Dawniej były w dzienniczku ucznia, również w dużym dzienniku szkolnym, teraz w elektronicznym. Zmieniają formę, ale wciąż są. Ta metoda mająca pomagać w pracy z dziećmi budzi na przemian śmiech i kontrowersje, czasem wpędza ucznia lub rodzica w poczucie winy. Nie tak powinno być…
„Uderzył kolegę po dzwonku”, „Zjada ściągi na klasówce”, „Zamknął nauczyciela na klucz”, „Nie uważa i biega na lekcjach wf-u”, „Eksponuje swoje ciało na lekcji religii”. Takich nietypowych zapisów pedagogów jest bez liku. Na ile one czy inne – poważniejsze, trafniej sformułowane – pomagają?
Rosnąca świadomość i odwaga społeczeństwa skłania do dyskusji na ten temat. Swego czasu problem poruszano w porannym programie TVN. Psycholog Aleksandra Piotrowska o uwagach powiedziała wprost: „One nic nie wnoszą do wychowania dziecka. Mogą być odbierane jako próba przerzucenia na rodzica odpowiedzialności za to, za co powinien odpowiadać nauczyciel. Jeśli jednak uwaga sygnalizuje jakiś problem wymagający wspólnego rozwiązania, może być bardzo cenna”.
Uwaga nie powinna być skargą na ucznia, a jedynie przekazywać rodzicowi jakąś informację, niekoniecznie negatywną. U niektórych rodziców uwagi wywołują stres, poczucie winy, że dziecko jest „problematyczne”. W domu padają reprymendy: Czemu znowu masz uwagę?!
Badacze zauważają, że uwaga to informacja nie tylko na temat zachowania dziecka, ale przede wszystkim na temat nauczyciela. Mówi o tym, jakich zachowań dzieci nie potrafi zinterpretować, z czym sobie nie radzi, czego się boi, w czym potrzebuje wsparcia lub pomocy rodziców. Fachowcy podpowiadają, że zamiast kląć na dziecko i nauczyciela, należy odpisać w stylu: „Dziękuję za informację. Czego by Pan w związku z tym od nas, jako rodziców, potrzebowałby? Jak możemy wesprzeć w pracy z naszym dzieckiem? Jeżeli jest potrzeba spotkania i rozmowy, pozostajemy do dyspozycji.” Niektórzy nauczyciele błędnie stosują uwagi jako formę kary dla ucznia. Warto zapytać dziecko o jego wersję wydarzeń, zrozumieć motywy. I zachować pewne uwagi na pamiątkę, po latach będą już tylko zabawnym wspomnieniem, nie źródłem stresu i złości.
H.K.