Zaprzysiężenie Joe Bidena na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych natychmiast uruchomiło w polskiej polityce komentarze co do przyszłości stosunków polsko-amerykańskich. Choć pytań jest sporo, to niektórzy mają już nie tylko gotowe odpowiedzi, ale wręcz całe scenariusze na najbliższe lata.
Na prawicy, która rzecz jasna liczyła na zwycięstwo Donalda Trumpa i kontynuację świetnych relacji, przekładających się na konkretne projekty, umowy i kontrakty, zapanowała niepewność. I wcale nie wynika ona z wizji snutych przez opozycję, o których za chwilę, lecz z uzasadnionych przypuszczeń, że do Joe Bidena rzeczywiście mogą docierać tylko wybrane informacje na temat Polski i jej obecnych władz. Wszyscy pamiętamy przecież jego kontrowersyjną wypowiedź z kampanii wyborczej, w której porównał Polskę i Węgry do Białorusi („Popatrzcie, co dzieje się na Białorusi, w Polsce i na Węgrzech, oraz na wzrost totalitarnych reżimów na świecie”). Jaką przyszłość czeka współpraca polsko-amerykańska, jeśli prezydent Biden rzeczywiście tak myśli? Czy była to pomyłka, zbyt duże uproszczenie, czy tzw. skrót myślowy? Czy tak doświadczony polityk jak 78-letni Joe Biden, który od kilkudziesięciu lat zajmuje się polityką zagraniczną, mógł świadomie porównać demokratycznie wybrany polski rząd do totalitarnego systemu na Białorusi, który strzela do swoich obywateli?
Z kolei po drugiej stronie polskiej sceny politycznej dominuje przekonanie, niekiedy wręcz ekstaza, że Stany Zjednoczone pod dowództwem nowego prezydenta będą dążyć do zmiany rządu w Polsce. Taki scenariusz zbudowano w oparciu nie tylko o cytowaną wyżej wypowiedź, ale również o lewicowy program Demokratów, która kontrastuje z konserwatyzmem Zjednoczonej Prawicy. Co niektórzy dodają do tego jeszcze osobistą przyjaźń prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem Donaldem Trumpem, co miałoby automatycznie działać w oczach prezydenta Bidena na niekorzyść polskich władz.
Te wszystkie scenariusze, teorie i fantasmagorie w oczywisty sposób abstrahują od faktycznych interesów, jakie Stany Zjednoczone mają nad Wisłą i w całym regionie Europy środkowo-wschodniej. Czy różnice światopoglądowe staną na drodze do dalszego wzmacniania amerykańskich wojsk w Polsce? Czy nagle Amerykanom przestanie się opłacać sprzedaż gazu LNG? Czy amerykański kapitał nagle wycofa się z Polski, gdzie czerpie olbrzymie dochody? Czy zniesienie obowiązku wizowego dla Polaków nagle zostanie uznane w Waszyngtonie za niekorzystne dla Ameryki?
Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale są w Polsce środowiska, które na powyższe pytania odpowiedzą „tak”. A takie myślenie bierze się nie tylko z niewiedzy, braku informacji, ale też z prymitywnego pomieszania krajowej polityki ze światową geopolityką. Sprowadzanie nowego rozdziału polsko-amerykańskich relacji do tezy „Biden nie lubi PiS-u” jest tak samo infantylne jak stwierdzenie, że prezydent Trump nie współpracowałby z Polską, gdyby w latach 2017-2020 rządziła Platforma Obywatelska.
Utrzymana w bardzo przyjaznym tonie odpowiedź Joe Bidena na list Andrzeja Dudy jest pierwszym dowodem na to, że wymiana handlowa między Polską a Ameryką wciąż będzie rosła i że Waszyngton nadal będzie wspierał polską rację stanu. Oczywiście z wzajemnością.
Arkadiusz Rogowski