W maju br. w centrum Warszawy pojawiło się dwumetrowe, niebieskie jajo. Przechodnie przykładają do niego uszy i nasłuchują z zaciekawieniem dochodzących ze środka głosów ptaka.
„Pisklę” – tak nazywa się to oryginalne dzieło. To dwumetrowa akustyczna rzeźba w kształcie jaja drozda, która stanęła na skrzyżowaniu Kruczej, Brackiej, Chmielnej, Szpitalnej i Zgody – to plac Poli Negri, ale zwany też placem Pięciu Rogów.
Twórczynią jaja jest Joanna Rajkowska, która już wcześniej zasłynęła jako autorka palmy na rondzie de Gaulle’a. Dwumetrową rzeźbę wykonano z gipsu akrylowego. Chodziło o to, by był miły w dotyku, a przy tym wytrzymały na zakusy wandali. W środku skorupy znajdzie się głośnik wydający dźwięki ptaka, który się wykluwa.
Autorka rzeźby powiedziała, że chciała przedstawić odgłosy drozda, który się wykluwa: bicie serca, przepływy płynów fizjologicznych, poruszanie się, pracę dzioba, próby wokalne. Głośnik aktywuje się, gdy ktoś podejdzie. Konieczne jest jednak przyłożenie ucha do skorupki, czuje się wówczas drganie.
Joanna Rajkowska powiedziała, że jest to pewnego rodzaju test wrażliwości warszawiaków. W jej zamierzeniu jajo jest obiektem surrealnym i umieszcza nas w zupełnie innej czasoprzestrzeni, konkretnie ptasiej czasoprzestrzeni. Praca nad gigantycznym jajem trwała sporo czasu, sam projekt powstał w 2018 roku.
Wiele osób przyznaje, że brakowało w stolicy, tak jak i w większości miast, ukłonu w stronę skrzydlatych przyjaciół. Ptaki są w miastach wręcz tępione, jakby szkodziły człowiekowi. To błąd, bo raczej człowiek szkodzi faunie i florze, a nie odwrotnie. Pora obudzić wrażliwość. Człowiek ekspansywnie wszedł w przestrzeń przyrody, a nie na odwrót.
Halina Kossak
