Posłanki KO poinformowały, że zebrano pół miliona podpisów pod obywatelskim projektem ustawy ws. refundacji procedury pozaustrojowego zapłodnienia metodą in vitro, który złożyły w czwartek w Sejmie. Podkreślały, że projekt stanowi test dla PiS, czy faktycznie chce walczyć z bezpłodnością w Polsce.
Na czwartkowej konferencji prasowej w Warszawie z udziałem członków Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Tak dla In Vitro”, posłanki i posłowie KO poinformowali, że zebrano pół miliona podpisów pod obywatelskim projektem ustawy ws. refundacji procedury pozaustrojowego zapłodnienia metodą in vitro. Po konferencji projekt został złożony w Sejmie.
Ten obywatelski projekt ustawy zapowiedziała pod koniec września Koalicja Obywatelska. Informowano wtedy, że zgodnie z projektem Ministerstwo Zdrowia miałoby rocznie na refundację in vitro przeznaczać 500 mln zł.
„Dotrzymaliśmy słowa. Przed nami blisko pół miliona podpisów, ale za tymi podpisami stoją ludzie – pół miliona ludzi, którzy okazali się wrażliwi, empatyczni i otwarci na problemy 3 mln Polaków, którzy cierpią z powodu niepłodności – w przeciwieństwie do władzy, która okazała się nieczuła i bezduszna, kiedy w 2016 r. zabierała finansowanie in vitro; jedynej, skutecznej metody leczenia niepłodności” – mówiła na briefingu b. premier, europosłanka PO Ewa Kopacz, która wystąpiła na nim z grupą posłanek KO.
Dodała, że ma też wiadomość dla polityków PiS. „Nie bójcie się nauki, bójcie się tych pół miliona ludzi, (którzy się podpisali pod projektem) i tych 3 milionów ludzi, którym będziecie musieli spojrzeć w oczy już niedługo, przy urnach wyborczych” – mówiła.
Podkreślała, że procedura in vitro „to nie jest wydatek, tylko inwestycja w przyszłość”. Mówiła, że niedawno w kraju widać było szereg billboardów z pytaniem „gdzie są te dzieci?”. „To ja odpowiem PiS, gdzie są te dzieci; tu są te dzieci” – mówiła, wskazując na projekt ustawy.
Kopacz powiedziała, że złożenie projektu „traktujemy jako szczególny test, mówimy: +sprawdzamy+, mówimy: +możecie swój błąd naprawić+”. „Ale jeśli go nie naprawicie, jeśli podważacie naukę, jeśli jesteście tymi, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że ta metodą można pomóc tym 3 mln Polaków, to zastanawiam się, czy przypadkiem wasze dążenie nie jest inne, czy nie chcecie być nową dyktaturą ciemniaków” – dodała.
Wicemarszałkini Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska podkreślała, że kilkanaście lat tłumaczenia, czym jest metoda in vitro, przyniosło efekty. Mówiła, że ludzie bardzo chętnie składali podpisy pod projektem, ponieważ mają świadomość, że w ten sposób mogą pomóc tysiącom par w Polsce, które starają się o dziecko. „Podpisy składały osoby o różnych poglądach politycznych, w różnym wieku, z różnych miejscowości – małych i dużych – osoby starsze i młodsze, bo wszyscy mieli pełne zrozumienie, że dla pary, która chce mieć dziecko to jest ostatnia szansa i grzechem byłoby nie dopuścić do tego, żeby mogli z tej metody skorzystać” – mówiła.
Zwróciła również uwagę, że niezależnie od tego, jak potoczą się losy projektu w tym Sejmie, zebrane podpisy nie tracą ważności i będą ważne również po wyborach (projekt ustawy, w stosunku do którego postępowanie ustawodawcze nie zostało zakończone w trakcie kadencji Sejmu, w której został wniesiony, jest rozpatrywany przez Sejm następnej kadencji bez potrzeby ponownego wniesienia projektu – PAP). „A po wyborach na pewno ta ustawa wejdzie w życie” – zapowiedziała.
Podczas konferencji wystąpiła też m.in. Małgorzata Rozenek-Majdan, która podkreślała, że dzięki procedurze in vitro jest matką. Rozenek-Majdan jest też szefową fundacji, do której zgłaszają się rodziny borykające się z problemem niepłodności. Dziękowała posłom KO za wsparcie.
„Nikt, tak jak rodzice dzieci poczętych dzięki metodzie in vitro nie wie, jak to jest trudne, jak to jest ogromne wyzwanie i jak wielkie środki są na to potrzebne” – podkreślała posłanka Agnieszka Pomaska.
Karolina Klimowicz ze Stowarzyszenia „Nasz Bocian”, które wspierało zbiórkę podpisów mówiła, że „w Polsce dziecko to ogromny przywilej”. Klimowicz, która została mamą dzięki in vitro, podkreślała też, że procedura ta jest niezwykle kosztowana. „Polska jest ostatnim krajem w Europie, gdzie in vitro nie jest finansowane też przez państwo. Polska, to ostatni kraj w Europie, gdzie status materialny dzieli pacjentów” – powiedziała. Apelowała o wspieranie par, które chcą mieć dzieci i zwracała uwagę, że istotna jest w tym zakresie edukacja. „Im częściej będziemy mówić o tym, czym jest in vitro i że niepłodność to choroba, tym lepszy to będzie kraj” – powiedziała.
W latach 2013–2016 na terenie całego kraju funkcjonował Narodowy Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego. Był realizowany ze środków Ministerstwa Zdrowia i adresowany do wszystkich niepłodnych par spełniających określone kryteria.
Niepłodność jest klasyfikowana przez WHO jako choroba cywilizacyjna. Na świecie dzięki metodzie in vitro urodziło się 9 mln dzieci, w tym – jak podają przedstawiciele KO – co najmniej 100 tys. w Polsce. Problem niepłodności dotyka 15-20 proc. par w wieku prokreacyjnym. Szacuje się, że w Polsce niepłodność dotyka ok. 3 mln osób.
Aby można skierować do Sejmu obywatelski projekt ustawy, wymagane jest pod nim 100 tys. podpisów. Pierwsze czytanie projektu ustawy na posiedzeniu Sejmu przeprowadza się w terminie 3 miesięcy od daty wniesienia projektu ustawy do Marszałka Sejmu.
Daria Kania, Wiktoria Nicałek/PAP