Najnowsze obrazy znanego nowojorskiego malarza Janusza Skowrona to dowód na prawdziwość teorii dialektyki. Tezy i antytezy z poprzednich etapów jego twórczości złożyły się teraz, po czterech dekadach artystycznych eksperymentów formalnych i poszukiwań emocjonalnych, na świetną, dojrzałą syntezę.
Wystawę jego prac zatytułowaną „MEMENTO VIVERE – PAINTINGS” można podziwiać do końca lutego w restauracji Christina’s Restaurant przy 853 Manhattan Avenue na Greenpoincie. Zgromadzone na ekspozycji obrazy są dowodem na zdolność dojrzałego już artysty do nieustającego zachwytu światem i malarską materią. Ale nie jest to zachwyt naiwny, bezrefleksyjny, spontaniczny. Wprawne oko dostrzeże wśród blasku wszystkich barw jego palety turpistyczne motywy, dominujące we wcześniejszych pracach malarza, graficznych i niemal pozbawionych koloru.
Było już w dziejach sztuki wielu takich artystów, których dojrzałe prace dowodzą osiągniętej po latach zmagań ze sztuką i życiem zgody na rzeczywistość. Wśród tych największych byli Henry Matisse i Odilon Redon. Nie wiadomo, czy akurat w przypadku Janusza Skowrona synteza dawnego, refleksyjnego „linearyzmu” z nowo odkrytym spontanicznym „koloryzmem” też wynika z ostatecznego przezwyciężenia wątpliwości warsztatowych i egzystencjalnych i zesłania artystycznych demonów do drugiego planu (i podświadomości). Ale, niezależnie od motywacji malarza, ta jego nowa wystawa manifestuje bardziej niż dotąd afirmatywne podejście do kruchej, ułomnej materii rzeczywistości. Zatem: „Memento vivere!”.
Bożena Chlabicz-Polak
opr. WEM