Powojenne i PRL-owskie akcesoria do higieny czy pielęgnacji jeszcze do niedawna byłyby wstydem w łazience nowoczesnej osoby. Szare mydło, olejek rycynowy, wazelina – niepozorne z wyglądu, niekuszące aromatem, uchodzące nawet za pamiątki biedy, dziś przeżywają renesans. Nie bez powodu – nie są nafaszerowane chemią, a okazują się skuteczne w pielęgnacji czy higienie. Trafiają na półki eleganckich perfumerii.
Szare mydło
Szara kostka przy bieluchnych bądź kolorowych i pachnących mydełkach wypada marnie. Przywodzi na myśl czasy kryzysu, budzi niechęć, a jednak na nowo zyskuje zwolenników. Jest to bowiem w pełni naturalny produkt, niezawodny w wielu sytuacjach. Szare mydło – w pełni hipoalergiczne – nadaje się nie tylko do mycia rąk, ale też twarzy, a nawet włosów. Może też posłużyć do prania. Jest stosowane w leczeniu trądziku, ale nie jako samodzielny środek pokonujący problem, tylko uzupełnienie leczenia farmakologicznego. Pielęgnuje skórę.
Olejek rycynowy
Oleista ciecz w małej brązowej buteleczce wygląda niepozornie. Pozostaje niedoceniona, postrzegana głównie jako środek przeczyszczający. W rzeczywistości jest to mikstura mogąca zdziałać dużo więcej, zapewniać to, co niejedna markowa odżywka do dłoni czy paznokci. Wzmocni też zniszczone i wypadające włosy. Olejkiem rycynowym można też wzmocnić słabe rzęsy i brwi albo zmiękczyć twardą skórę stóp.
Wazelina
Nawet cienka jej warstewka na skórze stanowi warstwę ochronną, zapewnia też nawilżenie. Jest przydatna na spierzchnięte usta, przesuszone partie twarzy, szorstkie pięty i łokcie, usuwa smugi i plamy o samoopalaczu. W razie braku środka do demakijażu awaryjnie usunie wodoodporne kosmetyki. Daje dłuższą trwałość perfum – po spryskaniu się zapachem wystarczy w dane miejsce (np. nadgarstek) wmasować odrobinę wazeliny. Pomoże też uniknąć przebarwień skóry czoła czy karku podczas koloryzacji włosów.
Halina Kossak
