W sezonie letnim parafię św. Stanisława Biskupa i Męczennika na Manhattanie w Nowym Jorku odwiedzają osoby z różnych zakątków świata. Jedną z nich jest ks. Wojciech Szubzda, ojciec duchownym alumnów Wyższego Seminarium Duchownego w Karagandzie, który od siedmiu lat posługuje na misjach w Kazachstanie.
Posługuje Ksiądz obecnie w kraju ośmiokrotnie większym od Polski. Dlaczego Kazachstan?
Ks. Wojciech Szubzda: Sześć lat temu podczas Mszy Krzyżma w Wielki Czwartek biskup podczas homilii powiedział, że Kościół musi być apostolski, że powinniśmy patrzeć na potrzeby Kościoła na całym świecie, że nie możemy ograniczać się do potrzeb naszego białostockiego kościoła. Wyraził swoje pragnienie, że byłby rad, jeśli ktoś zdecydowałby się na misje. Nigdy wcześniej nie myślałem o misjach, ale kiedy w młodości byłem nieszczęśliwym człowiekiem, nie widziałem sensu w życiu, wówczas Bóg mnie powołał do kapłaństwa i znalazłem sens swojego życie. Postanowiłem być więc posłuszny Bogu, ponieważ zdałem sobie sprawę z tego, że tylko Bóg wie, jak mnie uszczęśliwić. Powiedziałem biskupowi, że jestem gotów pojechać, a na pytanie, czy wolę Afrykę, czy wschód, wybrałem tę drugą opcję, bo uznałem, że język rosyjski będzie łatwiejszy do nauczenia niż afrykańskie języki. Biskup zadecydował, że pojadę do Kazachstanu. Wtedy nie byłem nawet pewny, gdzie znajduje się ten kraj. Dziś mam wrażenie jakby Bóg stworzył Kazachstan specjalnie dla mnie. Pewien Kazach mi kiedyś powiedział, że może paszport mam polski, ale duszę mam kazachską.
Jakie były początki posługiwania? Co dziwiło, co przerażało, co fascynowało?
Moje pierwsze wrażenie to był zadziwienie, że chociaż ludzie wyglądają inaczej, mają zupełnie inną mentalność, to jednak w środku mamy te same tęsknoty: chcemy kochać, być kochani, chcemy być szczęśliwi, szukamy sensu życia i nawet jeśli wprost tego tak nie nazywamy, chcemy Boga.
Jaki panuje model rodziny w Kazachstanie?
Oczywiście Kazachstan, jak i inne kraje, jest zróżnicowany i jest trudno uogólniać. W dużych miastach wielki wpływ ma już europejskie myślenie, ale u Kazachów szczególnie w tych mniejszych miastach rodziny są nawet kilkunastoosobowe, dzieci mają wielki respekt w stosunku do rodziców, mężczyzna odpowiada za wychowanie dzieci, dba o żonę, marzeniem żony jest uszczęśliwić męża. Oczywiście nigdzie nie jest idealnie, też są wypaczenia i nadużycia, ale na pewno dla przeciętnego Kazacha rodzina jest największym skarbem. Nie widziałem w Kazachstanie domu starców, dziadkowie to świętość.
Jaka jest mentalność ludzi stepu?
Rzeczywiście to, co nas najbardziej różni, to mentalność. Tam ludzie cenią bardziej odpoczynek, obcowanie ze sobą, tymczasem my, Polacy, bardziej aktywność i pracę. W Polsce nigdy bym sobie nie pozwolił siedzieć, pić herbatę i gadać o niczym parę godzin, a tu wydaje się, że to najlepiej spędzony czas.
Większość mieszkańców tego rejonu to wyznawcy…?
Islamu (około 70%), tutejsi muzułmanie nie są radykalni, ani nawet zbyt religijni, traktują Islam jako pewną tradycję i tożsamość narodową. Myślę, że podobnie jak dla wielu Polaków chrześcijaństwo stało się naszą tradycją, kulturą, a już niekoniecznie miejscem spotkania z żywym Bogiem. Ale to moja osobista ocena, która może być nieobiektywna.
Jak wygląda współpraca z nimi?
Nie mam złych doświadczeń. Ludzie są różni, muzułmanie też są bardzo różni, ale na pewno są dość otwarci na chrześcijaństwo, mają szacunek do duchownych. Pamiętam jak przyszło raz kilku młodych Kazachów do kościoła, znaleźli mnie i jeden z nich powiada tak: „Dusza mnie boli. Lekarz nie pomoże. Musimy porozmawiać”.
Ilu jest katolików i jak wygląda ich religijność?
Katolików jest mniej niż 1%. Są trzy diecezje i jedna administratura. Średnio w każdej diecezji jest kilkanaście parafii. W niedzielę przychodzi do kościoła od kilku do 300 parafian. Ich pobożność jest bardzo zależna od kapłana, który służy w parafii, a księża są z całego świata: z Polski, Słowacji, Indonezji, Filipin, Niemiec, Włoch, Hiszpanii… Również są już pierwsi miejscowi księża. To w dużej mierze zależy od ich pobożności, od ich wiary.
Czy osoby, z którymi się Ksiądz spotyka, chcą słyszeć o Jezusie?
O tak. Bardzo mnie to urzeka, że jeśli kłócimy się na jakiś temat i ktoś znajdzie w tej kwestii odpowiedź Chrystusa, kwestia jest ostatecznie zamknięta. Co ciekawe, nawet muzułmanie, jeśli dowiedzą się, że jestem księdzem, natychmiast zadają kluczowe pytanie: „To kim jest Chrystus?”.
Czego można się od mieszkańców nauczyć i czy Księdza mentalność zdążyła się nieco zmienić?
Myślę, że od każdego człowieka można się czegoś nauczyć, albo przynajmniej popatrzeć z innej perspektywy na rzeczywistość, szczególnie od człowieka, który myśli zupełnie inaczej. Ja najbardziej jestem im wdzięczny za to, że nauczyli mnie szczerości, otwartości, swobodnego wyrażania siebie, mówienia w twarz człowiekowi tego, co o nim myślę, nauczyli mnie kłócić się bez obrazy. Dziś wydaje się, że mogę podejść do każdego człowieka na ulicy i zacząć z nim rozmawiać jak z dobrym znajomym. Nigdy nie zapomnę, kiedy wylądowałem w zupełnie obcym mieście, a ludzie przyjęli mnie jak swojego, zaczepiali na ulicy, rozmawiali. W zupełnie obcym mieście poczułem się jak w wielkiej rodzinie. W Kościele mówimy do siebie bracia i siostry, a tam poczułem się rzeczywiście ich bratem.
Czy łatwo było przestawić żołądek na jedzenie w Kazachstanie?
Jeśli ktoś nie lubi mięsa, nie ma czego szukać w Kazachstanie. Kuchnia kazachska to zasadniczo mięso: baranina, konina, wołowina. Ze zrozumiałych powodów wieprzowina jest mniej popularna. Ja jestem miłośnikiem mięsa, więc mój żołądek nie zauważył zmiany kuchni.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał o. Michał Czyżewski