Hubert Hurkacz będzie miał co wspominać po turniejach w Azji. W Szanghaju fetował wygraną w zawodach ATP Masters 1000, a trzy dni później w Tokio przełknął gorycz szybkiej porażki w turnieju ATP 500.
Finał w Szanghaju był reklamą tenisa. Hubert Hurkacz z Andriejem Rublowem grali na doskonałym poziomie, ale na koniec to Polak pokonał Rosjanina 6:3, 3:6, 7:6(8), choć w tie-breaku było już krucho (2:5). „Hurki” sukces zadedykował babci, a brawo bił mu m.in. Roger Federer.
Pula nagród w chińskich zawodach wynosiła 8.8 mln dolarów, z czego polski tenisista uszczknął 1.26 mln (5 milionów i 430 tysięcy złotych). Dla Huberta był to ósmy finał w turniejach rangi ATP, z czego siódmy zwycięski.
Czasu na odpoczynek nasz zawodnik miał bardzo mało, bo musiał lecieć do Japonii, gdzie dzień później rozpoczął się turniej ATP 500 (pula 2.013 mln dolarów)
Polak do akcji wkroczył w trzeci dzień zawodów, ale nieoczekiwanie już w I rundzie przegrał z Zhinzhenem Zhangiem 6:3, 4:6, 6:7(4). W Kraju Kwitnącej Wiśni nie zdążył raczej z regeneracją, bo w meczu z Chińczykiem miał 41 niewymuszonych błędów.
Porażka w Tokio oznacza, że wrocławianin nie poprawi pozycji w rankingu ATP Race (obecnie 11.), który decyduje o kwalifikacji do ATP Finals 2023. Kolejne punkty są do zdobycia w Europie, w Bazylei (ATP 500) i Paryżu (ATP Masters 1000).
tom