Mieszkańcy południowej części Florydzie muszą okresowo borykać się z zamgleniem lub zadymieniem w regionie. Zwykle jest ono wywołane pyłem saharyjskim przenoszonym przez Atlantyk w pierwszej połowie sezonu huraganowego lub okazjonalnymi pożarami w innej części półwyspu. Jednak na początku października powód był zupełnie inny. Do Florydy dotarł dym z kanadyjskich pożarów. Przedostał się ponad tysiąc mil dalej.
W ostatnich latach w przypadku wielu Amerykanów narażenie na niebezpieczny dym z pożarów lasów wzrosło. W czerwcu w Nowym Jorku odnotowano najgorszą w historii jakość powietrza z powodu letnich pożarów w Kanadzie.
Jak ustaliło Climate Central, badające to zagadnienie od 2006 roku, przeciętny mieszkaniec Stanów Zjednoczonych wdychał w tym roku więcej szkodliwego dymu z pożarów lasów niż w jakimkolwiek innym roku od rozpoczęcia pomiarów.
Z badań wynika, że narażenie na niebezpieczny dym wzrosło 27-krotnie w ciągu ostatniej dekady, podczas której Ziemia doświadczyła również najgorętszych lat w historii.
AM
