„OtwieraMY” – pod takim hasłem setki przedsiębiorców z całego kraju postanowiło wbrew obowiązującym obostrzeniom otworzyć swoje restauracje, bary i kawiarnie. Ostatecznie na ten krok zdecydowało się w styczniu tylko kilkudziesięciu właścicieli, za co grozi im nie tylko wysoki mandat, ale również brak możliwości skorzystania z rządowej tarczy antykryzysowej.
– Zaczęli do mnie przychodzić ludzie. Stworzyła się prężna grupa inicjatywna. Później poszła już pewnego rodzaju fala. My tylko staramy się stworzyć narzędzie wykorzystujące środki, które są dostępne – mówił dla tygodnika „Najwyższy Czas” Sebastian Pitoń – lider akcji „Góralskie veto”.
23 stycznia br. otworzyła się m.in. największa restauracja na Krupówkach w Zakopanem, która udostępniła klientom połowę z 240 miejsc. Chętnych nie brakowało – natychmiast utworzyły się ogromne kolejki. – Zdecydowaliśmy się otworzyć, bo nie mieliśmy już wyjścia. Zatrudniamy niemal 40 osób, których nie chcę mieć na sumieniu. Codziennie ktoś przychodzi z płaczem, że nie ma na czynsz, na prąd, na wodę. Otwieramy naszą restaurację w pełnym reżimie sanitarnym, jesteśmy do tego przygotowani tak samo jak spełniliśmy je podczas wakacji – tłumaczył kierownik sali Stanisław Gut. Na podobny krok zdecydowali się również właściciele dyskotek w Nysie czy w Tarnowie.
Zbuntowanych przedsiębiorców wspierają posłowie i działacze Konfederacji, oferując m.in. pomoc prawną. – Czas rozmów, dialogu, apelowania, przekonywania skończył się kilka miesięcy temu. Teraz został jedynie opór – mówił w jednym z wywiadów ekonomista konfederacji Sławomir Mentzen.
Strona rządowa odpowiada, że poszkodowani wskutek lockdownu przedsiębiorcy mogą skorzystać z Tarczy Antykryzysowej 6.0 oraz Tarczy Finansowej 2.0. – Ci przedsiębiorcy, którzy złamią warunki rozporządzania, po prostu nie otrzymają pomocy – podkreślał wicepremier Jarosław Gowin. – W tym lub przyszłym roku chcemy osiągnąć poziom gospodarczy sprzed pandemii. Bardzo zależy nam na sprawnym procesie wsparcia z Tarczy – dodał premier Mateusz Morawiecki.
opr. bo