sobota, 23 listopada, 2024

Urodzony na nowo

W 2005 roku, gdy miałem 34 lata, uaktywnił się tętniak w moim mózgu, który na 2 lata „wyłączył” moją świadomość. Przed tym zdarzeniem byłem aktywnym alkoholikiem, w ostatniej już fazie uzależnienia. Wiele razy próbowałem przestać pić, wiedząc, że powoli zabijam siebie i robię krzywdę moim bliskim, którzy przecież próbowali mi pomóc. Zawsze jednak głód alkoholowy wygrywał. Dzięki chorobie przerwałem ten „piekielny ciąg” i mogłem zacząć żyć na nowo, na trzeźwo…

Główne typy pamięci człowieka to pamięć długotrwała – „świadoma”, w której przechowujemy ważne informacje z naszego życia, począwszy od dzieciństwa. Druga to pamięć krótkotrwała – „robocza”, której używamy na bieżąco, aby zapamiętać np. jaki jest dziś dzień tygodnia albo co jadłem na śniadanie. Po tętniaku w mózgu w 2005 roku miałem bardzo duże problemy z tą drugą pamięcią – „roboczą”. Pamiętałem wszystko z mojej dalekiej przeszłości, ale w żaden sposób nie mogłem sobie przypomnieć, co robiłem dnia poprzedniego. Codziennie „rodziłem się na nowo”. Mój „twardy dysk” był co noc formatowany. Dlatego na prawie rok zamieszkałem w ośrodku rehabilitacji dla ludzi z urazami mózgu.

Park Terrace Care Center – tak nazywa się ten ośrodek, który zlokalizowany jest w Nowym Jorku w dzielnicy Queens. Miałem tam codziennie kilka godzin indywidualnych, różnych terapii. Uczyli mnie tam samodzielnego życia od podstaw. Na początku mojego pobytu w tym ośrodku ćwiczenia, jakie wykonywałem z terapeutą, były banalnie proste z punktu widzenia zdrowego człowieka, lecz nie były takie dla mnie. Zaczynałem terapię od ćwiczeń typu: „dopasuj kwadratowy klocek do kwadratowego otworu”. Kiedy po prawie roku kończyłem mój pobyt w ośrodku, zadania były o wiele trudniejsze. Pamiętam, że na ostatnie zadanie terapeuta, wiedząc, że potrafiłem gotować, poprosił mnie, żebym przyrządził jakąś potrawę. Postanowiłem usmażyć placki ziemniaczane. Mieliśmy tam jedną salę urządzoną na wzór kuchni, więc mogłem zabrać się do pracy, ale potrzebowałem produktów. A więc kolejną częścią zadania było pójście do sklepu i zrobienie odpowiednich zakupów. Oczywiście mój terapeuta był cały czas obok. Poruszałem się wtedy jeszcze przy pomocy chodzika – „balkoniku”, więc nie było to łatwe zadanie, zważając, że do sklepu musiałem iść około pół kilometra. Całe przedsięwzięcie wykonałem pomyślnie, a placki ziemniaczane wszystkim bardzo smakowały. Gdy teraz raz na jakiś czas odwiedzam ten ośrodek, to terapeuci, którzy pamiętają mnie z okresu, kiedy byłem tam pacjentem, biją mi brawo mówiąc, że rzadko się zdarza, żeby ktoś wrócił do tak dobrej formy jak ja.

Pamiętałem wszystkie rzeczy z mojego dzieciństwa, młodości i dorosłego życia, ale nie pamiętałem, gdzie jestem i skąd się tam wziąłem. Kiedy po prawie roku opuściłem ośrodek rehabilitacji i zamieszkałem w domu mojego brata z jego rodziną, to jeden z moich lekarzy wyjaśnił mi, że „luki pamięciowe” są częstym efektem choroby, jaką przebyłem. Doradził mi prowadzenie notatnika i zapisywanie moich myśli. To bardzo mi pomogło, ale z czasem stało się niepraktyczne, ponieważ te nieaktualne myśli wykreślałem z notatnika, przez co po krótkim czasie stał się bardzo nieczytelny. Dlatego wpadłem na pomysł, żeby te moje „myśli” zapisywać na karteczkach (3×3 sticky notes) i przypinać je do korkowej tablicy, która wisiała przy moim biurku. To było dobre rozwiązanie, ale po krótkim czasie korkowa tablica zapełniła się karteczkami, więc musiałem przyklejać je bezpośrednio na ścianie. Dzięki komputerowi i moim wspaniałym wirtualnym przyjaciołom, których poznaję przez Facebook i często z Nimi piszę, wytrenowałem mój mózg i nie potrzebowałem już zapisywać wszystkich moich „myśli” tak jak to robiłem dawniej. Korkowej tablicy nie mam już od dawna, a nieliczne karteczki przyklejam do kalendarza i nie ma ich tam zbyt wiele!

Dzięki tym ubywającym ze ściany karteczkom miałem wizualny obraz tego, jak w miarę upływu czasu poprawiała się moja pamięć. Z moim bratem i jego rodziną mieszkałem przez ponad 2 lata. Jestem im bardzo wdzięczny, że przyjęli mnie pod swój dach. Tym bardziej, że ze mną w domu zrobiło się w tym czasie ciasno. Kiedy tam mieszkałem, to starałem się intensywnie trenować, chodząc codziennie kilka kilometrów w okolicach domu. Bardzo chciałem się jak najszybciej usamodzielnić, aby móc zamieszkać sam u siebie i nie być dla nikogo obciążeniem. Po dwóch latach przeprowadziłem się do mojego mieszkania w mieście Glen Cove na wyspie Long Island w stanie Nowy Jork i myślę, że zostanę tu już na dobre.

Jeszcze nie jest całkiem dobrze, ale w porównaniu z tym, co było, jest wspaniale. Cieszę się każdym kolejnym dniem i jestem wdzięczny Bogu, że podarował mi „Nowe Życie”. Ten krótki filmik objaśnia, jaki zabieg został wykonany w moim mózgu: https://youtu.be/kCE1zSM1TaA.

P.S. Moje problemy z pamięcią mają jedną pozytywną stronę! Można mi powierzyć wiele ważnych tajemnic, bez obawy że przekażę je dalej!;)  

Tomasz Konieczny
Glen Cove, NY
27 marca 2021


Od redakcji: Dziękujemy Panu Tomaszowi, że zechciał podzielić się z nami oraz z czytelnikami „Białego Orła” swoją historią i życzymy wytrwałości w dążeniu ku lepszemu i zdrowemu życiu. Osoby zainteresowane publikacją na łamach gazety prosimy o nadsyłanie listów do redakcji na adres: info@whiteeaglenews.com.

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -