18 maja 2020 roku przypadała setna rocznica urodzin Karola Wojtyły, późniejszego papieża Jana Pawła II. Z tej okazji chcielibyśmy przypomnieć jego dwie wizyty w Amerykańskiej Częstochowie, które odbył jeszcze jako kardynał.
Kardynał Karol Wojtyła dużo podróżował. Odwiedzając wiele miejsc na mapie świata, zawitał także do Duchowej Stolicy Polonii, Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown, w 1969 oraz 1976 roku.
28 sierpnia 1969 roku przyleciał do Kanady, gdzie spędził trzy tygodnie, a następnie, zaproszony przez Polonię z Pittsburga, w Pensylwanii, wspartą orędownictwem ówczesnego kardynała Johna Wright’a, przybył do Stanów Zjednoczonych.
Wizyta w Kanadzie miała znamię oficjalnej. Kardynał Karol Wojtyła reprezentował episkopat Polski. Dwutygodniowy pobyt w Stanach Zjednoczonych miał charakter prywatny. Pomimo tego harmonogram wizyty był dosyć napięty. Kardynał często zmieniał środki lokomocji, przemierzając tysiące kilometrów, by móc uczestniczyć w rozlicznych uroczystościach religijnych i spotkaniach polonijnych, między innymi w: Cleveland, Hartford, Pittsburgu, Chicago, Detroit, Bostonie, Doylestown i Nowym Jorku. Wizyta w Domu Matki, w Amerykańskiej Częstochowie była dla gości z Polski wielkim i miłym zaskoczeniem. W księdze gości kardynał Wojtyła pozostawił taki wpis: „Będąc głęboko poruszonym w dniu, w którym wspólnie z Kardynałem Królem, arcybiskupem Filadelfii, celebrowaliśmy Najświętszą Ofiarę w Amerykańskiej Częstochowie”. Kardynał Jan Król z Filadelfii przyjął gościa bardzo serdecznie i ciepło.
Drugi pobyt w Sanktuarium miał miejsce w dniach 1-8 sierpnia 1976. Kardynał Wojtyła uczestniczył w Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii jako przewodniczący osiemnastoosobowej delegacji Episkopatu Polski, najliczniejszej spośród episkopatów zagranicznych.
Pobyt kardynała Wojtyły wspominają po latach ojcowie paulini, którzy posługiwali wówczas w Amerykańskiej Częstochowie.
O. Sebastian Hanks w 1969 roku rozpoczynał formację zakonną jako nowicjusz. Wspomina, że wizyta kardynała Wojtyły przypadła na bardzo gorący wrzesień. Pomimo tego w mszy świętej sprawowanej przez kardynała na wolnym powietrzu uczestniczyło blisko 200 księży i ponad 22 tys. pielgrzymów. Z opowieści O. Sebastiana dowiadujemy się, że kardynał dużo w tym czasie podróżował i wracał do klasztoru dopiero na wieczór. Jednego z tych wieczorów doszło do ciekawej sytuacji. O. Sebastian tak to relacjonuje: „Byliśmy nowicjuszami i oglądaliśmy telewizję w sali rekreacyjnej, gdy zapukał do nas i wszedł kardynał Wojtyła. Był ubrany w szorty i t-shirt. Powiedział do nas po angielsku: „Chciałbym pizzę”. Odpowiedzieliśmy, że nie mamy pieniędzy. Wojtyła wyszedł i wrócił z banknotem pięćdziesięciodolarowym mówiąc, byśmy poszli po pizzę. Poszliśmy zatem i zamówiliśmy pizzę, po czym zjedliśmy ją z nim, rozmawiając. Tak spędziliśmy cały wieczór z Wojtyłą”. Przyjazd kardynała Wojtyły był dla Ojca Sebastiana sporym zaskoczeniem, gdyż nikt nie powiedział im wcześniej o przylocie gościa zza żelaznej kurtyny.
Drugim ze świadków wizyt kard. Wojtyły w Amerykańskiej Częstochowie jest o. Edward Volz, posługujący obecnie w Kittanning w Pensylwanii. Z opowieści o. Edwarda dowiadujemy się, że kard. Karol Wojtyła mówił doskonale po angielsku. Był niezwykle inteligentny, przez co miał łatwość w nauce języków, potrafił porozumiewać się nawet po chińsku. Poza tym o. Edwarda uderzyło świątobliwe życie, jakie kard. Wojtyła prowadził. – Nigdy nie czytał homilii, ale zawsze mówił z głowy – zauważa o. Edward. O. Edward służył jako kierowca kardynała w czasie jego licznych wyjazdów po Stanach Zjednoczonych. Pewnego dnia miał go zabrać na lotnisko i bardzo się martwił, gdyż było już późno, a Wojtyła długo modlił się w kaplicy. „Musimy już jechać” – nalegał o. Edward, na co Wojtyła odpowiedział: „Och, za bardzo się przejmujesz”. Gdy potem dotarli na lotnisko, okazało się że samolot jest opóźniony, co Kardynał skwitował krótkim: „Mówiłem ci”.
Innego razu zrobiono wielki tort dla kardynała, na szczycie którego wstawiono model katedry wawelskiej. Model był tak dokładny, że można było nawet otworzyć drzwi i zobaczyć ołtarz w środku. Wojtyła tak bardzo się nim zachwycił, że poprosił, aby mu przesłać model do Polski.
Pewna rodzina z małą córeczką ubraną w tradycyjny polski strój odbierała kardynała z lotniska. Wojtyła przez całą podróż powrotną z lotniska do Sanktuarium trzymał dziewczynkę na kolanach i śpiewał jej.
O. Edward wspomina otwartość kard. Karola Wojtyły w stosunku do każdego człowieka. – Z każdą osobą, z którą rozmawiał, rozmawiał naprawdę szczerze. Dla nikogo nie szczędził czasu. Chciał mieć pewność, że po rozmowie z nim każdy odejdzie uzdrowiony, poczuje się ważny. Był prawdziwym księdzem, z kapłańskim sercem i duszą. Tak naprawdę nigdy nie był „biskupem”, czy „kardynałem”, zawsze był po prostu księdzem – opowiada. Warto dodać, że o. Edward odwiedzał Wojtyłę po jego wyborze na Stolicę Piotrową. Papież dobrze pamiętał Amerykańską Częstochowę i zawsze pytał, jak się wiedzie Sanktuarium.
W swoim kazaniu wygłoszonym w Sanktuarium we wrześniu 1969 roku kard. Karol Wojtyła wyraził swoją radość z przybycia do Amerykańskiej Częstochowy i spotkania z Matką Bożą. Zaznaczył również potrzebę Polaków bycia blisko Maryi, gdziekolwiek żyją w świecie. – Drodzy Rodacy, pragnę przede wszystkim dać wyraz mojej ogromnej radości, która płynie stąd, że się spotykamy w Częstochowie. Wprawdzie nie w tej Częstochowie na Jasnej Górze w Polsce, ale w Częstochowie Amerykańskiej. (…) Jakże wielkim wzruszeniem jest dla mnie znaleźć się dzisiaj tu, na ziemi amerykańskiej. I tu na ziemi amerykańskiej również trafić do Częstochowy. Wprawdzie nazywa się ona tutaj w języku angielskim Doylestown, ale my wiemy, że to jest Amerykańska Częstochowa – mówił w swej homilii przyszły papież. – Również tutaj zaprosiliście Matkę Bożą do swojej Amerykańskiej Częstochowy, żeby Ona była wśród was, żeby tak samo rozumiała, jak rozumie na Jasnej Górze; żeby tak samo odpowiadała, jak odpowiada na Jasnej Górze; żebyśmy w tym przedkładaniu Jej naszych spraw stanowili jedno i żeby Ona od nas i tam, i tu, jedno stale słyszała i jednako mogła nam odpowiadać tak, jak w Kanie Galilejskiej. (…) Widocznie Polacy nigdzie na świecie się bez Częstochowy nie obejdą. To już jest taki nasz los – błogosławiony los. Polacy nigdzie bez Częstochowy się nie obejdą. I bez obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, który im mówi, mówi im o nich samych. To jest taki obraz szczególny, który przedstawia Matkę Bożą, a nam Polakom mówi o nas! – mówił.
o. Maciej Karpiński OSPPE