wtorek, 26 listopada, 2024
Strona głównaDziałySylwetkiPo 20 latach w polityce Karen Majewski wróciła do prywatnego życia

Po 20 latach w polityce Karen Majewski wróciła do prywatnego życia

Po raz pierwszy w historii Hamtramck w stanie Michigan – uważane kiedyś za jedno z najbardziej polskich miast w Ameryce – nie ma polskiego burmistrza. Ostatnim z nich była Karen Majewska, która w listopadzie zeszłego roku przegrała w wyborach z politycznym nowicjuszem i imigrantem z Jemenu. Jego wygrana oznacza, że dziś nie tylko fotel burmistrza, ale cała rada miasta, jest w rękach rosnącej w ilość i siłę muzułmańskiej populacji miasta. O swoim politycznym dorobku, zmieniającym się obliczu Hamtramck i Polonii oraz podziałach, jakie obecnie występują na amerykańskiej scenie politycznej, Karen Majewski rozmawia z „Białym Orłem”.

Karen Majewski przez 16 lat pełniła funkcję burmistrza miasta Hamtramck w stanie Michigan. Fot. Archiwum Karen Majewski

„Biały Orzeł”: Po raz pierwszy w historii miasto Hamtramck nie ma polskiego burmistrza. Co się stało?

Karen Majewski: To dobre pytanie! Myślę, że wpłynęło na to kilka czynników. Przede wszystkim miasto bardzo się zmieniło pod względem demograficznym w ciągu ostatnich 20 lat. Przegraliśmy wybory. Cóż można więcej powiedzieć… Przeciw mnie skierowane były podłe ataki powiązane ze sprawami, które w ogólnie nie powinny być tematem, takie jak powieszenie flagi LGBTQ przed ratuszem miasta.

Funkcję burmistrza miasta pełniła Pani przez 4 kadencje…

Zgadza się. Burmistrzem byłam przez 16 lat, wcześniej przez 2 lata pełniłam funkcję przewodniczącej rady miasta, a rok wcześniej byłam członkiem komisji historycznej.

To prawie dwie dekady w lokalnej polityce. Jak dziś podsumowałaby Pani ten czas?

Myślę, że najbardziej jestem dumna z tego, że przez ten cały czas moje drzwi zawsze były dla wszystkich otwarte. Udało mi się zbudować koalicję, która odsuwała na bok różnice etniczne, rasowe, językowe czy religijne. Moim celem było reprezentować wszystkie społeczności w Hamtramck, budować z nimi relacje i tak właśnie było. Właśnie z tego jestem najbardziej dumna.

Jako historyk etniczności byłam w stanie zrozumieć i docenić różnice między bardzo zróżnicowanymi grupami społecznymi, które nazywały i nazywają Hamtramck swoim domem. Mieszka tu sporo osób polskiego pochodzenia, lecz dziś większość mieszkańców stanowią imigranci z Bangladeszu, z Jemenu. W każdym z tych społeczeństw dzieją się rzeczy, które nie są widoczne dla osób z zewnątrz. Polskie społeczeństwo jest tego idealnym przykładem. Osoby spoza niego, patrzące z zewnątrz, uważają, że to zjednoczona grupa, zgrana i zgodna pod względem poglądów, a tak przecież do końca nie jest. Zawsze starałam się podkreślić, że każde społeczeństwo ma swoją historię, wiążącą się z tym, skąd pochodzi, ale też tę lokalną, która tworzona jest na co dzień. Burmistrz Hamtramck nie ma dużej władzy, codziennym prowadzeniem miasta zajmuje się tutaj manager. Ale burmistrz jest twarzą miasta, a to jest szczególnie ważne, ponieważ Hamtramck stało się miejscem często opisywanym w krajowych i międzynarodowych mediach. Ludzi interesowało to, jak my sobie tutaj radzimy, w tym malutkim, mającym zaledwie nieco ponad dwie mile kwadratowe, miejscu, które gromadzi tak niesamowicie zróżnicowane społeczeństwo pod względem etniczności i kultury. Myślę, że najważniejszym dorobkiem moich 20 lat w polityce jest właśnie kształtowanie wizerunku miasta jako miejsca, które tak naprawdę może służyć jako model dla innych, które również drastycznie się zmieniają pod względem demograficznym, nie tylko tutaj, w Stanach Zjednoczonych, ale tak naprawdę na całym świecie.

Oczywiście nie brakuje tutaj również konfliktów, nie jesteśmy jakimś etnicznym Disneylandem, ale to, że mieszkamy tak blisko siebie w obszarze tych dwóch mil kwadratowych, że jesteśmy sąsiadami, słyszymy codziennie języki, w których rozmawiamy, czujemy zapachy z naszych kuchni, widzimy się w tych samych sklepach i sprzeczamy się o miejsca parkingowe, powoduje że nauczyliśmy się koegzystować, tworzyć jedną całość, zjednoczyć się. To było dla mnie bardzo ważne, aby przekazać takie właśnie przesłanie światu, który się tym naszym małym miasteczkiem tak zainteresował i zafascynował.

Honorowym gestem miasta było niedawne nazwanie jednej z ulic Mayor Karen Majewski PhD Street. Fot. Archiwum Karen Majewski

Kilka lat temu w lokalnym dzienniku pokazana była jemeńska piekarnia, która smażyła pączki na tłusty czwartek. Utkwiło mi to w pamięci do dziś. Co dokładnie spowodowało, że tak zróżnicowane pod tyloma względami grupy żyją tutaj w harmonii i – można powiedzieć – zgodzie? Czy zależało to od osoby, kto stała za sterem i umiała stworzyć na przestrzeni lat taki właśnie klimat?

Myślę, że złożyło się na to kilka czynników. To, co osiągnęliśmy, nie było łatwe. Za kulisami odbywało się wiele negocjacji, rozmów, kształtowania interpersonalnych relacji. Ale tak, zgadza się – sporą rolę odgrywa w tym wszystkim urząd miasta oraz przekaz, jaki kieruje i kształtuje. To było moją rolą. Ale duże znaczenie ma też geografia. Miasto liczy zaledwie 2.2 mil kwadratowych. Jest za małe, żeby powstały w nim osobne, etniczne dzielnice, gdzie na przykład Polacy mieszkaliby w jednej części miasta, a muzułmanie w innej. Tu wszyscy mieszkają i żyją razem. Dzieci chodzą razem do szkół, mijamy się na ulicach, na chodnikach, przy domowych ogródkach. Mówiąc o geografii, należy też wspomnieć, że jesteśmy prawie całkowicie otoczeni miastem Detroit. Lecz to, że w środku tak ogromnej metropolii mieści się małe, osobne miasteczko, zawsze przyczyniało się do naszego poczucia dumy, że jesteśmy z Hamtramck. Ludzie, którzy tu mieszkają, identyfikują się z tym miejscem w sposób, który jest ponad te wszystkie różnice, które nas jako jego mieszkańców wyróżniają.

Czym się Pani dziś zajmuje, po 20 latach w miejskiej polityce? Czy nadal planuje Pani pozostać zaangażowana w miejskie sprawy i w politykę?

Szczerze mówiąc, jestem dziś bardziej zajęta niż kiedy byłam burmistrzem (śmiech). Od lat prowadzę własny sklep z odzieżą. Mam też więcej czasu, aby ponownie zaangażować się w Polsko-Amerykańskie Towarzystwo Historyczne (PAHA), w zeszłym roku napisałam artykuł naukowy opublikowany w Journal of Polish American Studies, który został przez organizację nagrodzony, ostatnio skończyłam kolejny. Przeprowadzam wiele badań i sporo piszę – na co wcześniej brakowało mi czasu. Jestem też nadal zaangażowania w lokalne sprawy, jestem członkiem miejskiej komisji ds. rozwoju – to stanowisko, na które nominował mnie obecny burmistrz.

Uważnie obserwuję to, co się dzieje w Hamtramck, ale ogólnie staram się być trochę z daleka, chcę dać obecnej administracji szansę, aby znalazła własną ścieżkę, własne sposoby i odpowiedzi na bieżące problemy. Obecny burmistrz nie miał żadnego doświadczenia w polityce, w przeciwieństwie do mnie, ponieważ zanim zostałam wybrana na burmistrza, przez dwa lata pełniłam funkcję przewodniczącej rady miasta. Ale to właśnie dlatego musi sam się w tej roli na własny sposób odnaleźć. Nie zgadzamy w wielu sprawach, ale jeżeli są to sprawy dla mnie ważne, śmiało o nich mówię. Jedną z nich jest wciąż toczący się spór wokół flagi LGBTQ. Jestem obecnie członkiem nowo powstałej organizacji LGBTQ w Hamtramck. Staram się być zaangażowana i dostępna, kiedy mogę pomóc, ale robię to bardziej za kulisami. Zdecydowanie jestem dziś bardziej zajęta niż kiedykolwiek, pracując w sklepie, jako historyk i starając się trzymać rękę na pulsie tego, co się dzieje w Hamtramck. Ale prawda jest taka, że budzę się dzisiaj szczęśliwsza, że już nie jestem burmistrzem.

Wspomniała Pani flagę LGBTQ, która zawieszona przed ratuszem wzbudziła wiele kontrowersji. Stała się ona jednym z przewodnich tematów zeszłorocznej kampanii wyborczej. Krytykowano Panią również za chęć zezwolenia na punkt sprzedaży marihuany. Czy Pani poglądy okazały się za bardzo progresywne dla rosnącej muzułmańskiej populacji, wyznającej bardziej konserwatywne wartości?

Nie chciałabym w jakikolwiek sposób charakteryzować lokalnej muzułmańskiej społeczności, ponieważ wśród niej, jak w każdej, istnieją bardzo zdywersyfikowane poglądy. Po pierwsze mówimy o imigrantach z różnych części swata, o różnych doświadczeniach jako imigranci i o różnych pokoleniach. Myślę, że te dwa tematy zostały użyte, aby mnie zaatakować przez małą, lecz dość głośną grupę. To zostało wykorzystane do ataku politycznego i jestem przekonana, że ataki te nie odzwierciedlają w żaden sposób poglądów całego społeczeństwa. Zgadza się, że te dwa tematy zdominowały debatę w trakcie wyborów, ale dla większości osób, nie tylko w Hamtramck, ale całym kraju, tak naprawdę one nie są aż tak bardzo istotne. Do dziś uważam swoje stanowisko w kwestii obu tych spraw za słuszne i odzwierciedlające opinię większości mieszkańców Hamtramck i całego kraju. Nie żałuję tego, że przyjęłam takie stanowisko i że go broniłam, pomimo politycznych konsekwencji.

Temat LGBTQ w ostatnich czasach stał się też jednym z dominujących w polskiej polityce… Czy uważa Pani, że jest on rzeczywiście aż tak bardzo ważny dla całego społeczeństwa, czy raczej jest używany do politycznych celów, tak jak to wedle Pani sugestii miało miejsce w Hamtramck?

Zdecydowanie uważam, że jest on używany de celów politycznych, tak samo jak temat aborcji. Badania opinii publicznej za każdym razem pokazują, że większość osób ma progresywne poglądy w tych kwestiach, ale tematy te coraz częściej używane są do politycznych rozgrywek.

Amerykańska Polonia nigdy nie była silnie reprezentowana w amerykańskiej polityce, w tym w miastach, gdzie nadal mieszka sporo rodaków. W Hamtramck rosnąca muzułmańska populacja krok po kroku przejęła całkowitą władzę, począwszy od rady miasta, w której udało im się obsadzić każdą posadę, po fotel burmistrza. Dlaczego nam, jako Polakom, to się nigdy i nigdzie nie udaje?

To bardzo dobre pytanie. Uważam, że jednym z problemów jest brak przywództwa na ogólnokrajową skalę. Szanse, jakie mieliśmy, zostały zmarnowane. Byłam bardzo często gościem na różnego rodzaju bankietach, wydarzeniach organizowanych przez różne grupy etniczne. Zaczęło mnie zastanawiać, dlaczego na wydarzeniach innych grup etnicznych zawsze byli przedstawiciele największych firm, organizacji, politycy – senatorzy, kongresmani, a na polskich nie. Tych ludzi na polskich imprezach nie ma, uważam że dlatego, że po prostu nie są zapraszani. A przecież Polonia jest tak liczna i ma tak ogromny dorobek… Polonia nie umie budować relacji, szczególnie z osobami czy politykami o innych poglądach. Sama jestem tego idealnym przykładem. Jak patrzę na wsparcie, jakie ja, jako polityk, otrzymałam od polsko-amerykańskich organizacji, to muszę z przykrością stwierdzić, że wcale go nie miałam. Podczas każdej swojej kampanii otrzymywałam więcej wsparcia od bangladeskich czy jemeńskich organizacji niż od polonijnych. Lokalne polonijne media atakowały mnie przy każdej okazji ze względu na to, że jestem demokratką. Lokalne polskie radio atakowało mnie od początku mojej politycznej kariery…

Na podstawie tego, co Pani mówi, czy dziś jest już za późno na budowanie politycznie silnej Polonii?

To kolejne dobre pytanie. Było wiele prób, partyjnych i ponadpartyjnych, ale naprawdę to się nigdy nam nie udało. Dziś od tej największej polskiej migracji do Ameryku dzieli nas już kilka pokoleń. Nie jestem pewna, jak mielibyśmy dokonać tego, żeby stać się teraz znaczącą grupą w amerykańskiej polityce, chociaż bardzo bym chciała, żeby tak się stało. To nie znaczy, że nie mamy w tej dziedzinie żadnego dorobku, ani że nie mamy sojuszników wśród osób, które nie mają polskich korzeni. Ale czy jako Polonia ich wspieramy? Nie do końca. Przykładem jest Marcy Kaptur, kongresmanka z Ohio. Brakuje ogólnokrajowych struktur, ale czy te mają być stworzone od nowa, czy też zreformowane mogłyby zostać obecne – nie znam na to pytanie odpowiedzi. Potencjał w naszym społeczeństwie istnieje i zawsze istniał, lecz pytanie, jak go wykorzystać, nurtuje Polonię praktycznie od zawsze.

Niespełna pół godziny drogi od Hamtramck mieści się polskie seminarium Orchard Lake, które jest dziś na skraju zamknięcia. Wokół placówki toczą się od lat różnego rodzaju spory, temat dalszego istnienia tego miejsca wywołuje liczne kontrowersje. Czy jest jeszcze szansa, aby je uratować?

Zgadza się, że istnienie seminarium jest zagrożone. Natomiast Polska Misja nadal będzie funkcjonowała pod nową nazwą. Brałam udział w działaniach na rzecz tego, aby ją uratować. Zawsze miałam ogromny sentyment do tego miejsca. Obserwowanie tego, co się tam działo, było dla mnie bardzo bolesne. Odnośnie seminarium – biorąc pod uwagę wszystko, od kontrowersji po problemy prawne, z jakimi się boryka, nie jestem w stanie oszacować, jaka będzie jego przyszłość. Niestety to, co się tam dzieje, odzwierciadla większe problemy wewnątrz całego Kościoła, do których ten sam doprowadził.

Karen Majewski z Amandą Jaczkowski, nowo wybranym członkiem rady miasta o polskich korzeniach, która zmieniła wyznanie na islam i nosi nakrycie głowy. Fot. Archiwum Karen Majewski

Jest Pani demokratką. Jak ocenia Pani pracę obecnego prezydenta? Nie cieszy się obecnie dobrymi notowaniami…

Myślę, że był odpowiednią osobą w momencie, kiedy został wybrany. Nie ulega jednak wątpliwości, że zarówno demokraci, jak i cały kraj jest gotowy na kogoś innego, kto zastąpi go za dwa lata. Życzyłabym sobie, żeby jego dorobek w niektórych kwestiach był większy niż obecnie jest, ale równocześnie jestem świadoma, że obwiniany jest za wiele rzeczy, za które nie jest bezpośrednio odpowiedzialny. Natomiast jeżeli chodzi o pytanie, czy powinien ubiegać się o kolejną kadencję, zadaję sobie to pytanie, podobnie jak wielu demokratów. Myślę, że kandydatem z ramienia Partii Demokratycznej za dwa lata powinien być ktoś inny, ale nie znaczy to, że jestem z niego niezadowolona.

Zanim Stany Zjednoczone wybiorą następnego prezydenta, już za kilka miesięcy odbędą się wybory do Kongresu. Czy uważa Pani, że republikanie przejmą w nim władzę?

Wydaje mi się, że listopad będzie bardzo dobry dla demokratów, pomimo tego, co piszą mainstreamowe media. Nie widzę zmian na horyzoncie, myślę, że unieważnienie wyroku w sprawie Roe v. Wade politycznie bardzo zmotywowało demokratów, szczególnie kobiety. Nikt nie powinien lekceważyć siły ich głosu. Ponadto coraz więcej młodych ludzi osiąga wiek wyborczy i rejestruje się do głosowania, a ich poglądy nie są po linii z poglądami Partii Republikańskiej. Myślę, że demokraci są dziś w świetnej formie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Darek Barcikowski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -