W środę, 4 sierpnia, Biały Dom oficjalnie poinformował o nominacji Marka Brzezińskiego na ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce. Jeżeli nominacja zostanie zatwierdzona przez Senat, zapełni on istniejący od stycznia wakat na stanowisku w amerykańskiej ambasadzie w Warszawie. Nominacja potwierdziła pojawiające się od początku czerwca br. spekulacje, że to właśnie Mark Brzeziński, syn Zbigniewa Brzezińskiego, zostanie delegowany do Warszawy.
Brzeziński służył w administracji Obamy najpierw jako dyrektor wykonawczy po raz pierwszy w historii powołanej przez Biały Dom Rady Arktycznej, a później jako ambasador Stanów Zjednoczonych w Szwecji. Wcześniej w administracji Billa Clintona był członkiem Rady Bezpieczeństwa – najpierw jako dyrektor wydziału europejskiego i euroazjatyckiego, później odpowiedzialny był za Bałkany.
Sprawa jego nominacji stała się w Polsce dość głośna po tym, jak polski rząd uznał, że Mark Brzeziński nie może pełnić funkcji ambasadora USA w Polsce ze względu na posiadanie polskiego obywatelstwa. Polskie prawo zabrania, aby obywatel RP był najwyższego szczebla wysłannikiem obcego państwa do Warszawy. Brzeziński oznajmił, że nie ubiegał się nigdy o polskie obywatelstwo i nigdy też nie posiadał polskiego paszportu. Ostatecznie polskie władze uznały, że matka Brzezińskiego pochodziła z byłej Czechosłowacji, więc w związku z przepisami można uznać, że posiada on obywatelstwo czeskie, nie polskie, w związku z czym wycofały sprzeciw wobec nominacji.
Brzeziński pojawi się w Warszawie w czasie, gdy stosunki polsko-amerykańskie nie układają się najlepiej, a przyczyniły się do tego m.in. decyzje podjęte po obu stronach oceanu. Polska ma żal do Waszyngtonu za zgodę na rurociąg NordStream II, a amerykańscy politycy naciskają na polski rząd, aby odnowił licencję do nadawania stacji TVN, należącej do amerykańskiego Discovery Network i mającej obecnie w Polsce niepewną przyszłość.
WEM