Apele o mobilizację Polonii bądź włączenie się polskich władz do budowania silniejszej Polonii amerykańskiej, podobne do tego, jaki trafił do naszej redakcji od Fundacji Kuryer Polski pt. „Obudź się, Polsko!” i opublikowany tutaj, dają mi zawsze dużo do myślenia. Biorąc pod uwagę różne funkcje, które pełniłem i pełnię, począwszy od wydawcy „Białego Orła”, który ukazuje się w różnych częściach kraju od prawie 20 lat, przez dyrektora wykonawczego APAC w Waszyngtonie (American Polish Advisory Council), po funkcję konsula honorowego RP w stanie Connecticut oraz ostatniego Wielkiego Marszałka Parady Pułaskiego w Nowym Jorku, można powiedzieć, że mobilizacją i budowaniem silniejszej Polonii zajmuję się całe swoje życie. I może właśnie dlatego uznaję tego typu apele za nieco abstrakcyjne i dalekie od realiów sytuacji, w jakiej dziś znajduje się amerykańska Polonia.
Wszystkim nam zależy na silnej Polonii i na silnej, bezpiecznej, sprawiedliwej i rozwijającej się Polsce. Jest to szczytny cel. Ale dotychczas nie słyszałem jeszcze mądrej odpowiedzi na pytanie, jak można zdefiniować silną Polonię przyszłości i sam nie jestem w stanie na to pytanie sobie odpowiedzieć.
Patrząc z perspektywy czasu na polonijną imigrację do USA i jej osiągnięcia, nikt nie powinien mieć wątpliwości, że polscy imigranci zbudowali na amerykańskiej ziemi silną Polonię. Dziedzictwo kulturalne Polonii w tym kraju jest ogromne i nadal dopisywane są do niego kolejne rozdziały. Polonia wybudowała tysiące kościołów, szkół, polskich ośrodków kulturalnych, klubów weteranów, założyła setki organizacji i dziesiątki polskojęzycznych gazet. Od wschodniego po zachodnie wybrzeże zbudowała ogromną infrastrukturę, która odzwierciedlała jej potrzeby w danym czasie. Lecz powodem, przez który ta infrastruktura dziś podupada, nie jest brak motywacji. Jest dziś na nią coraz mniejsze zapotrzebowanie. Dzisiejsza Polonia to ludzie niemieszkający już w polskich dzielnicach, mówiący po angielsku, zasymilowani z kulturą i życiem amerykańskim, często znajdujący się w sferze wygodnie żyjącej amerykańskiej klasy średniej i swobodnie odnajdujący się w amerykańskim mainstreamie. Polonijne dziedzictwo i ta infrastruktura nie jest już dziś naszym całym życiem, jest jego częścią i to na dodatek – w przypadku kolejnych pokoleń – coraz mniejszą. Lista powodów, dlaczego tak się dzieje, jest długa: począwszy od zmian demograficznych po pokoleniowe, ale wątpię, czy powinny się na niej znaleźć brak motywacji czy chęci do działania.
Tu należy oczywiście wspomnieć, że jedyną dziedziną, o którą ta budowana od kilku wieków polonijna infrastruktura nie zahacza, jest polityka amerykańska, w której nigdy jako społeczność nie odegraliśmy znaczącej roli, w przeciwieństwie do naszych sąsiadów, np. z Irlandii, Włoch czy nawet Armenii. Ale czas na budowanie politycznie silnej Polonii też, niestety, już minął. Obecni i przyszli politycy polskiego pochodzenia nie będą pracować na rzecz Polski bądź Polonii, będą zabiegać o interesy swoich wyborców, do których zapewne się nie zaliczamy. Idealnym przykładem jest urodzony w Polsce kongresman z New Jersey – Tom Malinowski, który nie okazał się wielkim sojusznikiem ani Polonii, ani Polski.
Lecz jeszcze szybciej niż Polonia zmienia się Polska. Czy dzisiejsza Polska potrzebuje Polonii? Rozsiana po świecie diaspora jest istotną częścią społeczeństwa każdego kraju, ale trudno mi znaleźć dziś jakikolwiek przykład na to, że jest to dla danego kraju kwestia kluczowa. Na przestrzeni ostatnich 20-30 lat Polacy z całego świata odegrali ogromną rolę w napędzaniu polskiego kapitalizmu. Do dziś stanowią też ogromną część zagranicznej turystyki do Polski. Sporo z nich wraca dziś z emigracji do „domu”. Polonia zamieszkała na całym świecie nadal kultywuje polski język, dziedzictwo i kulturę, a działania te często zasilane są rządowymi pieniędzmi z Polski. I pomimo iż ciężko jest dziś wskazać państwo, w którym polska diaspora kreuje stosunki z Polską, ranga dzisiejszej Polski sama w sobie te stosunki uwarunkowuje i kształtuje. Polska zawsze będzie kluczowym, a być może nawet najbardziej strategicznym partnerem USA we wschodniej części Europy, bez względu na to, czy Polonia wybierze kolejnego radnego, burmistrza czy kongresmena o polskim nazwisku.
Polska powinna traktować swoją diasporę poważnie, inwestować w nią i dawać jej narzędzia do krzewienia polskiej kultury, języka i budowania pozytywnego wizerunku kraju. Robi to każdy kraj i robi to Polska. Ale czy Polska powinna się „obudzić”, jak apeluje autor sąsiedniego artykułu, i uznać, że to przez Polonię prowadzi droga do większych inwestycji w kraju, lepszej współpracy z Waszyngtonem czy większej obecności amerykańskich wojsk na polskiej ziemi? Pewnie nie. Może obudzić powinny się osoby, które uważają, że czasy silnej amerykańskiej Polonii, której potrzebuje Polska, są jeszcze przed nami, bo to one chyba przespały ostatnie 20 lat zmian wśród Polonii, w Polsce i zmian w stosunkach polsko-amerykańskich.
Darek Barcikowski