Rosjanie tuż po inwazji na Ukrainę zajęli teren elektrowni atomowej w Czarnobylu i przebywali tam przez miesiąc, więżąc pracowników elektrowni oraz, jak się okazuje, demolując i rozkradając znajdujący się tam sprzęt.
O sprawie napisał Washington Post, powołując się na rozmowę z Mykołą Bespały, dyrektorem Centralnego Laboratorium Analitycznego w Czarnobylu. Jak wynika z informacji przekazanych amerykańskim dziennikarzom przez Bespałę, dokładna lista tego, co rosyjskie siły okupacyjne ukradły, wysadziły w powietrze lub podziurawiły kulami w laboratoriach Czarnobyla i w ich pobliżu, jest nadal opracowywana. Obecnie wśród stwierdzonych już strat wymienia się niemal 700 komputerów, 344 pojazdy, 1500 dozymetrów, kluczowe oprogramowanie i prawie wszystkie elementy sprzętu przeciwpożarowego. Część sprzętów i wyposażenia została skradziona, natomiast część wysadzono w powietrze, przestrzelono z karabinów lub zdemolowano w inny sposób, sprawiając, że nie dają się do użytku.
Koszt naprawienia szkód szacuje się na ponad 135 mln dolarów. – Oprogramowanie zostało jednak wykonane na zamówienie i jest niezastąpione. Bez niego najważniejsza praca laboratorium – monitorowanie poziomu promieniowania w strefie zamkniętej w poszukiwaniu oznak wzrostu – jest prawie niemożliwa. Zostało ono stworzone dla naszych urządzeń i dla Rosjan jest nieprzydatne – dodał analityk w rozmowie z Washington Post, stwierdzając, że nie sądzi, żeby Rosjanie chcieli użyć czegokolwiek. – Ich celem był odwet, zniszczenie, tylko po to, żebyśmy my tego nie mieli – stwierdził.
Cytowani przez gazetę pracownicy elektrowni podali również, że z rąk Rosjan zginęło dziewięciu ich kolegów, a pięciu zostało porwanych.
WEM