Pierwszą stolicą Polski było Gniezno, drugą Kraków, następna była Warszawa, a teraz będzie nią Rzeszów. To właśnie na stolicy Podkarpacia przez najbliższe dwa miesiące będzie koncentrować się polska polityka, bo wskutek rezygnacji z przyczyn zdrowotnych dotychczasowego prezydenta, 81-letniego Tadeusza Ferenca, 9 maja odbędą się tu przedterminowe wybory.
Ale walka w tych wyborach będzie miała dużo większą stawkę niż fotel prezydencki 200-tysięcznego miasta. Dużo większą, bo rozstrzygnięcia tych wyborów będą rzutowały na polską politykę aż do wyborów parlamentarnych na jesieni 2023 roku. Tym bardziej, że wyniki ostatnich wyborów do Sejmu, a także prezydenckich, były w tym mieście bardzo zbliżone do tych ogólnopolskich. W październiku 2019 roku PiS zdobył tu 42.9 proc, a w całej Polsce 43.5 proc. Z kolei Koalicja Obywatelska w Rzeszowie otrzymała 26.7 proc., a w skali całego kraju 27.4 proc. Podobna reguła dotyczy też innych partii. Z kolei w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich Andrzej Duda wygrał w tym mieście w II turze z Rafałem Trzaskowskim 50.3 do 40.7 proc., podczas gdy w skali całego kraju 51 do 49 proc. Można zatem uznać Rzeszów za swoisty polityczny barometr.
A sytuacja w stolicy Podkarpacia jest o tyle ciekawa, że nie dojdzie tu – a na pewno nie w I turze – do prostego pojedynku między kandydatem obozu rządzącego a kandydatem opozycji. Dość niespodziewanie bowiem ustępujący prezydent Ferenc nie namaścił na swojego następcę nikogo ze swojego zaplecza wiceprezydentów czy radnych, lecz… wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, a zarazem posła Solidarnej Polski. Dziennikarze i politolodzy w całym kraju zachodzą w głowę, jak to możliwe, że 81-letni dziś były członek PZPR-u, a następnie SLD, popiera 40-letniego młodego wilka z najbliższego otoczenia Zbigniewa Ziobry, który buduje swoją pozycję w ostrej kontrze do postkomunizmu, a na dodatek wcale nie pochodzi z Rzeszowa, lecz z oddalonego o 60 kilometrów Niska. W oficjalnych wypowiedziach Ferenc podkreśla, że Warchoł pomógł załatwić dla Rzeszowa kilka ważnych spraw.
Warchoł ma zatem poparcie dotychczasowego włodarza, który miastem rządził od 2002 roku, ale nie ma poparcia Prawa i Sprawiedliwości, które wspiera w tych wyborach wojewodę podkarpackiego Ewę Leniart. Leniart, choć jest członkiem PiS-u, zdecydowała się startować – podobnie jak Warchoł – z własnego komitetu, ale w odróżnieniu od wiceministra nie patrzy na Rzeszów przez różowe okulary.
Trzecim liczącym się graczem będzie wskazany przez partie opozycyjne lokalny radny, 45-letni Konrad Fijołek. Co ciekawe, od lat był w najbliższym otoczeniu prezydenta Ferenca, ale nie został przez niego wskazany na następcę. Swoją kampanię zainaugurował za to w obecności Borysa Budki, Władysława Kosiniaka-Kamysza, Szymona Hołowni i Włodzimierza Czarzastego. Świetnie zresztą do tego towarzystwa pasuje, bo kilka miesięcy temu nawoływał na Facebooku „j***ć kaczystan” (przy czym nie używał gwiazdek).
Zapowiada się więc naprawdę ciekawa walka. To w Rzeszowie – w przypadku zwycięstwa Fijołka – może się rozpocząć marsz opozycji do władzy, a w przypadku zwycięstwa któregoś z kandydatów Zjednoczonej Prawicy niemal pewna stanie się trzecia kadencja Zjednoczonej Prawicy w Sejmie. Byłoby to bowiem pierwsze miasto wojewódzkie z prawicowym prezydentem.
Arkadiusz Rogowski