„Przypadki Robinsona Crusoe” z 1719 r., przedstawiające losy marynarza, postanowił pokazać w nowym wydaniu bogaty Australijczyk. Poszedł w ślady bohatera Daniela Defoe sprzed ponad dwóch wieków, mając jednak nieco ułatwione zadanie…
David Glasheen był biznesmenem i multimilionerem. Posiadał kopalnię złota w Papui Nowej Gwinei, inwestował w nieruchomości i działał w branży zabawek. W latach 80. jego majątek wyceniano na 28 milionów dolarów. Niestety, część fortuny stracił w wyniku krachu na giełdzie w 1987 r. W zbliżonym czasie rozpadło się jego małżeństwo.
Kobieca inspiracja
Pomysł życiowej odmiany poddała mu nowa partnerka. Zaproponowała ucieczkę na bezludną wyspę. Wybór padł na Restoration Island położoną u północno-wschodnich wybrzeży Australii. Tę właśnie wyspę zamieszkuje od 1996 r. Formalności trwały dwa lata. W 1996 r. podpisał umowę na dzierżawę 1/3 wyspy i osiadł tam z partnerką oraz nowo narodzonym synem. Jednak jego ukochana wytrzymała na wyspie zaledwie pół roku. Doskwierał jej m.in. brak bieżącej wody i pralki. David nie poddał się. W pojedynkę zbudował dom, nauczył się uprawy warzyw, łowienia ryb i warzenia piwa.
Połowiczny Robinson
Izolacja od ludzi i samowystarczalność śmiałka nie okazała się stuprocentowa. Wyspę czasem odwiedzają turyści, wolontariusze ekologiczni oraz celebryci, np. Russel Crowe. Daniel Glasheen też raz na kilka miesięcy wyjeżdża do odległego o 800 km miasta Cairns, gdzie robi zakupy. W jego posiadłości nie ma prądu, ale jest za to internet. Komputer zasila energia z baterii słonecznych. Połowicznemu Robinsonowi zdarza się też zarabiać, grając na australijskiej giełdzie.
Brak tej jedynej
Tym, co zaczęło najmocniej doskwierać gospodarzowi wyspy, okazał się brak kobiety. W 2009 r. postanowił szukać drugiej połówki na jednym z portali randkowych. Zyskał tym dodatkowy rozgłos w mediach. Mimo że zgłosiło się kilkaset chętnych kobiet, do nowego związku nie doszło. Marząc nadal o syrenie, samotny z wyboru David oznajmił, że żadne niedogodności nie wypędzą go z wyspy, bo to jego miejsce na Ziemi. Martwi go tylko zobowiązanie. Chociaż płaci rządowi Australii 20 tysięcy dolarów australijskich rocznie, zawarta na 43 lata umowa dzierżawy wymaga również, że znajdzie on partnera biznesowego, z którym wybudują ośrodek turystyczny i przystań rybacką. Brak tych obiektów stawia znak zapytania nad dalszym pobytem z dala od cywilizacji.
Halina Kossak