piątek, 22 listopada, 2024
Strona głównaDziałyHistoriaŁukasz Adamski: Rosja pragnie przywrócenia ładu jałtańskiego

Łukasz Adamski: Rosja pragnie przywrócenia ładu jałtańskiego

Przed kilkoma dniami Rosja dokonała agresji zbrojnej na Ukrainę, powodując przerodzenie się wojny hybrydowej w regularną wojnę. Jak możemy rozumieć to posunięcie Putina? Jak wyglądały relacje Rosjan i Ukraińców w historii i co ich najbardziej w niej dzieli? O tym rozmawiamy z dr. Łukaszem Adamskim, zastępcą dyrektora Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Wg niektórych historyków celem Putina jest powrót do kształtu Europy ustalonego w Jałcie w 1945 r. Fot. wikipedia

Muzeum Historii Polski, Natalia Pochroń: Czy Władimir Putin jest największym miłośnikiem historiografii wśród współczesnych polityków Europy?

Łukasz Adamski: Zdecydowanie nie. Znam wielu przywódców czy polityków europejskich, którzy słusznie odwołują się do historii i którzy – w odróżnieniu od Putina – rozumieją czym ona naprawdę jest. Władimir Putin jest pseudohistorykiem, wydaje mu się, że zna historię i może pisać artykuły historyczne – tak jak Stalinowi wydawało się, że może pisać artykuły na temat językoznawstwa. Poziom tych artykułów jest bardzo podobny. Nie jest więc na pewno największym miłośnikiem historii, można jednak powiedzieć, że jest w największym stopniu omotany historią, posiada jej fałszywy obraz opierający się na wielu mitach i przekłamaniach, nieuwzględniający zmieniających się okoliczności czasowych ani doświadczeń, które narody wyniosły z I i II wojny światowej.

MHP: Czy w swoich działaniach Putin odwołuje się do koncepcji carskich z XIX wieku czy bardziej tych z XX wieku, sowieckich? Czy z punktu widzenia historii ma to w ogóle jakieś znaczenie?

Łukasz Adamski: Znaczenie z pewnością ma, natomiast myślę, że powinniśmy tu sięgnąć jeszcze wcześniej. Podstawą tożsamości rosyjskiej, która przez wiele wieków kształtowała myślenie Rosjan o polityce i kulturze, wreszcie o sobie samych, jest założenie, że dawna Ruś – konglomerat państw istniejących tysiąc lat temu na odległych przestrzeniach wschodnich – była państwem rosyjskim. Wystarczy spojrzeć na język – w rosyjskim nie ma rozróżnienia między „ruskością” a „rosyjskością”, to tożsame pojęcia. Już chociażby to bardzo utrudnia Rosjanom zrozumienie, na czym polega błąd Putina, a wcześniej także innych polityków nieuznających niepodległości ukraińskiej – bo takich było przecież wielu.

Państwo rosyjskie, nazywane przez wieki Państwem Moskiewskim albo Carstwem Moskiewskim, uważało się przez długi czas za jedynego prawowitego kontynuatora państwa ruskiego, mającego w związku z tym prawo do ziem ruskich. Taką politykę zapoczątkował już wielki książę moskiewski Iwan Srogi w XV wieku, później kontynuował ją Iwan Groźny i konsekwentnie kolejni carowie. Według tej ideologii to właśnie Kijów był pierwszą stolicą Rusi – a więc w rozumieniu carów – Rosji, i obowiązkiem państwa rosyjskiego jest zjednoczenie wszystkich dawnych Rusinów w jedno państwo.

MHP: Według ideologii „trójjedynego narodu rosyjskiego”?

Łukasz Adamski: Dokładnie tak. W XIX wieku, w czasach wzrostu rosyjskiego nacjonalizmu, pojawiła się tzw. idea ogólnoruska, mówiąca, że istnieje jeden naród: rosyjski i ruski zarazem, składający się z trzech wielkich szczepów – wielkoruskiego, małoruskiego i białoruskiego – czyli odpowiednio dzisiejszych Rosjan, Ukraińców i Białorusinów. Przekonanie to mocno określało rosyjskie myślenie o swojej tożsamości, polityce, terytorium, o tym, czym jest Rosja i jakie jest jej miejsce w świecie. Problem polega na tym, że wierzyli w to przede wszystkim Rosjanie, ideologii tej nie podzielała znacząca część elit ziem ukraińskich, znajdujących się w obrębie Rosji carskiej, a tym bardziej ukraińskie chłopstwo.

Czytałem kiedyś wspomnienia pewnego rosyjskiego urzędnika i podróżnika, który nieco ponad dwieście lat temu wybrał się na Ukrainę Lewobrzeżną. Jakie było jego zdziwienie gdy okazało się, że Małorusini – dzisiejsi Ukraińcy – całkowicie się z nią nie zgadzają i traktują Rusinów jako obcy naród, strasząc swoje dzieci Moskalami. Innym dobrym przykładem jest tu Taras Szewczenko, najbardziej znany ukraiński poeta, uznawany symbol ukraińskiej tożsamości narodowej, a jednocześnie głos ukraińskiego chłopstwa – z niego się bowiem wywodził. Jeden z jego najbardziej znanych poematów – „Kataryna” – zaczyna się od słów – „Ej, kochajcie, czarnobrewki, ale nie Moskala: Moskal tylko serce zrani…” Nie widać tu śladów miłości do Rosjan, wręcz przeciwnie. Przy tym mnóstwo źródeł zaś wskazuje, iż „pany”, czyli polska szlachta, byli przez ukraińskich chłopów traktowani nie jako obcy, ale jako czynnik rodzimy.

MHP: Z kim zatem utożsamiali się Ukraińcy, skoro nie z Rosjanami?

Łukasz Adamski: Ukraińska idea narodowa, który narodziła się w pierwszej połowie XIX wieku, domagała się uznania mieszkańców dzisiejszego terytorium Ukrainy – wówczas w języku polskim nazywanych Rusinami, a w ukraińskim: Rusinami, Małorusinami bądź Ukraińcami, za odrębny naród. Była przy tym skierowana zarówno przeciwko Polakom, jak i przeciwko Rosji. W XIX w. spór z Polakami – którzy już w trakcie powstania styczniowego uznali Rusinów z odrębny naród – toczył się o zasadniczo o, czy oba narody mają w przyszłości żyć razem, w odbudowanej – jako federacja, a przynajmniej konfederacja – Rzeczypospolitej, czy osobno. Spór z Rosjanami miał natomiast charakter absolutnie egzystencjalny – czy Cesarstwo Rosyjskie ma być państwem dwóch narodów wywodzących się z dawnej Rusi: Wielkorusinów (Rosjan) i Małorusinów (Ukraińców), a od początku XX w. – czy Ukraina ma być niepodległa, czy też wszyscy Słowianie Wschodni stanowią jeden naród rosyjski/ruski.

Biurokracja imperialna próbowała zatrzymać rozwój ukraińskiego ruchu narodowego represjami – np. w 1863 r. minister spraw wewnętrznych Wałujew uznał, iż „żadnego języka małorosyjskiego nie było, nie ma i być nie może”. W 1876 r. car Aleksander II zakazał nawet drukowania literatury pięknej po ukraińsku, chyba że za zgodą głównego cenzora w Petersburgu. W tym samym czasie w austriackiej Galicji ruscy narodowcy toczyli zażartą walkę z ruchem moskalofilskim, głoszącym wspólnotę kulturową, polityczną, a później i państwową z narodem rosyjskim. Jednak już po rewolucji 1905 r. dla wielu trzeźwo patrzących na świat rosyjskich elit stało się jasne, że Ukraińcy stają się odrębnym narodem i rosyjskie państwo musi się z tym pogodzić, dając im autonomię, przeciwko czemu występowało nadal imperium i rosyjscy nacjonaliści, zwłaszcza Czarna Setni. Niestety, Lenin i jego następcy wyprowadzili Rosję z cywilizacji europejskiej, a zamrożone przez ponad siedemdziesiąt lat idee Czarnej Setni odżyły w latach 90.

Zaznaczmy że, ukraińska kultura polityczna, a w dużej mierze i mentalność, są podobne, były wykształcone w przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Rosjanie tego nie potrafią zrozumieć, nie dostrzegają, że mają do czynienia z zupełnie innym państwem – nie tylko politycznym, ale i narodowym, że to fundamentalnie odmienna kultura polityczna. Bardziej bądź mniej świadomie kierują się cały czas ideologią ogólnoruską – nie tylko Putin i jego doradcy nie są od tego wolni, ale i wielu intelektualistów, opozycjonistów, tak tęsknie odwołujących się do haseł o „bratnich narodach”.

MHP: Putin przyznał jednak kiedyś, że upadek Związku Radzieckiego był „największą geopolityczną klęską XX wieku”.

Łukasz Adamski: Tak, Władimir Putin ceni Związek Sowiecki, ale głównie dlatego, że był on imperium. Nie ceni jego ustroju, a przynajmniej w wypowiedziach publicznych ciężko znaleźć ślady takiej sympatii, wręcz przeciwnie. Wielokrotnie żałował, że z powodu rzekomej krótkowzroczności bolszewików historyczna Rosja straciła część swoich ziem, zostało utworzone państwo ukraińskie, co prawda jako sowiecka republika, ale jednak jako odrębna jednostka administracyjna. Krytyki nie szczędził też pod kątem Stalina, szczerze chyba wierząc, iż to przyłączenie Galicji i Wołynia do ZSRR sprawiło, że tamtejszy „nacjonalizm” przeszczepił się na inne tereny Ukrainy. Oczywiście w pewnym stopniu Putin chciałby całe imperium Stalina odbudować, przywrócić wpływy Rosji na dawne republiki sowieckie. Natomiast najważniejsza jest dla niego bez wątpienia Ukraina.

MHP: W swojej propagandzie Putin niejednokrotnie powtarzał, że przed okresem sowieckim nie było w ogóle odrębnego od Rosjan narodu ukraińskiego i że narody te – mimo obecnego konfliktu – łączy nierozerwalna więź. Jednocześnie też nie raz wprost odmawiał Ukrainie prawa do suwerenności. Jak to możliwe, że Ukraina może być dla niego tak bliska a jednocześnie tak daleka i wroga?

Łukasz Adamski: To pozorny paradoks. Putin nie tyle czuje wrogość do Ukraińców, co raczej uważa ich za członków tego samej narodu co Rosjanie, jedynie zbałamuconych historycznie. Jeśli psychologizować, to sam Putin przejawia zapewne jedynie niechęć do ukraińskich „nacjonalistów”; zbrodniarz nie rozumie jednak, iż jeszcze miesiąc temu przytłaczająca większość, a obecnie pewnie wszyscy Ukraińcy stali się „nacjonalistami”.

Z punktu widzenia Kremla twórcy państwa ukraińskiego to separatyści, podburzeni przez Polaków i Niemców, a potem przez Lenina, który swą krótkowzroczną polityką narodowościową nie pozwolił zakończyć proces tworzenia jednego narodu ruskiego-rosysjkiego. Jego zdaniem Ukraińcy są więc tak naprawdę historycznie Rosjanami i mają prawo do odrębności państwowej – ale ograniczonej, a więc marionetkowej i podporządkowanej rosyjskim wpływom. Na to nie zgadzają się ukraińskie władze, nie zgadzają się sami Ukraińcy, i to wywołuje wrogość i wściekłość Putina.

MHP: Jednak ataki coraz mocniej uderzają w ludność cywilną – Putin atakuje naród, który w jego przekonaniu należy do tej samej wspólnoty narodowej?

Łukasz Adamski: Niewątpliwie Putin swoimi działaniami sam siebie wpędził w pułapkę. Powtarza, że Ukraińcy są tym samym narodem, co Rosjanie, wobec czego coraz trudniej mu racjonalnie wytłumaczyć swojej opinii publicznej masowe mordy czy represje wobec własnego narodu. To skłania go do tego, żeby kampanię wojenną przeciwko Ukrainie skoncentrować przede wszystkim na obiektach wojskowych. Z drugiej jednak strony rosnące koszty wojny sprawiają, że może zakończyć ją jedynie terrorem, zbrodniami wojennymi i zastraszaniem ludności cywilnej. Pojawia się błędne koło, które tylko coraz bardziej delegitymizuje jego narrację w oczach samych Rosjan.

Trzeba też pamiętać, że Putin sprzed dwóch lat to zupełnie inny Putin niż obecnie. Wtedy to był międzynarodowy „chuligan”, którego przestępstwa, jak okupacja Krymu, wojna w Gruzji czy Donbasie, nie były zazwyczaj postrzegane jako zagrożenie dla całego światowego systemu bezpieczeństwa. Dzisiaj mamy do czynienia ze zbrodniarzem, którego można bez przesady porównać do Adolfa Hitlera z roku 1939, po napaści na Polskę. Mniej więcej na takim etapie się teraz znajduje.

MHP: A jak postrzega stosunki Rosji z Zachodem? Już w XVIII wieku caryca Katarzyna II wykorzystywała je instrumentalnie do realizacji swoich interesów.

Łukasz Adamski: W pewnym stopniu tak, natomiast trzeba pamiętać, że na myślenie Putina o świecie mocno wpływa przeświadczenie, że ten w sposób naturalny opiera się na rywalizacji siły – wojskowej i materialnej – nie idei. On po prostu nie jest demokratą, mniema, że prawo czy układy międzynarodowe – to, co cywilizowane narody uważają za regulatora stosunków międzynarodowych – jest pewnego rodzaju atrapą, fikcją. Prawo międzynarodowe, zgodnie z fundamentalną dziś ideą suwerennej równości państw – zakłada bowiem, że państwa są sobie równe, a więc Rosja jest takim samym podmiotem praw i obowiązków międzynarodowych jak np. Luksemburg czy Estonia. Tymczasem Rosjanie zawsze postrzegali świat jako rywalizację, w wyniku której wyłania się kilka ośrodków władzy, mających prawo do swojej strefy wpływów.

MHP: To niebezpiecznie przypomina okres zimnowojenny…

Łukasz Adamski: Niestety tak. Putin, jak i jego poprzednicy w historii, postrzega świat jako arenę rywalizacji między państwami, z której to wyłaniają się ośrodki władzy, mające prawo do posiadania własnej strefy wpływów. Według takiego myślenia Rosja, jako centrum siły, a jednocześnie historyczny hegemon na obszarach wschodnich, ma prawo decydować o polityce Ukrainy – zagranicznej, a w pewnym sensie również wewnętrznej.

MHP: Coś na kształt finlandyzacji – rozwiązania, jakie zastosowano w Finlandii po zakończeniu II wojny światowej?

Łukasz Adamski: Rozwiązanie, jakie funkcjonowało w Finlandii w czasie zimnej wojny, dawało władzom rosyjskim pozwalało ingerować nie tylko w politykę zagraniczną, ale i w sprawy wewnętrzne Finlandii. Nie raz zdarzało im się wymuszać pewne decyzje czy nawet porywać polityków. Finowie z bólem akceptowali takie rozwiązanie, bo wiedzieli, że alternatywą jest wojna albo nadanie im statusu państwa satelickiego kontrolowanego przez ZSRR. Czy takie zastosowanie miałoby zastosowanie w dzisiejszych czasach? Jeszcze niedawno wydawało się, że nie, że rzeczywistość diametralnie się już zmieniła. Ale agresją na Ukrainę Putin równie diametralnie zmienił okoliczności. Jego działania to powrót do myślenia w kategoriach Jałty i dlatego to jest tak niebezpieczne – cywilizowany świat, pomny na bolesne doświadczenia XX wieku, po prostu nie może się na to zgodzić.

MHP: Rosyjska propaganda od stuleci usprawiedliwia swoje ekspansje tym samym zestawem mitów i motywów. Czy idea imperialna wpisana jest w rosyjską państwowość?

Łukasz Adamski: Tak, rosyjska kultura polityczna jest w dużej mierze imperialna. Można to próbować naukowo uzasadniać w ten sposób, że to pewien wariant idei narodowej, ale z punktu widzenia świata, a zwłaszcza Ukraińców i Białorusinów – narodów, którym sąsiad mówi, że są Rosjanami i chce podbić ich terytoria – to jest imperializm. Oczywiście nie wszyscy Rosjanie są imperialistami. Patrząc jednak na wyniki sondaży, które jakiś czas temu robiliśmy w Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, imperialne myślenie jest charakterystyczne dla nawet 60-70 procent Rosjan.

Uważam, że wszyscy ci Rosjanie, którzy krzyczeli „Krym nasz!” i godzili się na uznanie jego aneksji – a było to ok. 80% obywateli rosyjskich, jeśli chodzi o Donbas mocno ponad połowa – ponoszą współodpowiedzialność za zbrodnie rosyjskiego reżimu w Ukrainie. Tak samo ponoszą odpowiedzialność wszyscy ci, którzy jednoznacznie tego nie potępili, próbują dystansować się od działalności Putina czy ją relatywizować. Dlatego co do zasady trzeba wprowadzić taką politykę, która uderzy w cały naród – to jedyny sposób na to, by wywołać w nim refleksję na temat współodpowiedzialności każdego Rosjanina popierającego Putina, za zbrodnie popełniane na Ukrainie. Czas uświadomić Rosjanom, że imperialny dinozaur w świecie ssaków nie ma szans na przeżycie – zwłaszcza gdy imperium stanowi rzeczywiste zagrożenie dla sąsiadów.

Rozmawiała Natalia Pochroń
muzhp.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -