władze Florydy, na czele z gubernatorem Ronem DeSantis, zapowiedziały podjęcie zdecydowanych kroków przeciwko gigantom technologicznym, takim jak Facebook czy Twitter, aby nie dopuszczać do ograniczania przez nich wolności słowa i prawa do wypowiedzi osób o konserwatywnych poglądach.
– Z biegiem lat platformy te zmieniły się z neutralnych forów, stanowiących pole do wypowiedzi dla wszystkich Amerykanów, w cenzorów, zezwalających na tylko określoną narrację – powiedział gubernator DeSantis.
Jedna z propozycji zakłada zmuszenie Facebooka, Twittera i innych platform mediów społecznościowych do ostrzeżenia użytkowników z miesięcznym wyprzedzeniem, zanim ich konta zostaną wyłączone lub zawieszone. Drugi projekt zabrania firmom zawieszania konta kandydata politycznego. Działanie takie podlegałoby grzywnie w wysokości 100,000 dolarów za każdy dzień zablokowania konta kandydata ubiegającego się o stanowisko stanowe lub 10,000 dolarów dziennie za zawieszenie konta osoby ubiegającej się o stanowisko lokalne.
Szacuje się, że około 250 milionów Amerykanów ma profile w mediach społecznościowych, czyli około 4 na 5 osób. Facebook i Twitter są wszechobecne w życiu zwykłych ludzi. A zapowiedzi prawodawców na Florydzie brzmią szumnie, jednak mogą okazać się tylko politycznym teatrem, gdyż wątpliwe jest, czy władze stanowe mogą ograniczyć działanie firm mających zasięg ogólnokrajowy i globalny.
JLS
