Przyjaciel Polonii – radny Robert Holden – ubiega się o nasze głosy
Radny Robert Holden od 2018 roku reprezentuje w nowojorskiej radzie miasta 30. dystrykt, który obejmuje między innymi zamieszkałe przez wielu Polaków dzielnice Glendale, Maspeth, Middle Village oraz Ridgewood na Queensie. Od dzieciństwa jest związany z polską kulturą i Polonią. Obecnie jego biurem zarządza polskojęzyczny Daniel Kurzyna, który wraz z radnym stworzył przychylną lokalnej Polonii administrację. O największych wyzwaniach miasta Nowy Jork, o głośnej krytyce wobec burmistrza Billa de Blasio i gubernatora Andrew Cuomo oraz o tym, dlaczego liczy na głosy Polaków w tegorocznych wyborach radny Holden opowiada w wywiadzie dla „Białego Orła”
„Biały Orzeł”: Nowy Jork jako miasto zmaga się z wieloma problemami. Które zaliczają się do tych największych?
Robert Holden: Z przykrością muszę przyznać, że największym problemem jest przestępczość. Tak nie było jeszcze kilka lat temu. Ale urzędnicy na wybranych stanowiskach odeszli od praktyk, które zdawały egzamin w przeszłości i skutecznie doprowadziły do tego, że ulice miasta były bezpieczne. Dziś ludzie boją się podróżować metrem, boją się, że zostaną zaatakowani na ulicy. W czasie, kiedy powinniśmy być skoncentrowani na odbudowie naszej gospodarki po pandemii, musimy się troszczyć o problemy, które miasto było w stanie pokonać już jakiś czas temu. Od jakiegoś czasu wielu polityków nagłaśnia nieprawidłowości w policji i podsyca antypolicyjne nastroje. Lecz prawda jest taka, że poczucie bezpieczeństwa jest podstawą do życia w każdym mieście.
O jakich dokładnie praktykach z przeszłości Pan mówi, których zaniechali sprawujący władzę urzędnicy?
Filozofia nazywała się „broken windows”, czyli „popękane okna”, i polegała na tym, że walka z przestępczością zaczynała się od małych problemów, zwalczania czynników, które je powodują. To może być wandalizm, graffiti, zaśmiecone ulice, problem zaniedbanych budynków. Bo za tymi małymi problemami zawsze podąża fala przestępczości. Natomiast lepiej zadbane, czystsze dzielnice hamują rozwój przestępczości w danym miejscu. Taka była polityka poprzednich burmistrzów, takich jak Bloomberg czy Giuliani. Niestety polityka administracji de Blasio jest inna, co spowodowało, że miasto jest dziś zaniedbane i niebezpieczne.
Przejdźmy do tematu pandemii. Czy można dziś powiedzieć, że to, co najgorsze, jest już za nowojorczykami, czy jeszcze nie?
To niestety jeszcze nie koniec, ale wydaje mi się, że dzięki szczepionkom zmierzamy w dobrym kierunku, że liczba zachorowań będzie cały czas malała, a to pozwoli nam coraz bardziej otwierać gospodarkę i umożliwi nowojorczykom powrót do normalnego życia. Oczywiście kluczowa będzie tutaj skuteczność szczepionek w stosunku do nowych wariantów wirusa, ale mamy nadzieję, że będą one w stanie zatrzymać ich rozpowszechnianie. Myślę, że najgorszy rozdział tego bolesnego okresu jest już za nami, ale nadal musimy być ostrożni.
Właściciele małych biznesów, których w Pana dystrykcie jest tysiące i wiele z nich prowadzonych jest przez imigrantów, byli szczególnie poszkodowani w tym okresie. Niedawno miasto uchwaliło zaproponowaną przez Pana ustawę „Small Business Relief”. Jakie zawiera regulacje i co jeszcze musi zrobić miasto Nowy Jork, aby uratować sektor, który w dużej mierze napędza lokalną gospodarkę?
Po pierwsze: powinien być przygotowany grafik, który w miarę malejącej ilości zachorowań i rosnącej ilości szczepień naświetliłby, kiedy biznesy z różnych branż, jak na przykład restauracje, mogłyby się w 100% otworzyć. Niektóre małe biznesy są nadal zamknięte. Przykładem jest prowadzony przez Polaków Kids Fun House na Ridgewood, który został pominięty we wszystkich zaproponowanych przez stan fazach otwierania gospodarki. Jego właścicielka, Agnieszka, zwróciła się do mojego biura o pomoc. Okazało się, że dziecięca branża rozrywkowa nie była uwzględniona w planie odmrażania gospodarki, ale mamy nadzieję, że dzięki naszym staraniom wkrótce będą mogli się ponownie otworzyć. Ale biznesy, które się otwierają po przerwie, też mają problemy. Ledwo przekręcą klucz w zamku pojawia się u nich szereg inspektorów wypisujących mandaty za wszystkie możliwe drobne wykroczenia. Czasem jest to brak jakiejś wywieszki w oknie bądź źle narysowane na podłodze linie wyznaczające odstępy między klientami. Zamiast ich ostrzec, inspektorzy wypisują mandaty. Jeden z lokalnych zakładów fryzjerskich otrzymał taki właśnie mandat, na kwotę $1,000, ponieważ nie mieli na podłodze narysowanych linii odstępu. Ale zakład ten przyjmował klientów tylko na zasadzie wcześniej umówionej wizyty i nie było w nim nigdy więcej niż jednej osoby. Miasto powinno uczyć właścicieli biznesów, pomagać im, a nie dobijać karami. Zaproponowane przeze mnie ustawy wstrzymały te niesprawiedliwe praktyki, mało tego, mają cofnąć wszystkie kary i mandaty wystawione dla małych przedsiębiorców od początku pandemii, czyli od roku. Jestem wdzięczny, że ustawę zaaprobowała rada miasta.
W zeszłym roku domagał się Pan od burmistrza de Blasio natychmiastowego zwolnienia szefowej miejskiego departamentu zdrowia, dr Oxiris Barbot, wskazując szereg błędów związanych z zarządzaniem pandemią. Co zrobiłby Pan na jej miejscu inaczej?
Po pierwsze, na samym początku pandemii, czyli w marcu zeszłego roku, nakłaniała ona nadal ludzi do masowych spotkań, do uczestniczenia w paradach, różnego rodzaju zgromadzeniach. Okazało się to niestety śmiertelne dla wielu osób. Na tym stanowisku potrzebna była osoba, która rozumie zagadnienia pandemii, a ona taką osobą nie była. Zdaję sobie sprawę z tego, że pandemia zaskoczyła nas wszystkich, ale pierwsze sugestie ze strony miasta były takie, że nie trzeba nosić maseczek, że nie można się od kogoś zarazić w metrze. To były błędne informacje. Ostatecznie zastąpił ją dr Dave A. Chokshi. Byłem jedną z pierwszych osób apelujących o zmianę na tym stanowisku.
W Pana dystrykcie reprezentowane są różne narodowości, grupy etniczne, w tym Polacy. Czy są jakieś specyficzne problemy, które dotyczą imigrantów, Polaków?
Wielu imigrantów nie ma zaufania do struktur rządowych. Wydaje mi się, że wynika to z sytuacji w krajach, z których pochodzą. Jeszcze przed pandemią miałem taki zwyczaj, żeby odwiedzać różne etniczne organizacje, szkoły czy biznesy, począwszy od społeczności egipskich Koptów na Ridgewood, Albańczyków w Glendale i oczywiście przez dużą społeczność Polaków, którzy są mi szczególnie bliscy. Pierwszy raz styczność z kulturą polską miałem jeszcze jako dziecko, gdy uczęszczałem do polskiej szkoły katolickiej, gdzie uczyły zakonnice. Wspieram też sporo polonijnych organizacji społecznych, takich jak „POMOC”, a nasze biuro chętnie pomaga polskim imigrantom w umożliwieniu im dostępu do usług miejskich i stanowych, często też pomagamy w procesie wnioskowania o amerykańskie obywatelstwo. Mam stały kontakt z Polakami na Queensie, co sobie bardzo cenię.
Na Pana stronie w Wikipedii wśród Pana największych zasług w roli radnego wyszczególnione jest uchwalenie przez miasto Nowy Jork 11 listopada Polskim Dniem Niepodległości, 15 października – Dniem Kościuszki i 11 października – Dniem Pułaskiego. Jakie mają znaczenie te inicjatywy dla Polaków w Nowym Jorku?
Jestem przekonany i mówiłem o tym wielokrotnie, że bez polskich generałów, takich jak Kościuszko czy Pułaski, nie byłoby dziś Stanów Zjednoczonych Ameryki. Dlatego jest tak ważne, aby pamiętać wkład tych dzielnych Polaków w dzieje tego kraju, ale też podkreślić wkład dzisiejszej Polonii w dzieje i rozwój miasta Nowy Jork. Jestem dumy z tych ustaw. Przyznam, że osobiście interesuję się historią i dlatego postacie Pułaskiego i Kościuszki są mi bardzo bliskie. Życzyłbym sobie, żeby więcej o nich uczono w naszych szkołach.
U Pana w biurze pracują Polacy. Czy ułatwia to Panu lepiej służyć i utrzymywać kontakt z Polonią?
Kiedy zatrudniłem Daniela Kurzynę na szefa swojego biura, bardzo się cieszyłem z tego, że mówi płynnie po polsku. Naturalnie otworzyło to nam wiele drzwi w polskim społeczeństwie. Życzyłbym sobie, żeby więcej Polaków startowało w wyborach, żeby Polacy mieli silniejszą reprezentację nie tylko we władzach miejskich, ale również w rządzie stanowym i federalnym. Mam nadzieję, że może Daniel sam kiedyś się odważy! W październiku 2019 roku zorganizowaliśmy w radzie miasta pierwszą Noc Dziedzictwa Polskiego, co było nadzwyczajnym wydarzeniem. Daniel odegrał w tym ogromną rolę. Wyróżniliśmy zasłużonych Polaków, były występy polskich artystów, oczywiście nie zabrakło polskich przysmaków. Rok temu nie byliśmy w stanie powtórzyć tej tradycji ze względu na pandemię, ale mam nadzieję, że w tym roku ponownie uda nam się zorganizować polskie święto.
Jest Pan głośnym krytykiem obecnego burmistrza Billa de Blasio. Jak ocenia Pan jego pracę? Często wytyka Pan jego bezradność wobec problemu bezdomności…
Ogólnie dałbym mu ocenę F, czyli polską dwóję! Bardzo bliski jest mi temat bezdomnych nowojorczyków. Działania obecnego burmistrza w tej dziedzinie są żałosne. Osoby bez dachu nad głową wolą spać na ulicy, nawet podczas minusowych temperatur, niż iść do schroniska, bo jest w nich tak niebezpiecznie. Za rządów obecnego burmistrza i komisarza do spraw związanych z bezdomnymi Stevena Banksa doprowadzono do powiększenia liczby bezdomnych, a nie zmniejszenia, i to w dodatku kosztem miliardów dolarów. Ich plan stworzenia ogromnych schronisk w dzielnicach mieszkaniowych, bez żadnego wsparcia lokalnych mieszkańców, niczemu nie pomaga. Moją sugestią byłoby utworzenie małych schronisk, może przy parafiach, dla lokalnej społeczności. Ogromne schroniska, które gromadzą ludzi z różnych części miasta, nie zdają egzaminu. Popieram również bony mieszkaniowe dla kwalifikujących się osób, które pomogłyby zapobiec bezdomności.
A jeżeli chodzi o polityków stanowych, czy gubernator Cuomo powinien poddać się do dymisji ze względu na zarzuty o seksualne nadużycia, jakie od kilku tygodni kierowane są w jego kierunku?
Myślę, że powinien podać się do dymisji nie tylko ze względu na te zarzuty, ale również ze względu na jego postępowania związane z osobami chorymi na Covid-19, których zmuszał do pozostania w domach starców. Tysiące seniorów zapłaciło za to ostateczną cenę. Dziś sprawa zarzutów jest medialnie głośna, ale w przypadku kontrowersji związanych z domami starców gubernator nie tylko naraził życie tysięcy osób, ale nie chciał też dopuścić do tego, by sprawa ta wyszła na światło dzienne. I został złapany na gorącym uczynku! Jeżeli chodzi o zarzuty na tle seksualnym, jest ich wiele. Nawet jeżeli dochodzenia wykażą, że jakaś część z nich potencjalnie nie jest uzasadniona, to i tak jest ich tak dużo, że wątpię, żeby gubernator był niewinny. Ponadto presja ze strony polityków czy mediów nie sprzyja możliwości pełnienia przez niego powierzonej mu przez nowojorczyków funkcji.
Ogłaszając, że będzie się Pan ubiegał o kolejną kadencję, wspomniał Pan, że zostało w Pana dystrykcie jeszcze dużo do zrobienia. Jeżeli wygrałby Pan tegoroczne wybory, jakie byłyby Pana priorytety?
Myślę, że mamy nadal sporo problemów, które wpływają na jakość życia w naszym dystrykcie. Dla przykładu: w wielu dzielnicach spotykają się członkowie klubów samochodowych i zakłócają spokój głośną muzyką, nie pozwalają ludziom spać. Rośnie też ilość przestępstw, włamań, kradzieży. Moim priorytetem jest jednak odmrożenie gospodarki. Chcę, żeby małe biznesy mogły się w pełni otworzyć i żeby ponownie prosperowały. Znam ten dystrykt od podszewki… mieszkam tu przez całe swoje życie, byłem i jestem zaangażowany w różne lokalne inicjatywy. Jestem przekonany, że jestem odpowiednią osobą, która pomoże nam zamknąć ten bolesny rozdział pandemii. Popieram reformy dotyczące służb mundurowych, ale nie jestem za nieuzasadnionymi cięciami w ich budżetach. Osłabienie nowojorskiej policji jest jednoznaczne ze wzrostem przestępstwa. W urzędzie miasta kieruję się rozsądkiem, a nie politycznymi układami, pomimo że mam często wrażenie, że jestem jednym z niewielu, którzy tak postępują.
W prawyborach w 2017 roku pierwotnie startował Pan jako demokrata. Po ich przegraniu, w głównych wyborach kilka miesięcy później wystartował Pan na liście wyborczej republikanów. Jak zdefiniowałby Pan swoją polityczną przynależność?
Jestem demokratą, ale umiarkowanym. W niektórych kwestiach zgadzam się z republikanami, w niektórych z demokratami. Niektórzy moi demokratyczni koledzy nie potrafią współpracować z drugą stroną, ja natomiast mogę i często to robię.
W tym roku ubiega się Pan o reelekcję. Jak ważną rolę mogą w tych wyborach odegrać Polacy? Co przekazałby im Pan, aby ich zmotywować do oddania na Pana swojego głosu?
Myślę, że udowodniłem, że kocham Polaków… nie tylko pełniąc funkcję radnego, ale przez całe swoje życie. Mam nadzieję, że Polacy to dostrzegli i poprą mnie w prawyborach demokratycznych 22 czerwca oraz w głównych, listopadowych.
Rozmawiał
Darek Barcikowski