Na Florydzie toczy się wojna odnośnie maseczek w szkołach, a temperatura sporu dorównuje już gorącym temperaturom florydzkiego powietrza. Konflikt między gubernatorem DeSantis a okręgowymi radami szkolnictwa sięgnął szczytu, kiedy gubernator zapowiedział, że wstrzyma stanowe wsparcie finansowe dla szkół, które wymagać będą od września aby uczniowie i nauczyciele nosili maseczki.
Wszystko wskazuje na to, że ten drastyczny i kontrowersyjny ruch okazał się dobrym posunięciem dla gubernatora, o którym coraz części pojawiają się pogłoski, iż jego ambicje polityczne sięgają aż Białego Domu. Okręg Broward County na południu stanu, gdzie mieści się drugi największy dystrykt szkolny na całej Florydzie, cofnął decyzję odnośnie wymogu maseczek w publicznych szkołach.
Jeszcze tydzień temu władze dystryktu, powołując się na rekomendacje CDC (Center for Disease Control) aby maseczki były obowiązkowe w szkołach podstawowych bez względu na status szczepienia, ogłosiły, że wymagać będą, aby każda osoba przebywająca w jakimkolwiek budynku szkolnym miała na sobie maseczkę. Kilka dni później gubernator Florydy podpisał rozporządzenie wykonawcze zakazujące szkołom wprowadzenia wymogu noszenia maseczek. Groził też wstrzymaniem funduszy stanowych dla dystryktów, które wbrew zarządzeniu wprowadzą taki wymóg.
Dystrykt Broward County nadal będzie nakłaniał wszystkich do zaszczepienia się i rekomendował, aby uczniowie i pracownicy szkół nosili maseczki. Nie będzie to jednak wymogiem.
WEM