Jubileuszową, dwudziestą, walkę w królewskiej wadze zawodowego boksu Adam „Babyface” Kownacki przypieczętował zwycięstwem. Polski pięściarz wychowany na Greenpoincie jednomyślną decyzją sędziów wygrał na punkty z Amerykaninem Chrisem Arreolą. Dzięki temu zdobył wakujący interkontynentalny pas IBF wagi ciężkiej. Zwycięski pojedynek przybliża go także do walki o tytuł mistrza świata w najważniejszej kategorii bokserskiej.
Zacięte starcie Adama „Babyface’a” Kownackiego (20-0, 15 KO) z Chrisem Arreolą znanym pod pseudonimem „The Nightmare” (38-6-1, 33 KO) odbyło się w sobotę, 3 sierpnia, w Barclays Center na Brooklynie i było główną walką gal Premier Boxing Champions transmitowanej przez telewizję Fox. Niepokonany do tej pory polski bokser po raz kolejny pokazał nie tylko hart ducha i wolę walki, ale także udowodnił, że należy do ścisłej czołówki królewskiej wagi zawodowego boksu. Co prawda nie znokautował swojego przeciwnika, ale zdecydowane pokonał go na punkty. Sędziowie nie mieli co do tego żadnych złudzeń i jednomyślnie przyznali mu zwycięstwo, oceniając pojedynek 118:110 oraz dwukrotnie 117:111 na korzyć Polaka.
Przy okazji obaj uczestnicy wojowniczego starcia – bowiem w ringu przez 12 rund trwała prawdziwa bokserska walka – na trwałe zapisali się w historii wagi ciężkiej. Adam Kownacki i Chris Arreola ustanowili rekord zadanych i trafionych ciosów. Według CompuBox, obaj pięściarze zadali 667 celnych uderzeń, pokonując poprzedni rekord wynoszący 650, a także wykonali 2,172 ciosy, znacznie przewyższając wcześniejszy wynik wynoszący 1,730. Z tego „Babyface” zadał rywalowi 369 trafionych uderzeń na 1,047 ciosów, a „The Nightmare” celnie uderzył Polaka 298 razy na 1,125 wykonanych ciosów.
– Chris jest wojownikiem Azteków – powiedział po zakończeniu pojedynku Adam Kownacki. – Jest świetnym pięściarzem. Wiedziałem, że to będzie ciężka walka i przygotowałem się na to. Dane CompuBox dowodzą, że była to świetna walka – dodał polski bokser. – Adam jest nieugięty – stwierdził z kolei Chris Arreola. – On po prostu naciera. Wiem, że zadałem mu kilka dobrych ciosów, ale on też dał mi kilka świetnych. Byłem odpowiednio przygotowany na wszystkie 12 rund, ale Adam naciskał i wygrał walkę – dodał Amerykanin.
Akcja w ringu rozpoczęła się już od pierwszego gongu, gdy Kownacki wręcz rzucił się na Arreolę i natychmiast rozpoczęła się wymiana ciosów. „Babyface” starał się unikać pięści przeciwnika i mocno atakował. Po kilku sekundach trafił go mocnym prawym sierpowym. Mimo ostrego ataku Arreola jednak skutecznie przeciwstawiał się presji wywieranej przez Polaka i starał się odpowiadać mocnymi ciosami za każdym razem, gdy został przez niego trafiony kombinacją różnych uderzeń. – Trafiłem go celnie kilka razy i to wystarczyło, żeby wygrać. To wszystko miało znaczenie – stwierdził polski pięściarz.
Adam Kownacki oszołomił Chrisa Arreolę już na samym początku drugiej rundy, ale Amerykanin szybko się zreflektował i zadał Polakowi kilka mocnych sierpowych ciosów. Z kolei na początku trzeciej rundy „Babyface” mocnym uderzeniem dosięgnął podbródka Chrisa Arreoli, który wówczas był skoncentrowany na zadawaniu ciosów w korpus Kownackiego.
Dla Polaka kolejna odsłona walki po krótkiej przerwie była nieco gorsza. Na początku piątej i szóstej rundy pięściarz urodzony w Łomży znów zaczął dominować, jednak później nastąpiła regularna wymiana ciosów, również bardzo mocnych. – Próbowałem go kontrolować, a kiedy go uderzyłem, to zadawałem dwa ciosy zamiast trzech lub czterech – wyjaśniał „Babyface”. W kolejnych rundach „The Nightmare” doznał kontuzji lewej ręki, jednak nie wpłynęło to zbytnio na jego walkę, której nie przerwał. Co prawda używał jej głównie do obrony, ale za to mocno atakował prawą. W takim stanie dotrwał do ostatecznego gongu kończącego 12. rundę. Dla Adama Kownackiego sobotnia walka była pierwszą obejmującą więcej niż dziesięć rund w zawodowym ringu. Z wyzwaniem tym poradził sobie rewelacyjnie, czego dowodem był ostateczny werdykt sędziów przyznających mu jednogłośne zwycięstwo. Jakie konsekwencje przyniesie sukces Polaka? Odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero za jakiś czas. Przed walką Chris Arreola – który w sobotę odniósł szóstą porażkę – zapowiadał, że jeżeli ją przegra, to zakończy karierę. Przebieg tego pojedynku pokazał, że jednak Amerykański pięściarz meksykańskiego pochodzenia ma jeszcze sporo do powiedzenia i drzemie w nim duży potencjał. Chyba sam to zauważył, skoro stwierdził: „Emerytura to coś, o czym muszę porozmawiać z rodziną i zespołem szkoleniowym. Oddałem w tej walce całego siebie. Zdecydowałem się dotrwać do końca. Po złamaniu ręki walczyłem, bo wierzyłem, że mogę wygrać”. Te słowa świadczą o tym, że raczej nie zamierza kończyć swojej przygody z zawodowym boksem. Jego wolę walki zauważył także Adam Kownacki, który stwierdził, że należy mu się duży kredyt zaufania. – Szacunek dla Arreoli, ponieważ udowodnił, że wciąż może się podnieść. Jestem pewny, że fani chcieliby go zobaczyć ponownie – powiedział „Babyface”.
Dla polskiego pięściarza sobotnia wygrana oznacza, że jest on coraz bliżej walki o mistrzowski tytuł królewskiej wagi bokserskiej. Poza tym dzięki odniesionemu zwycięstwu otrzymał swoje pierwsze namacalne trofeum w zawodowej karierze, którym jest interkontynentalny pas IBF. Teraz przed nim ciężka praca nad dalszym kształceniem techniki oraz utratą masy ciała. – Muszę po prostu ciężko trenować, stawać się coraz lepszy i wyostrzać swoje umiejętności – podkreślił Adam Kownacki.
– Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Mam nadzieję, że w przyszłym roku dostanę możliwość walki o tytuł – dodał polski pięściarz. Według Keitha Connolly’ego, menedżera Adama Kownackiego, „Babyface” taki pojedynek z Deontayem Wilderem – obecnym mistrzem świata organizacji WBC – może odbyć najwcześniej pod koniec 2020 roku. Wcześniej – jego zdaniem – powinien zmierzyć się przynajmniej z dwoma nieco mniej utytułowanymi zawodnikami.
Na słowa uznania zasługują także fani „Babyface’a”, bowiem niesamowicie go dopingowali, co chwilę wykrzykując jego imię, nazwisko lub pseudonim. Poza tym polscy kibice sprawili, że widownia w Barclays Center była prawie całkowicie biało-czerwona.
BSM