W prawie całkowicie zrujnowanym Mariupolu coraz realniejsza jest groźba wybuchu epidemii cholery. Miasto, jeszcze parę miesięcy temu tętniące życiem, dziś leży w gruzach. W tych gruzach cały czas znajdowane są ciała ofiar oblężenia.
W Mariupolu praktycznie nie istnieje opieka zdrowotna, warunki, w jakich żyją resztki mieszkańców, są tragiczne. Nie działa kanalizacja, nie są sprzątane śmieci. Woda pitna dla mieszkańców dostarczana jest z beczkowozów.
Sytuacja ta wywołała zaniepokojenie Światowej Organizacji Zdrowia, która pod koniec maja wydała ostrzeżenie przed możliwością wybuchu epidemii cholery w części Ukrainy, przede wszystkim w Mariupolu. O tragizmie sytuacji donosi również mer Mariupola. „Cholera, czerwonka i inne choroby mogą być przyczyną śmierci tysięcy mieszkańców Mariupola do końca tego roku” – cytuje słowa mera Ukrainska Prawda. – Sytuacja epidemiczna pogarsza się z każdym dniem. Jest to wynik masowych pochówków w całym mieście, deszczu i wzrostu temperatury – podaje mer.
Sytuacja jest poważna również z tego względu, że zdaniem części ekspertów choroba może szybko rozprzestrzenić się na pozostałe regiony kraju, a wraz z uchodźcami i poza granice Ukrainy.
WEM