Wśród wielu zimowych sportów i tradycji to właśnie te zawody wiążą w sobie oba te elementy i dodają do nich jeszcze dawkę humoru. Mowa tu oczywiście o konkursach typu „zjazd na byle czym”. Co roku – w pierwszych jego tygodniach i o ile warunki pogodowe pozwalają – rywalizacje tego typu na kilki godzin zamieniają stoki w miejsca bijące rodzinną energią, doskonałym humorem i ogromną dawką kreatywności.
Co to takiego?
Czym w ogóle są zjazdy na byle czym? W konkursach tego typu chodzi o to, by jak najszybciej zjechać wyznaczoną trasą do mety na samodzielnie przygotowanym wcześniej „pojeździe”. Zimowa śnieżna aura przychodzi tu z pomocą i sprawia, że nawet najbardziej dziwaczne konstrukcje mają szansę nabrać prędkości na dobrze ubitym i wyślizganym śniegu. Dlatego właśnie konstruktorzy dają upust swoim fantazjom, a na linii startu ustawiają się coraz to dziwniejsze pojazdy różnej maści. Smokokształtne, maszynokształtne, wykorzystujące elementy łazienkowego krajobrazu jak toalety czy wanny to tylko niektóre z przykładów tego, co można zobaczyć na starcie zjazdu. Ważne, by „byle co” dotarło na metę całe i najlepiej nie rozwaliło się spektakularnie przed dotarciem do niej, choć nie da się ukryć, że jest to jedna z głównych atrakcji imprez w takim wydaniu.
Atmosfera rywalizacji i integracji
Organizatorzy zachęcają do udziału całe rodziny, a także do formowania drużyn, dzięki czemu zjazd na byle czym jest świetną okazją do zabawy – zarówno dla najmłodszych, jak i starszych – ale też integracji. W Polsce zawody tego typu odbywają się w całym kraju, choć ich najpopularniejsze lokalizacje znajdują się oczywiście w górach. Białka Tatrzańska jest jednym z takich miejsc. Co więcej, organizowany w niej już od kilku lat zjazd na byle czym szczyci się mianem największej tego typu imprezą w kraju! Popularnością cieszą się także zjazdy w Wiśle. Warto dodać, że zjazdy na byle czym organizowane są także w wielu innych miejscowościach, jednak mają przy tym bardziej lokalny charakter.
Anna Miler