sobota, 27 kwietnia, 2024
Strona głównaUSAConnecticutErin Stewart: „Jest jeszcze wiele do zrobienia!”

Erin Stewart: „Jest jeszcze wiele do zrobienia!”

W tegorocznych wyborach burmistrz New Britain Erin Stewart zmierzy się z poważną konkurencją. O tym, czy uda jej się wygrać 5. kadencję, zadecydują listopadowe wybory, natomiast o tym, z kim się w nich zmierzy, postanowią demokraci w połowie września podczas partyjnych prawyborów. Pomimo iż mieszkańcy New Britain obecnie bardziej zainteresowani są powrotem do normalności po trwającej ponad rok pandemii i zbliżającymi się wakacjami, Erin nie traci czasu by upewnić się, że wyborcy są świadomi jej osiągnięć jako burmistrz oraz argumentów, dlaczego należą jej się kolejne dwa lata we władzach miasta. W naszym cyklu wywiadów, które mają na celu przybliżenie tegorocznych kandydatów, zaczynamy od urzędującej burmistrz, która w rozmowie z „Białym Orłem” opowiada o walce z pandemią, problematycznych szkołach oraz o jej prywatnym życiu, które zmieniło się rok temu, gdy została mamą.

Erin Stewart, która po raz pierwszy została wybrana, gdy miała zaledwie 26, lat obecnie sprawuje swoją 4. kadencję jako burmistrz miasta New Britain. Fot. Archiwum WEM

„Biały Orzeł”: Po ponad rocznej pandemii wydaje się, że w stanie Connecticut powoli dobiega ona końca. Czy można powiedzieć, że miasto New Birtain również skutecznie pokonało już Covid-19?

Erin Stewart: Nie powiedziałabym, że już pokonaliśmy całkowicie pandemię. Zaszczepiliśmy około 44% mieszkańców miasta. Patrząc na statystyki dużych miast w naszym stanie, to nie jest zły wynik, ale zostało jeszcze sporo do zrobienia, jeżeli chodzi o ułatwienie dostępu naszym mieszkańcom do szczepionki. Pracujemy obecnie z producentami szczepionek nad kreatywnymi sposobami, aby udostępnić szczepionkę większej ilości osób tam, gdzie przebywają, jak na przykład w miejscu pracy. Widzimy, że wiele osób nie chce się rejestrować bądź umawiać na wizytę, ludzie preferują miejsca, gdzie mogą po prostu się pojawić i zaszczepić od ręki. Pracujemy też z naszą społeczną przychodnią, czyli Community Health Center, aby umożliwić dostęp do szczepionki właśnie w taki sposób. Prawda jest taka, że musimy jeszcze dotrzeć do sporej ilości osób, ale warto zaznaczyć, że odsetek zakażeń w New Britain jest najniższy prawie od samego początku pandemii i to daje nam nadzieję. Musimy być jednak nadal ostrożni – jako miasto i jako społeczeństwo.

Jeśli konieczność rejestrowania i umawiania się zniechęca niektóre osoby do zaszczepienia się, czy to ma coś wspólnego z faktem, że w New Britain mieszka wiele społeczeństw o różnych narodowościach i istnieją bariery językowe?

Tak, to jest dużą częścią tego dylematu. Myślę, że każdy proces rejestracji przez internet na cokolwiek, gdzie trzeba podać osobiste dane takie jak adres e-mail, numer telefonu, numer Social Security bądź informacje związane z ubezpieczeniem, szczególnie dla osób, które nie mówią płynnie po angielsku, może być zniechęcający. Ponadto na wielu stronach internetowych, gdzie trzeba się było zarejestrować, znajdowały się informacje na temat szczepień dostępne tylko w j. angielskim i hiszpańskim, a nie na przykład po polsku. Dla wielu osób mieszkających w New Britain to było utrudnienie, ponieważ osoby te musiały polegać na kimś innym, aby je zarejestrował.

Erin jest dumna ze swojego zaangażowania w życie polskiej społeczności w New Britain oraz inwestycji w dzielnicę „Mała Polska”, jakich dokonało miasto na przestrzeni ostatnich lat. Fot. Archiwum Erin Stewart

Gdy po raz pierwszy pojawiły się szczepionki, jako burmistrz wzięła Pani sprawy w swoje ręce i zorganizowała kilka inicjatyw, które były specyficzne dla miasta New Britain. Czy była taka konieczność i czemu New Britain nie mogło iść szlakiem kreowanym przez władze stanowe, jeżeli chodzi o udostępnienie szczepionki?

Stan Connecticut próbował stworzyć infrastrukturę, która miała dać pewność, że nikt nie będzie pominięty. Ale w naszym mieście mamy ogromną różnorodność społeczeństw i prawda jest taka, że nikt nie zna naszego miasta lepiej niż my sami. Udało nam się uzyskać fundusze od władz federalnych, które pozwoliły zorganizować lepszy dostęp do szczepionki oraz rozpowszechnić wiedzę na jej temat. Działania ze strony stanu nie odzwierciedlały naszych potrzeb, w tym językowych. Wszystkie nasze inicjatywy równolegle organizowane były w językach angielskim, hiszpańskim oraz polskim, w tym ogłoszenia w lokalnej prasie, billboardy na ulicach, filmy w mediach społecznościowych bądź ogłoszenia w biuletynach kościelnych.

Czy do tych inicjatyw można też zaliczyć Centrum Szczepień, które powstało w centrum miasta? Wydaje się, że było ono jednym z pierwszych w całym stanie…

Tak. Ta inicjatywa wynikła z tego, że stan przeznaczał nam w tym czasie tylko około 100 szczepionek na tydzień. W tym samym czasie władze stanowe używały nas jako przykładu miasta, gdzie ludzie się nie szczepią. Ale jak mogliśmy się szczepić, jeżeli nie mieliśmy szczepionek? Dlatego zadzwoniłam do naszego lokalnego szpitala, który jest częścią sieci Hartford HealthCare i rozpoczęłam z nimi dialog na temat tego, jak możemy zorganizować centralny punkt w naszym mieście i zacząć szczepić ludzi na dużą skalę. Takie punkty wtedy jeszcze nie istniały. Sieć Hartford HealthCare w owym czasie rozważała coś takiego, ale w innych miastach. Udało mi się ich przekonać, żeby pierwszy taki punkt powstał w New Britain. Tysiące dawek zostało wstrzykniętych w tej właśnie klinice i inicjatywa ta okazała się wielkim sukcesem. To jest kolejny przykład lokalnych działań, które odzwierciedlają nasze własne potrzeby.

Erin Stewart podczas polskich dożynek na Polance Sokołów. Fot. Mark Maglio

Pandemia praktycznie z dnia na dzień wstrzymała naszą gospodarkę. Lecz od kilku miesięcy w New Britain otwiera się coraz więcej nowych biznesów, w tym też w „Małej Polsce”. Z czego to wynika? Wydawałoby się, że ludzie będą się bać inwestować w tak niepewnym czasie…

Wydaje mi się, że wiele z tych inicjatyw i biznesów było planowanych jeszcze przed pandemią. Pandemia naturalnie zastopowała wszystko. My – jako miasto, a szczególnie departament planowania i rozwoju – pracowaliśmy przez cały rok z wieloma właśnie takimi przedsiębiorcami, których plany zostały wstrzymane przez pandemię. Przez cały rok trwała otwarta linia komunikacji, zależało nam, abyśmy byli z nimi w kontakcie i byli w stanie pomóc im zrealizować ich biznesowe marzenia. Jednym z przykładów jest kawiarnia Busy Bean w centrum miasta, która początkowo miała się otworzyć jeszcze przed pandemią. Pomogliśmy im przygotować plan, aby można było przesunąć otwarcie lokalu, a nie całkiem zrezygnować z niego. Myślę, że to też ma coś wspólnego z ilością osób, które się do New Britain przeprowadzają. Ludzie chcą inwestować w New Britain i chcą tu otwierać biznesy, o czym świadczy między innymi rynek nieruchomości. Lista nowych biznesów, w których zaplanowane jest oficjalne otwarcie i przecięcie wstęgi, jest długa i to nas bardzo cieszy.

Więc jest Pani optymistycznie nastawiona, że ten trend się będzie utrzymywał?

Tak, jestem tego pewna. Widzimy wzrost w działalności gospodarczej z roku na rok i pomimo pandemii, ostatni rok nie jest wyjątkiem.

Obecnie ubiega się Pani o 5. już kadencję jako burmistrz. Co jeszcze chciałaby Pani osiągnąć?

Jest mi ciężko uwierzyć, że byłaby to już moja 5. kadencja. Czasem mam wrażenie, że nadal jestem tą 26-letnią kobietą, która zaryzykowała i wystartowała w wyborach na burmistrza New Britain. Ale rozglądając się dookoła siebie, jestem bardzo dumna z wszystkiego, co udało się osiągnąć w tym czasie. Jeżeli będę miała na tyle szczęścia, aby kolejny raz pozyskać zaufanie wyborców i wygrać listopadowe wybory, chciałabym kontynuować ten postęp, który zaczęliśmy. W ostatnich latach bardzo dużo zostało zainwestowane w centrum miasta oraz w „Małą Polskę”, ale musimy kontynuować te inwestycje w innych dzielnicach miasta. Nasz plan „complete streets” związany z upiększaniem miasta pierwotnie koncentrował się na samym centrum, lecz obecnie pracujemy nad rozszerzeniem inicjatywy, aby objęła ona całe miasto, aby odremontować chodniki, zbudować trasy dla rowerów, posadzić nowe drzewa. Kolejną ważną rzeczą jest mądre zarządzanie budżetem miasta. Po raz pierwszy od lat zaproponowałam budżet, który obniża podatki. Lecz budżet miasta wymaga ciągłego zarządzania, które polega na przekazywaniu środków tam, gdzie są największe potrzeby. Kolejny projekt, który jest dla mnie szczególnie ważny, to utworzony kilka miesięcy temu komitet „New Britain Recovers”, który uwzględnił dotychczas odrębnie działające inicjatywy w dziedzinie walki z bezdomnością, leczenia uzależnienia od narkotyków i jego zapobiegania. Myślę, że ta inicjatywa będzie w stanie bardziej pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebują.

Tegoroczne wybory wzbudzają spore zainteresowanie. Obecnie trzech kandydatów ubiega się o nominację po stronie demokratów. Czy taka konkurencja jest dobra dla miasta?

Myślę, że tak. Cieszę się, że jest tyle osób, które są zainteresowane służeniem naszemu społeczeństwu. To będzie bardzo ciekawe usłyszeć pomysły moich przeciwników i uczestniczyć z nimi w debacie. Wydaje się, że dla demokratów będzie to bardzo pracowite lato zanim prawybory wyłonią jednego kandydata.

Przejdźmy do tematu szkół, które wciąż mają niemal najgorsze wyniki w całym stanie, pomimo sporej woli, aby to zmienić. Czemu tak jest? Co można zrobić, żeby to poprawić?

To nie jest sekretem, że nasze szkoły są ostatnie w rankingach. Sama publicznie podkreśliłam ten fakt, co zdziwiło wiele osób. Zgadza się też, że wiele osób chce to zmienić. Cieszę się, że udała mi się kolejna próba rozpoczęcia dialogu z kierownikiem miejskich szkół, co nie miało miejsca przez kilka poprzednich lat. Od kilku miesięcy spotykamy się cyklicznie i omawiamy pomysły, które mają się przyczynić do poprawienia wyników. Sporo niestety zależy też od środków. Faktem jest, że nasz wydatek na ucznia jest o wiele niższy niż w innych miastach. Niedawno jednak dowiedzieliśmy się, że nasze szkoły zostaną wsparte grantem federalnym wartym 70 milionów dolarów przez następne dwa lata i obecnie planujemy, jak najsensowniej wydać te fundusze, aby miały one jak największy wpływ. Uważam jednak, że nie chodzi tu o same pieniądze, lecz o to, jak środki są wykorzystywane.

Erin z członkami chóru Polonia Paderewski podczas odbywających się w New Britain niemal od 40 lat dożynek. Fot. Mark Maglio

Z czego wynikł po Pani stronie taki poziom zainteresowania? Wcześniej administracja szkolna i burmistrz pracowali głównie odrębnie i niezależnie…

Widząc ostatni ranking szkół w naszym stanie bardzo mnie zabolało, że byliśmy ostatni na liście. To jest niezwykle frustrująca sytuacja, ponieważ biuro burmistrza przekazuje budżet, ale to kierownik szkół i rada szkolnictwa ostatecznie nim gospodarują. Ja nie mam tutaj wpływu i istnieją spore różnice między tym, jak rada wydaje pieniądze, a jak ja bym je zagospodarowała. Ponadto problemem jest brak komunikacji, a kierownicy naszych miejskich szkół też dość szybko się zmieniają. Nie możemy jako społeczność pogodzić się z tym, że nasze szkoły są ostatnie i ja też jestem tym faktem sfrustrowana. Jestem często za to obwiniana, ale w mojej roli mam tutaj bardzo ograniczony wpływ.

We wrześniu miasto obchodzić będzie 150-lecie powstania. Jakie są plany, aby uczcić tę rocznicę?

Głównym wydarzeniem będzie dwudniowy festiwal „Celebrate New Britain”, który odbędzie się w centrum miasta 25 i 26 września. Oprócz tego mamy zaplanowane inne wydarzenia, które będą celebrowały tę rocznicę przez całe lato, takie jak wystawy w lokalnych muzeach. Nasze letnie koncerty w muszli w parku Walnut Hill Park też wpiszą się w program obchodów. Latem ukaże się też specjalny film, który opowie o mieście New Britain i o ludziach, którzy go tworzą. Ale oprócz opowiadania o naszej przeszłości, obchody te są też idealną okazją, aby mówić o naszej przyszłości. Jestem obecnie w trakcie przygotowywania planu rozwoju na następne 10 lat i mamy zamiar włączyć w ten proces mieszkańców miasta, aby też mieli szansę podzielić się swoją własną wizją i tym, jak widzą nasze miasto za następne 10, a nawet 150 lat.

Mówiąc o festiwalach, w tym roku nie odbędzie się festiwal „Małej Polski”. Czy jego odwołanie było słuszną decyzją?

Myślę, że tak. Oczywiście była to dla mnie smutna wiadomość. Ale zdaję sobie sprawę z ilości pracy i wysiłku, jakiego wymaga organizacja takiego festiwalu. Niestety w tym roku to było nie do wykonania, od momentu, kiedy pomału zaczęły być znoszone wszelkie restrykcje, zostało po prostu za mało czasu. Myślę, że była to trudna, ale słuszna decyzja, tym bardziej, że poprzeczka postawiona po jego ostatniej edycji jest dość wysoko. Natomiast postaramy się włączyć aspekty festiwalu „Małej Polski” do naszego miejskiego festiwalu z okazji 150-lecia miasta we wrześniu, w czym pomagają nam jego organizatorzy. Myślę, że te obchody nie mogłyby się odbyć bez włączenia w nie polskiego akcentu.

W maju obchodziła Pani swój pierwszy Dzień Matki jako matka. Jakie to było uczucie? Jak radzi sobie Pani z obowiązkami mamy i pracą w roli burmistrza miasta?

To był piękny dzień, który mogłam spędzić z moją córeczką i rodziną. Odnośnie obowiązków zawodowych, myślę, że robię to tak samo jak każda inna matka bądź ojciec, tu chodzi przede wszystkim o równowagę, jaką każdy musi znaleźć między życiem osobistym a zawodowym. Myślę, że znalazłam swoją.

Rozmawiał Darek Barcikowski


Tegoroczne prawybory odbędą się 14 września. Głosować będą w nich zarejestrowani demokraci, którzy ostatecznie zadecydują o tym, kto zmierzy się z Erin Stewart w listopadzie. W kolejnych wydaniach „Białego Orła” przedstawimy sylwetki kandydatów ubiegających się o demokratyczną nominację. Są nimi w kolejności alfabetycznej: Veronica DeLandro, Bobby Sanchez oraz Alicia Strong.

spot_img

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -