Z profesorem Alexandrem J. Motylem, wybitnym amerykańskim politologiem rozmawia Waldemar Piasecki.
„Biały Orzeł”: Czy buntu Prigożina można się było spodziewać? Taką opcję sugerował Pan już dwa miesiące temu.
Prof. Alexander Motyl: Tak, faktycznie kilka tygodni temu zasugerowałem, że Prigożyn może zrobić pierwszy ryzykowny krok w celu obalenia Putina. Nie spodziewałem się jednak marszu na Moskwę. Ważniejsze jest to, że niezadowolenie elit z Putina ogromnie wzrosło, na co zwróciło uwagę wielu rosyjskich analityków, oraz że Prigożyn miał temperament i siłę, by rzucić mu wyzwanie
Czy nastąpiło to dlatego, że Grupę Wagnera chciano wcielić do armii rosyjskiej czy może chodziło o coś jeszcze? Może otrzymał jakąś inspirację zewnętrzną? Na przykład jakichś kręgów opozycyjnych wobec Putina…
Prigożyn mówi, że jego celem było uratowanie Grupy Wagnera przed Ministerstwem Obrony – co z pewnością jest prawdą. Twierdzi, że nie miał zamiaru obalić Putina – co może być prawdą, ale tego nie wiemy. Jeśli chodzi o podżeganie z zewnątrz, myślę, że odpowiedź brzmi nie. Jeżeli są w Moskwie tacy, którym akcje antyputinowskie są miłe, to na pewno siedzą cicho i nie pozostawiają śladów inspirowania kogokolwiek. Wyczekują.
Dlaczego Putin tak spanikował? Wyjechał z Moskwy, wygłosił patetyczno-histeryczne orędzie, zamiast pokazać siłę i zdecydowanie?
Putin musi wiedzieć, że wszystkie wypowiedzi Prigożyna o prowadzeniu wojny i niekompetencji Kremla są prawdziwe oraz tak odbiera je sama armia rosyjska oraz – co dla niego groźniejsze – lud rosyjski. Musi wiedzieć, że elity są z niego niezadowolone, a szybko rośnie też niezadowolenie społeczne. Oczywiście dobrze wie, że gospodarka ma ogromne kłopoty, a wojna idzie źle. On naprawdę wierzył, że Prigożyn nie tylko dokonuje zamachu stanu, ale że ten zamach może się udać. Dlatego działał panicznie. Właśnie dlatego, że jego pozycja jest słaba.
Dlaczego Prigożyn zatrzymał się o 200 km od Moskwy, a nie chociażby na jej przedmieściach? Jedna z wersji mówi, że drogę zagrodził mu gubernator Tuły – Aleksiej Diumin, dawny ochroniarz, potem adiutant Putina, zastępca szefa FSB i główny operator aneksji Krymu, a potem wiceminister obrony. Uważa się, że Putin stawia na tego 50-latka,
jak kiedyś na Putina postawił Jelcyn. To podobno Diumin negocjował z Prigożinem, a Łukaszenko był tylko figurantem…
Nie wiemy czy tak naprawdę było, choć oczywiście wiemy, kim jest Diumin i należy na tego faceta zwracać baczną uwagę. Wiemy natomiast, że siły Prigożyna przemaszerowały 780 kilometrów bez żadnego oporu ze strony wojska i policji, a ludność zdawała się go wspierać. Sugeruje to, że miał wsparcie lub nawet ochronę sił czekistowskich FSB lub nawet armii, które mogły chcieć osłabić Putina. Jak? Ujawniając jego bezczynność i nawet bezbronność wobec biegu wypadków. Unikanie wykorzystania władzy ani zaangażowania się w potencjalną wojnę domową. Ale to tylko teoria… Myślę, że Łukaszenko widząc tę putinowską inercję negocjował z Prigożynem i większość analityków jest co do tego zgodna. Chwycił szansę podniesienia swej pozycję w oczach Putina i wyjścia z roli wasala. Czy wasal Łukaszenko nadal jest wasalem? Prawdopodobnie juź nie. On już nie będzie jako pierwszy otwierał w Mińsku parasola, kiedy zobaczy w telewizji, że w Moskwie zaczęło padać.
Czy wierzy Pan, że Prigożyn i Grupa Wagnera rzeczywiście trafią na Białoruś?
Cała formacja, na pewno nie. Niektórzy pójdą do domu, inni wstąpią do rosyjskich sił zbrojnych, a jeszcze inni trafią na Białoruś lub do Afryki. Nie rozumiem, co Prigożyn miałby realnie robić na Białorusi. Nie mogę też sobie wyobrazić, że Łukaszenko byłby szczęśliwy, gdyby Prigożyn i jego wojsko siedzieli wokół koszar na Białorusi. Ich obecność może tylko przysporzyć mu kłopotów. Próbuje zachować pozory mówiąc o jakichś wspólnych ćwiczeniach poligonowych wagnerowców z wojskiem białoruskim, ale ja w to nie wierzę. Także samemu Putinowi, który już teraz nigdy nie może być pewien, czy i kiedy Prigożyn znowu nie zacznie spiskować przeciwko niemu. To sugeruje mi, że Łukaszenko raczej będzie namawiał Wagnera do wyjazdu do Afryki, a Putin będzie próbował zabić Prigożyna. Tak jak to robił z wieloma przeciwnikami.
Czy wariant obecności Grupy Wagnera na Białorusi może stanowić zagrożenia dla Kijowa? Prigożyn może przecież otrzymac zadanie uderzenia na stolicę Ukrainy z Białorusi, skąd ma o wiele bliżej niż z Donbasu.
Jest to możliwe, choć liczba gotowych do walki wagnerowców na Białorusi będzie prawdopodobnie znacznie mniejsza niż obecnie, ich ciężki sprzęt może zostać przejęty przez wojsko. Łukaszenko nie będzie chciał, aby Białoruś brała udział w wojnie, choćby dlatego, że mogłoby to zagrozić jego władzy. Z tego punktu widzenia jakikolwiek atak wagnerowców na Ukrainę może być dla Łukaszenki ryzykowny.
Skąd się bierze taka popupularność Prigożina na zarówno w armii rosyjskiej jak i wśród społeczeństwa rosyjskiego?
Ludzie wiedzą, że wojna idzie źle, a system Putina jest niekompetentny i skorumpowany. Prigożyn mówi prawdę o wojnie i jej zbrodniczych architektach.
Wyraźnie oskarżył Szojgu, że ten faktycznie wywołał wojnę, bo marzyła mu się nominacja marszałkowska, choć sam w wojsku nie służył. Nikt w reżimie takich rzeczy jak Prigożyn nie opowiada.
Jakie znacznie ma ta jednodniowa rebelia Prigożyna dla Ukrainy?
To doskonała wiadomość. Najwyraźniej rosyjska elita polityczna jest podzielona i wyraźnie podzielone są siły zbrojne. Wszelkie podziały i trudności wewnątrz rosyjskiego państwa i wojska osłabiają Rosję, a wzmacniają Ukrainę.
Co ona oznacza dla Rosji?
Putin został zdemaskowany. Król jest nagi. Jego autorytet upada. Jego system się rozpada. Prawdopodobieństwo jego obalenia znacznie wzrosło. Jeśli odejdzie, jego system też pójdzie w kierunku, jaki wskazywali obrońcy Wyspy Węży. A to z kolei może oznaczać początek końca Federacji Rosyjskiej.
Co dla Putina? Czy może przyśpieszyć jego upadek? Na przykład jeszcze przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi?
Absolutnie. Putin jest słaby i wygląda na słabego, i wszyscy o tym wiedzą. Jego dni urzędowania dobiegają końca…
Czyli tak jak przewidział Pan w swojej głośnej książce „Ostatnia stacja Pituna”, w której rosyjskiego despotę różni od Putina tylko przestawinie liter w nazwisku?
Jego podróż do ostatniej stacji z napisem „Koniec” coraz bardziej przyśpiesza. Pytaniem pozostaje czy ten finał będzie bardziej groteskowy czy dramatyczny.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Waldemar Piasecki, Nowy Jork