sobota, 23 listopada, 2024
Strona głównaPoloniaNowy JorkCzy Curtis Sliwa naprawi Nowy Jork?

Czy Curtis Sliwa naprawi Nowy Jork?

„Nowy Jork krwawi, a ludzie masowo uciekają” – mówi polskiego pochodzenia kandydat na burmistrza.

Polskiego pochodzenia Curtis Sliwa chce zostać 110. burmistrzem Nowego Jorku. Fot. Facebook

Curtis Sliwa chce zostać pierwszym w historii polskim burmistrzem Nowego Jorku. Polonia najbardziej kojarzy go z Parady Pułaskiego, podczas której w 2009 roku pełnił funkcję Wielkiego Marszałka. Natomiast większość nowojorczyków zna go z radia, gdzie od ponad 30 lat jest prezenterem i komentatorem radiowym, oraz z organizacji Guardian Angels, którą założył prawie 45 lat temu w celu zwalczania przestępczości w mieście. W republikańskich prawyborach w czerwcu Curtis Sliwa pokonał swojego przeciwnika, zgarniając prawie 70% głosów i na początku listopada zmierzy się z demokratą Ericiem Adamsem. Czy do tego czasu uda mu się przekonać mieszkańców miasta, że to właśnie on jest w stanie naprawić Nowy Jork? W rozmowie z „Białym Orłem” twierdzi, że tak.

„Biały Orzeł”: Nowy Jork to jedno z najtrudniejszych miast do zarządzania na świecie. Co skłoniło Pana do startowania w tegorocznych wyborach na burmistrza?

Curtis Sliwa: Przestępczość. Jeżeli Nowy Jork nie poradzi sobie z przestępczością, nigdy nie będzie w stanie się odbić. Dopóki nie będzie bezpiecznych ulic, bezpiecznych parków i bezpiecznego metra, nie będzie Nowego Jorku. Do sytuacji, jaką dzisiaj mamy, doprowadził obecny burmistrz Bill de Blasio i sytuacja ta się nie zmieni, jeżeli jego następca będzie kontynuował tę samą politykę. Posiadam ponad 42-letnie doświadczenie, nie tylko w zwalczaniu przestępczości, ale również w pracy z osobami, które są emocjonalnie niestabilne, bezdomne. Wiem, co trzeba zrobić i jak zapanować nad tą sytuacją. Mój przeciwnik, Eric Adams, chce kontynuować obecną politykę w tych kwestiach, a to doprowadzi do całkowitej klęski.

Pana kampania ruszyła w marcu br., od tego czasu miał Pan okazję odwiedzić różne zakątki miasta, poznać wielu nowojorczyków. Czy dowiedział się Pan czegoś o Nowym Jorku, czego nie był Pan wcześniej świadomy?

Na pewno bliżej poznałem różnorodność tego miasta i społeczeństwa. Ale to, co najbardziej mnie zaskoczyło, to fakt, ile osób chce opuścić Nowy Jork. Bez względu na to, czy mowa o ludziach ubogich, o średniej klasie, czy o osobach zamożnych – aż ciężko uwierzyć, ile osób chce uciec z tego miasta! Niektórzy mogą to zrobić, a niektórzy nie. Ale od każdej grupy, z którą rozmawiam, słyszę to samo. Jakość życia w Nowym Jorku drastycznie się pogorszyła, ludzie stracili optymizm i szukają wyjścia, ucieczki, a szczególnie dzieje się tak w przypadku rodzin z dziećmi.

Jakie wywołuje to u Pana emocje, że tyle osób chce opuścić miasto, w którym Pan się urodził i które od zawsze nazywa Pan swoim domem?

Podobną sytuację widziałem na własne oczy w latach 70. Wysoka przestępczość doprowadziła do tego, że milion osób opuściło Nowy Jork. Milion osób się poddało, uciekło stąd! Dziś mamy podobną sytuację. Ale w międzyczasie tak nie było! Za rządów Gullianiego i Bloomberga nastąpił ogromny postęp w walce z przestępczością. Niestety w ciągu ostatnich 8 lat Bill de Blasio go zniweczył. Ludzie mają dziś świadomość, że w tym mieście nie da się mieszkać i żyć na takim samym poziomie i z takim samym poczuciem bezpieczeństwa jak kiedyś. Co ciekawe, to odczucie można zaobserwować w każdej części miasta, bez względu na to, czy jest to uboga dzielnica, bogata, czy dzielnica klasy średniej, czy zamieszkała przez białych, czarnych czy Latynosów. Każdy widzi i czuje to, co się dzieje. Obecne władze tych ludzi wypędzają, bo tu nie chodzi o osoby, które chcą wyjechać, bo np. wolą słońce na Florydzie. Tu mowa o ludziach, którzy nie chcą opuszczać tego miasta, ale czują, że nie mają wyboru. To boli, gdy słyszę takie komentarze, a słyszę je wszędzie, z każdej strony.

Nowy Jork to również jedno z najbardziej etnicznie zróżnicowanych miejsc na Ziemi. Jaki wpływ ma polskie pochodzenie na Pana predyspozycje do zrozumienia i możliwości współpracowania z tak zróżnicowanym społeczeństwem?

Jestem dumny ze swoich polskich korzeni, choć sporo ludzi nie umie poprawnie wypowiedzieć mojego nazwiska, Sliwa, bądź myli je ze Silva, i uważa, że jestem z Puerto Rico. Lecz najbardziej na sercu leży mi to, że w porównaniu do innych grup etnicznych bądź religijnych w Nowym Jorku, Polacy są ignorowani. Są ignorowani przy każdej okazji i przez wszystkich, od polityków po gospodarkę. Ludzie, media nie mówią w tym mieście o Polakach. Polacy muszą zrozumieć, że można siedzieć cicho, ale wtedy nic nie jest się w stanie zyskać, jest się ignorowanym i lekceważonym. Polonia nie może sobie pozwolić na to, aby tak się nadal działo w tym mieście.

W 2009 roku Curtis Sliwa pełnił funkcję Wielkiego Marszałka Parady Pułaskiego. Na zdj. z dziennikarką Ritą Cosby podczas parady. Fot. Facebook

A dlaczego uważa Pan, że akurat Polacy w Nowym Jorku są ignorowani przez władze? Czy są za słabo zorganizowani, czy jest jakaś inna przyczyna?

Wręcz przeciwnie, Polacy potrafią się zorganizować. Popatrzmy na to, ile mamy organizacji i instytucji. Popatrzmy na Paradę Pułaskiego, która się ciągnie przez kilka mil. Problem polega na tym, że jesteśmy cisi, a nie głośni. Są inne grupy etniczne, które są o wiele mniejsze, ale są głośne, agresywne, ich głos jest słyszany… a głos Polaków nie jest. Popatrzmy tylko na paradę, jest ona jedną z największych i najlepiej zorganizowanych w całym mieście. A nie przyciąga ona praktycznie uwagi nikogo spoza polskiego środowiska. Nie mówią o niej mainstreamowe media, nie pokazują się na niej politycy, chyba że w okresie wyborczym, a nawet wtedy często pojawiają się na chwilę i znikają.

W 2009 roku był Pan Wielkim Marszałkiem Parady Pułaskiego, jest Pan też zaangażowany w inne polonijne inicjatywy. Co znaczy dla Pana polskie dziedzictwo?

Moje polskie dziedzictwo każdego dnia motywuje mnie do tego, aby zwalczać komunistyczno-socjalistycznych demokratów, takich jak Alexandria Ocasio-Cortez i jej sojusznicy. Polscy imigranci uciekali od komunizmu, przyjechali do Ameryki, aby móc skorzystać z tego, co ten kraj oferuje. Usiłuję to wytłumaczyć ludziom, którzy mają naiwne marzenia o socjalizmie i ostrzec ich przed totalną kontrolą rządu nad wszystkim. Uświadamiam ich też, że Ameryka nie ma w Europie drugiego takiego sojusznika jak Polska. Tu też wydawałoby się, że media poświęcać będą więcej uwagi Polsce ze względu na tę specjalną relację między oboma krajami, ale tak się nie dzieje. To samo dotyczy historii. Kiedy byłem Wielkim Marszałkiem Parady Pułaskiego przy katedrze św. Patryka pojawiła się grupa turystów z San Diego, którzy ze zdziwieniem mówili o paradzie dedykowanej Polańskiemu. Nie mieli pojęcia, kim jest Pułaski! Wytłumaczyłem im, że nie chodzi o Polańskiego, a właśnie o Pułaskiego. Ludzie w tym kraju nie mają pojęcia o wkładzie Polaków w historię i dziedzictwo tego kraju, a to ogromna cegiełka dołożona do tego, czym dziś jest Ameryka.

Fot. Facebook

Ponad 40 lat temu założył Pan organizację, która walczy z przestępczością. Jak poradziłby Pan sobie z nią jako burmistrz? Miasto Nowy Jork stało się na przestrzeni ostatnich miesięcy i lat bardzo niebezpiecznym miejscem…

Powód, dla którego tak się dzieje, jest oczywisty. Burmistrz de Blasio i rada miasta obcięli budżet policji o miliard dolarów. Doprowadzili do tego, że policja jest dziś aktywna, ale nie proaktywna, nie zapobiega przestępstwom, tylko na nie reaguje, czyli działa dopiero, jak ktoś zadzwoni pod 911. Musimy zatrudnić więcej policjantów. Nowy Jork potrzebuje 38,000 aktywnych policjantów, obecnie jest ich około 34,000 i wielu z nich wybiera się niebawem na wcześniejszą emeryturę. Moją propozycją jest, aby opodatkować instytucje, które nie płacą podatków od nieruchomości, i przeznaczyć te fundusze na policję i bezpieczeństwo. Większość osób nie ma pojęcia, że np. Madison Square Garden czy Uniwersytet Columbia, który ma w aktywach 11 miliardów dolarów, nie płaci podatków, New York Univeristy, który ma w aktywach 4 miliardy dolarów tak samo. Instytucje te kupują nieruchomości, rozwijają się, ale nie płacą podatków. Musimy być w stanie przywrócić budżet na służby mundurowe, przeszkolić i zatrudnić większą ilość policjantów. Bez tego przestępczość i przemoc z użyciem broni palnej będą tylko rosły.

Jest Pan również krytykiem przepisów, jakie wprowadził obecny burmistrz odnośnie ograniczenia wstępu do miejsc takich jak restauracje czy teatry tylko dla zaszczepionych osób. Jako burmistrz, jak poradziłby Pan sobie w walce z pandemią?

Uważam, że ludzi możemy tylko zachęcić do tego, żeby się zaszczepili, sam jestem w pełni zaszczepiony, ale nie można ich do tego zmuszać. Nie można nagle wprowadzić takiego wymogu, jak zrobiła to obecna administracja. Co z ludźmi, którzy nie mogą się zaszczepić z powodów zdrowotnych lub religijnych, bądź po prostu mają obawy ze względu na to, że szczepionki nie otrzymały jeszcze pełnego zezwolenia FDA (Food and Drug Administratin). Musimy upewnić się, że procent zaszczepionych osób wciąż rośnie, aby zapobiec rozpowszechnianiu się choroby. Ale nie można nagle wymagać szczepionek bądź ponownie nakazać noszenia maseczek, czyli doprowadzić do powrotu do sytuacji, jaką mieliśmy na samym początku pandemii podczas pełnego lockdownu. Władze wyrządzają mieszkańcom tego miasta ogromną krzywdę. Obecne wymogi naruszają prawa obywateli… tu jest Ameryka! Polacy powinni to szczególnie docenić, bo przecież przyjechali tutaj w poszukiwaniu wolności.

Podczas swojej kampanii mówi Pan też często o małych biznesach, a przecież wśród Polonii mamy wielu takich przedsiębiorców. Co zrobiłby Pan, aby Nowy Jork był im bardziej przyjazny?

Jednym z problemów jest to, że obecnie mamy kilka milionów stóp kwadratowych powierzchni komercyjnej w mieście. I są deweloperzy, którzy chcą stworzyć nową powierzchnię, ale w jakim celu, jeżeli mamy już tyle dostępnej powierzchni? Miasto ma obowiązek umożliwić każdemu założenie własnej działalności. Myślę, że się nie mylę mówiąc, że każde imigracyjne społeczeństwo wykazuje się żyłką przedsiębiorczości, bo imigranci wierzą w „amerykański sen”, wierzą, że zaczynając w tym kraju od zera można coś osiągnąć. Musimy wyeliminować obecne procesy uzyskiwania licencji, pozwoleń, potencjalni przedsiębiorcy powinni mieć łatwą drogę do uruchomienia własnej działalności i dostęp do pożyczek na korzystnych warunkach. Natomiast w przypadku osób, które już prowadzą własną działalność gospodarczą, musimy z nimi usiąść, zastanowić się, jak władze miasta mogą im pomóc. Często problemy rozwiązuje sam kapitalizm, czyli warunki rynkowe, jak obecnie widzimy w przypadku czynszów komercyjnych. Jeżeli jesteś właścicielem powierzchni i nie możesz jej wynająć, naturalnie obniżasz cenę. Znam też przypadki, gdzie właściciele umówili się z najemcami, że czynsz będzie procentem od obrotów, co pozwala wielu kontynuować swoją działalność.

Fot. Facebook

Czy uważa Pan, że Nowy Jork jest dziś miastem, które sprzyja małym przedsiębiorcom?

Myślę, że definitywnie nie. Od momentu, kiedy otworzy się jakiś biznes, właściciele mają wciąż do czynienia z przepisami, regulacjami i mandatami, np. za śmieci na chodniku. Biznesy, które były zamknięte w czasie pandemii, miały mandaty poprzyklejane na żaluzjach za śmieci na chodniku nawet w czasie, kiedy nie były otwarte. To totalny absurd! Miasto traktuje małe biznesy jakby były bankami. Obciąża je tym, co ja nazywam ukrytymi podatkami. Jeżeli nie zapłacą, nie będą mogły kontynuować swojej działalności, miasto może je zamknąć, odebrać licencję. Władze miasta widzą, że mogą z nich wycisnąć to, czego nie są w stanie dostać od osób prywatnych bądź nawet dużych firm, których interesów pilnują duże kancelarie prawne. Kolejnym przykładem są ścieżki rowerowe na głównych ulicach miasta, które pochłonęły miejsca parkingowe naprzeciw małych biznesów. Władze miasta zapewniały, że do tych biznesów klienci będą przyjeżdżać na rowerach. Ale prawda jest taka, że te ścieżki są wciąż puste. Małe biznesy płacą większość miejskich podatków, zatrudniają najwięcej osób i napędzają lokalną ekonomię. Musimy być dla nich jako miasto bardziej przyjaźni.

W przeszłości krytykował Pan prezydenta Trumpa. Czy kraj jest dziś, z Joe Bidenem za sterami, w lepszej sytuacji?

Nie głosowałem na Trumpa. Nie głosowałem też na Hillary Clinton ani Bidena. Byłem rozczarowany kandydatami nominowanymi przez demokratów, głosowałem na niezależnych kandydatów. To, co najbardziej przeszkadzało mi odnośnie Trumpa, to fakt, że całymi dniami wypisywał na Twitterze różne rzeczy, często niegodne funkcji, jaką pełnił. To była dla całego kraju codzienna dystrakcja. Odnośnie Bidena, myślę, że wyborcy byli świadomi jego braków w kompetencjach, widzimy je dziś w tym, co się dzieje na południowej granicy kraju oraz w Afganistanie. Donald Trump miał wiele zasług, jeśli chodzi o politykę na Bliskim Wschodzie, w stosunkach z Chinami, w przyspieszeniu udostępnienia pewnych leków czy redukcji kar więziennych, które były nadzwyczaj ostre i nieproporcjonalne do popełnionych czynów. Ale sposób, w jaki rządził, był chaotyczny, wzbudzał złość, lęk, nienawiść. Prawda jest taka, że zarówno republikanie, jak i demokraci, zamiast łączyć kraj, dzielą go obecnie jeszcze bardziej.

Fot. Facebook

Dlaczego uważa Pan, że przyszedł czas, aby burmistrzem Nowego Jorku została osoba spoza politycznego establishmentu?

To bardzo proste – nie mam nic do stracenia! Wystarczy zobaczyć, jak skończył Cuomo, jak skończył de Blasio. Mój przeciwnik popiera ich obu. Chwali ich i publicznie się z nimi utożsamia. Pytam ludzi wprost: nie byliście zadowoleni z gubernatora Cuomo, nie jesteście zadowoleni z de Blasio i chcecie wybrać Erica Adamsa, który będzie kontynuował tę samą politykę? Gdzie w tym logika? Głos na niego jest głosem za upadkiem Nowego Jorku!

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Darek Barcikowski

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -