Pół wieku temu, 23 czerwca 1974 roku, z rąk sekretarza Konferencji Polskiego Episkopatu arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego w Górze Kalwarii przy grobie sługi Bożego ojca Stanisława Papczyńskiego założyciela Zgromadzenia Księży Marianów przyjąłem święcenia kapłańskie. Formacja seminaryjna została poprzedzona okresem jednorocznego nowicjatu i sześcioletnimi studiami teologicznymi seminaryjnej edukacji. Myślę, że słowo powołanie miało dla mnie wtedy inny wydźwięk niż obecnie. Po święceniach pierwsze czternaście lat służyłem posługą duszpasterską kolejno w pięciu mariańskich parafiach w rożnych częściach Polski. Były to kolejno duszpasterskie placówki w Skórcu, Licheniu, Elblągu, Głuchołazach i ostatnia w parafii M.B. z Lourdes na Warszawskiej Pradze.
W 1988 roku pożegnałem Ojczyznę i przybyłem do Stanów Zjednoczonych. Kiedy dziś patrzę na kapłaństwo z perspektywy minionych pięćdziesięciu lat nie mam wątpliwości, że jest ono najlepszą cząstką mojego życia.
Siedem lat temu zostałem zaproszony przez proboszcza polskiej misji miłosierdzia Bożego ks. dr prałata Janusza Burzawę w St. Petersburgu na Florydzie, na okres zaplanowanego przez niego urlopu, który pragnął spędzić w gronie rodzinnym w Polsce. Nieznane są wyroki boskie. Nagły, masywny zawał serca zniweczył jego plany. Uroczystą liturgią mszy św. pogrzebowej pożegnaliśmy księdza proboszcza, który wrócił na wieczny spoczynek do ojczystego kraju do swojej rodzinnej parafii Wietrzychowice w diecezji Tarnowskiej.
Z powodu zaistniałej tak nagłej sytuacji ks. prałat Robert Gibbons proboszcz lokalnej parafii św. Pawła od Gregory Parkes biskupa diecezji St. Petersburg otrzymał nominację na administratora Polskiej Misji Miłosierdzia Bożego. Zaplanowane dwumiesięczne moje zastępstwo zamieniło się na okres siedmioletniej współpracy i posługi duszpasterskiej w Polskiej Misji Miłosierdzia Bożego na Florydzie. Pragnę dodać, że Polska Misja Miłosierdzia Bożego jest formalnie jedyną istniejącą polonijną parafią na zachodnim wybrzeżu w stanie Floryda. Posługą duszpasterską dla lokalnej polonii służę przy parafii św. Pawła w St. Petersburg i odległej o 40 mil parafii pod wezwaniem św. Jakuba w Port Richey. Biskup senior J. Favarola dnia 2 lutego 1991 roku wskazał i udostępnił Polakom te dwa miejsca na terenie istniejących amerykańskich parafii, gdzie od trzydziestu trzech lat swobodnie gromadzą nasi rodacy a kapłani sprawują posługę duszpasterską w narodowym języku.
Znany grecki myśliciel i filozof Heraklit wypowiedział takie słowa: „PANTA RHEI” – wszystko płynie, przyznajemy mu słuszność i rację. Podzielając jego frazę staramy się w polonijnym florydzkim środowisku wspólnie szukać nowych i skutecznych sposobów rozwiązywania istniejących problemów. Dzięki temu, że mamy ludzi szlachetnych pracowitych i oddanych Panu i zaangażowanych w życie religijne Kościoła oraz w sprawy społeczne, pokonujemy wszelkie trudności i rozwijamy się w miarę naszych możliwości i potrzeb. W naszych wspólnotach ciągle rodzą się nowe idee i pomysły, czego żywym dowodem są wspaniale działające nasze polskie kluby, które inspirują nas do wielu nowych i cennych przedsięwzięć. Każdy z naszych klubów: Polskie Centrum im. św. Jana Pawła II czy Polonia Inc. są najlepszym żywym tego przykładem. Podejmują nieustannie nowe ambitne cele i odważne wyzwania. Pragnę również podkreślić przywiązanie do Kościoła Górali z Koła Podhalan nr 79 i nie tylko tych zrzeszonych – ich gorliwość i całkowite oddanie, jak także fizyczną ofiarność. Chcę również mocno zaakcentować ich wielką i silną wolę, w kontynuacji przekazywania następnym pokoleniom wartości i tradycji, wyniesionych z własnych domów i które otrzymali w spadku od swoich już dawno nieżyjących wspaniałych pradziadów!
Kolejną grupą, przed którą chylę czoło to zacni nauczyciele sobotnich polskich szkół, Marii Skłodowskiej – Curie z Clearwater i z Tarpon Springs, którzy poświęcają naszym dzieciom i młodzieży swoje serca i swój wolny sobotni czas. Oddanie pracując w krzewieniu języka polskiego, geografii i historii polski, natomiast najmłodsze klasy prowadzone są dwuletnim programem przygotowującym do pierwszej komunii świętej. Z pełnym poświęceniem i aktywnym zaangażowaniem celebrują wartości pięknych narodowych świąt, które przybliżają dzieciom naszą tradycję związaną rodzimą kulturą, folklorem i obyczajami panującymi w Polsce.
W tym momencie pozwolę sobie zacytować jakże aktualny przekaz: „Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie”. Autorem tych słów jest kanclerz Jan Sariusz Zamoyski. Mimo że od tamtego czasu upłynęło już ponad 400 lat, to ta znakomita sentencja nie straciła nic na swej aktualności. Pedagodzy, rozmaitej maści funkcjonariusze publiczni, którzy mają coś do powiedzenia na „niwie” oświaty, chętnie przytaczają słowa Zamoyskiego. Głęboko wierzę w to, że jeżeli Jezus do czegoś nas zaprasza, to daje siły do realizacji obranych celów. Po ludzku sądząc uważam, że te nawet trudne nasze sprawy zawsze trzeba podejmować i rozwiązywać z Bożą pomocą.
Przed sześciu laty dotknęła mnie poważna choroba – udar mózgu. Gdy czasem przychodzi zmęczenie, nakłada się przygnębienie i trudny dla mnie czas, wtedy za charyzmatycznym mistykiem księdzem z Neapolu sługą Bożym ojcem Dolindo Ruotolo powtarzam słowa „Panie Jezu Ty się tym zajmij”. Bóg jak czegoś chce to będzie, jak czegoś nie chce, to nie będzie. Od Boga zależy nasze życie, a od nas na ile my będziemy trwali przy Bogu. Jeśli chodzi o pogłębianie naszego życia duchowego i wewnętrznego, nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości, że musimy nieustannie uczyć się tego od naszego największego Mistrza – Jezusa Miłosiernego.
Jesteśmy członkami wspólnoty Polskiej Misji Miłosierdzia Bożego. Z tego powodu mamy przywilej przywoływać z zapisków Dzienniczka św. siostry Faustyny zawołanie: „Jezu ufam Tobie”. Hasło to jest dewizą mojego życia.
Wielokrotnie słyszę od moich parafian piękne i budujące mnie, poruszające świadectwa wiary i widzę ich przywiązanie do Chrystusa i aktywne zaangażowanie w życie Kościoła. Taki widok mnie uskrzydla dodaje sił i napawa radością. Niestety – przykro o tym mówić i może pesymistycznie to zabrzmi, taka jest prawda nierzadko, ale słyszę też gniew i ból, a czasami widzę nawet złość i pogardę. Bywają też sytuacje trudne do rozwiązania ludzkich problemów. Potwierdza się znane polskie porzekadło „Gdzie dwóch Polaków, tam trzy partie”. Niestety tacy czasami bywamy. Wtedy często emocje i nerwy biorą górę, ale po ponownym przemyśleniu i przeanalizowaniu spornej kwestii potrafimy wypracować tzw. „złoty środek”. Najważniejszą rzeczą w pracy społecznej oprócz szczerych chęci jest umiejętność dialogu i konstruktywna rozmowa. My te cechy przy dobrej woli ostatnimi laty staramy się wspólnie rozwiązywać. Jest to nasz sukces, który dzisiaj razem nas połączył i służy całej wspólnocie. Bogu dzięki za ludzi oddanych, pracowitych i zaangażowanych dla dobra sprawy, a takich nam dziś nie brakuje. Zawsze w takich sytuacjach otwieram swoje serce i staram się wychodzić im na naprzeciw. Czasami mam spore wątpliwości czy jestem dobrze zrozumiany, dlatego bardzo mi zależy na tym, aby każdy miał przeświadczenie bycia wysłuchanym i usłyszanym. Dla mnie jako kapłana bardzo ważne jest to, aby każda moja rozmowa prowadziła do konkretnych działań a nie kończyła się tylko na miłym spotkaniu przy kawce, ale by doprowadziła do wspólnie wypracowanych i podejmowanych decyzji pozytywnego i sensownego procedowania. Szczerze wyznam, że pogłębianie więzi wzajemnego szacunku i zaufania to jest właśnie moja droga i jest to przemyślany mój cel. W tych intencjach często się modlę wypraszając światło Ducha Świętego i zauważam Jego pozytywne działanie. DEO GRACIAS. Nie pytam ludzi czy wierzą w Boga tylko czy wierzą Bogu? Potrzebujemy razem na nowo odkryć Jezusa – jako centrum naszych pragnień w drodze do zbawienia. Jeżeli chcemy coś zbudować, to tylko wspólnym wysiłkiem angażując w pełni nasze serca i wspólnie razem. To wymaga naszego nieustannego nawracania się. Wtedy nasze piękne pragnienia i dążenia stają się rzeczywistością.
Św. Augustyn przypominał nam o tym wielokrotnie, że „Ludzką rzeczą jest upadać, ale szatańską trwać w grzechu”. Bardzo mi zależy na wierności Ewangelii i autentyczności życia wiarą. Tylko wtedy my sami i nasze wspólnoty odzyskają wiarygodność i tylko w ten sposób przyciągniemy innych do Chrystusa. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie przychodzi to tak łatwo ani lekko, jest to oczywiście długi proces. Nigdy nie wolno nam się zniechęcać i poddawać. Myślę, że jedyną drogą kapłana jest pełne i całkowite oddanie się służbie oraz żmudna i mozolna praca prowadząca do wiary dojrzałej, wiary z osobistego wyboru, a nie tylko ze zwyczaju czy tradycji. Czyli jest to bezwarunkowa służba i pełne oddanie się często biednemu, samotnemu i opuszczonemu człowiekowi.
Nasza wiara nie może być li tylko ckliwą czy sentymentalną – fanatyczną dewocją i pobożnością, ile godnym szczerym i świętym wypełnieniem naszego powołania. Dziś wielkim wyzwaniem dla każdego duszpasterza oraz wszystkich nas w Kościele jest szukanie właściwej drogi prowadzącej do zbawienia. Ja tak to rozumiem, tak czuję i głęboko w to wierzę. Myślmy pozytywnie. Bóg przez swoje słowo dopomina się o prawdę. Sam to wyznał: „Ja jestem drogą prawdą i życiem” (Jan 14.6). Na tym polega nasza wiara, że mamy ufność i wierzymy, że jeśli Chrystus nas do czegoś wzywa, to On sam w nas jest sprawcą chcenia, i działania. Jezu ufam Tobie.
„Własnego kapłaństwa się boję, własnego kapłaństwa się lękam, przed kapłaństwem w proch padam i przed kapłaństwem klękam”. Tak o swoim kapłaństwie pisał znany poeta ksiądz Jan Twardowski. Własnego kapłaństwa się boję. Słowa te wskazują na wielką głębię i tajemnicę, jaką kryje w sobie kapłaństwo. Bliskie memu sercu zawsze były słowa: „Bóg, Honor, Ojczyzna” te wielkie i cenne słowa są dewizą mego kapłańskiego życia.
Dziś w moim jubileuszowym roku pięćdziesiątej rocznicy święceń kapłańskich, jak i po trzydziestu sześciu latach mojej posługi duszpasterskiej na Ziemi Washingtona, snuję refleksję nad tą tajemnicą, usiłując ją pojąć, zgłębić i do końca zrozumieć. Za małe jest moje i każde ludzkie serce, aby tę prawdę do końca zrozumieć. Chcę mocno zaakcentować, że kapłaństwo to służba. Trudne sprawy trzeba z Bożą pomocą podejmować i rozwiązywać, od tego nie da się uciec. Pragnę być wiernym sługą w Chrystusowym Kościele.
Per Maryiam Soli Deo. Tak mi dopomóż Bóg.
Ks. dr Andrzej J. Gorczyca, MIC
St. Petersburg, Floryda, 3 maja 2024 r.