W czwartek, 14 kwietnia, zarówno władze Rosji, jak i Ukrainy podały informację o zatonięciu krążownika „Moskwa”. I choć obie informacje są spójne pod tym względem, to różnią się podane przez oba kraje wersje przyczyn, które doprowadziły do zatopienia okrętu.
„Krążownik „Moskwa” zatonął podczas holowania w warunkach sztormu” – oświadczyło rosyjskie ministerstwo obrony, dodając, że na jednostce doszło do pożaru, wkrótce po tym, jak ukraińska armia poinformowała, że okręt został trafiony dwiema rakietami manewrującymi Neptun.
„Moskwa” była flagowym okrętem Floty Czarnomorskiej i jednym z najważniejszych okrętów wojennych Rosji. Z danych podanych przez rosyjskiego opozycjonistę Ilję Ponomariowa wynika, że służbę na nim pełniło ponad pół tysiąca żołnierzy. Jak dotąd do mediów przedostała się informacja o uratowaniu zaledwie 58 z nich. Akcję ratunkową utrudnia sztorm na Morzu Czarnym.
Strata flagowego okrętu, o tak symbolicznej nazwie, to dla Rosjan duży cios, zarówno o znaczeniu wojskowym, jak i moralnym. – Tylko strata okrętu podwodnego zdolnego wystrzeliwać pociski balistyczne albo Kuzniecowa (jedynego lotniskowca Rosji – red.) byłaby większym ciosem dla rosyjskiego morale i reputacji marynarki wojennej w rosyjskim społeczeństwie – stwierdził w cytowany przez CNN emerytowany kapitan amerykańskiej marynarki Carl Schuster.
WEM