Urodzony 100 lat temu Richard Pipes, znakomity badacz historii Rosji, pozostawił dzieła, które nie tracą na aktualności. Rosja weszła na drogę podporządkowywania sobie niepodległych już krajów – to wszystko się obecnie się wzmacnia. Wielu dziś stwierdza że się myliło, ale Pipes gdyby żył nie byłby zaskoczony. i mógłby powiedzieć „miałem rację” – mówi historyk dr hab. Mirosław Filipowicz, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
Tomasz Siewierski: Żyjemy w czasach, w których dzieła historyczne starzeją się szybciej niż ich autorzy. 11 lipca mija setna rocznica urodzin Richarda Pipesa, w maju minęła 5. rocznica jego śmierci. Jego książki natomiast, zarówno te ostatnie, jak i te pierwsze wciąż funkcjonują w nauce, są wznawiane, tłumaczone i czytane przez kolejne pokolenia. Dlaczego?
Mirosław Filipowicz: Gdy chodziłem z profesorem Pipesem po podbostońskim Cambridge był już w poważnym wieku i potrzebował co jakiś czas chwili odpoczynku na jednej z ławeczek. Przy jednej z takich ławeczek było stoisko „taniej książki”. Pipes powiedział wówczas: „wie pan, panie Mirku, ja sprawdzam tutaj za każdym razem czy nie mają jakiejś mojej, ale jak dotąd nie było”. Miał zatem świadomość, że książki się starzeją, ale także zauważał, że jego starzeją się jakoś wolniej. I jest to w pewnym sensie paradoks, bo Richard Pipes pisał wbrew dominującym trendom swoich czasów. Metodologicznie był bardzo krytycznie nastawiony do francuskiej szkoły Annales, która wywarła ogromny wpływ na sposób uprawiania pisarstwa historycznego na całym świecie. Dla niego historia społeczna, owszem, istniała, lecz sam był przede wszystkim historykiem dziejów politycznych, koncentrującym się głównie na kwestiach ustrojowo-państwowych.
Richard Pipes urodził się w Cieszynie, do wybuchu wojny mieszkał i uczył się w Warszawie. Jakie były najważniejsze polskie wątki w jego biografii?
Zarówno Richard Pipes jak i jego żona, Irena urodzili się w żydowskich rodzinach. Rodzina Pipesa była bardziej związana z sanacją. Marek, ojciec Richarda, służył w Legionach Polskich i potem już po I wojnie światowej pozostawał związany z tym środowiskiem. Natomiast rodzina Ireny była dalej od polityki, a bliżej biznesu. Do czasu zdobycia władzy przez nazistów, jej ojciec szefował IG Farben na obszarze Europy Wschodniej. Irena chodziła do elitarnego Gimnazjum żeńskiego im. Królewny Anny Wazówny, Richard zaś do Gimnazjum Jana Kreczmara, gdzie historii uczył go przyszły profesor Uniwersytetu Warszawskiego, Marian Małowist. Obie rodziny wyjechały z Polski już po wybuchu II wojny światowej i Richard i Irena poznali się już w Stanach Zjednoczonych.
Po wojnie Richard Pipes niespecjalnie był zainteresowany Polską i tutejszym pisarstwem historycznym. Słynne dzieło Jana Kucharzewskiego „Od białego caratu do czerwonego” przeczytał bardzo późno. Gdy pisał swoje największe książki o historii Rosji, Kucharzewskiego po prostu nie znał. Nie znał też dobrze polskiej historiografii. Miał duże uznanie dla pisarstwa Andrzeja Nowaka, którego dobrze znał osobiście. Cenił książki Wojciecha Zajączkowskiego. Ale też kiedyś widziałem jego znużenie, gdy wdowa po Wiktorze Weintraubie pokazywała nam gabinet profesorski męża pełen pamiątek i książek. Pipes patrzył na mnie takim wymownym wzrokiem mówiącym „że jeszcze i to musi znieść.” Z polskim środowiskiem historycznym miał kontakt od czasu do czasu, ale nie były to głębokie relacje. Zawdzięczał je zresztą w pewnym stopniu żonie, która miała i ma o wiele większe poczucie więzi z Polską, z Warszawą, a przez lata była też mocno zaangażowana w kwestię badania przeszłości polsko-żydowskiej. Osobną sprawą były kontakty Pipesa ze światem polityki. Jako profesor Harvardu, a przede wszystkim jako doradca Ronalda Reagana interesował się stanem komunizmu nie tylko w ZSRR ale też w krajach ościennych. Generała Jaruzelskiego poznał już w Polsce demokratycznej dzięki Adamowi Michnikowi. Skądinąd, Jaruzelski nie przekonał go do swych uzasadnień wprowadzenia stanu wojennego. Ale Polska nie była jego krajem marzeń. Przyjeżdżał tu tylko jak miał konkretny powód. Częściej latał do Rosji.
Jak to się stało, że młody człowiek pochodzący ze Środkowo-Wschodniej Europy w czasach żelaznej kurtyny, w dobie szalejącego w USA makkartyzmu, zainteresowany badaniami nad dziejami Rosji zrobił taką karierę?
To prawda, że na wszystkich emigrantów z tej części świata patrzono w Stanach Zjednoczonych nieufnie. Pipes znalazł się na seminarium Michaela Karpovicha i u niego przygotował rozprawę doktorską poświęconą formowaniu się bolszewickiej Rosji, znanej pod polskim tytułem „Czerwone Imperium. Początki Związku Sowieckiego”. Jest to nie tylko debiut książkowy Pipesa, ale zarazem jedna z najbardziej nowatorskich jego prac. Od kolejnych, może bardziej znanych i większych, jego dzieł różni ją to, że tu wychodzi poza stołeczne i odgórne myślenie o Rosji. Pokazuje tam to, co wiele dekad po nim uruchomił jako paradygmat Andreas Kappeler czyli „Rosja jako imperium wieloetniczne”. Karpovich był cudownym, niebywale przyjaznym człowiekiem, który też miał w sobie niezwykły magnetyzm. Przyciągnął na swoje seminarium grupę intelektualnych tytanów. Było to środowisko, które potem właściwie stworzyło amerykańską historiografię Rosji. Wśród jego uczniów byli Marc Raeff, Hans Rogger, Firus Kazemzadeh, Martin Malia, Nicholas Riasanovsky – długo by wymieniać, ale to było bardzo ciekawe i mocne środowisko. Ktoś musiał przejąć harvardzką katedrę Karpovicha – miejsce było tylko dla jednego. Głównym konkurentem Pipesa był Martin Malia, którego popierał Karpovich. Głosowanie jednak wygrał Pipes, a Malia dostał nagrodę pocieszenia w postaci profesury na Uniwersytecie w Berkeley. To jakoś zaważyło na ich dalszych stosunkach. Gdy powiedziałem Pipesowi o śmierci Malii, odpisał, że choć byli konkurentami, doznał uczucia straty.
Książkowy debiut Pipesa, o którym już mówiliśmy przyniósł mu sporą popularność. Sowietologia była wówczas bardzo modna.
Tak, właściwie każda praca na temat Związku Sowieckiego była wtedy bardzo potrzebna, a propozycja Pipesa była pionierska. Jako młody człowiek miał jednak rozproszone zainteresowania. Interesował się wszystkim, co określilibyśmy jako intelektualnie eleganckie. Pasjonował się historią sztuki, literaturą, malarstwem, muzyką – to wszystko było mu bardzo bliskie. Może warto tu wrócić to do wcześniejszego epizodu. Gdy rodzina Pipesów uciekała z Polski, zatrzymali się w hitlerowskim Monachium, udając rodzinę latynoamerykańskich dyplomatów. W czasie pobytu tam, Richard Pipes poszedł do monachijskiego uniwersytetu chcąc wziąć udział w wykładach, a mogło go to kosztować życie! To jednak świadczy o jego intelektualnej pasji. Był niezwykle wszechstronny. Zanim napisał doktorat zbierał relacje od uchodźców z terenów imperium sowieckiego, to również szalenie go pasjonowało.
W jakim kierunku rozwinęły się jego naukowe zainteresowania?
Przez wiele lat Pipes fascynował się postacią Piotra Struwego. Bez wątpienia był to dla niego ktoś bardzo bliski i wywarł na niego głębszy wpływ niż moglibyśmy przypuszczać. Na przykład: stosunek Pipesa do Ukrainy był niejednoznaczny. Zawsze mi powtarzał: „nie oczekujmy, że Ukraina przystąpi do europejskich struktur, bo Rosja nigdy z niej nie zrezygnuje”. Trochę byłem zdziwiony tym i odpowiadałem: „Ale panie profesorze, przecież jest pan honorowym konsulem Gruzji w Bostonie, więc jak może pan Gruzję popierać, a Ukrainie odmawiać?” A on tłumaczył, że Gruzja dla Rosji nie ma takiego znaczenia, jak to miękkie podbrzusze, które stanowi Ukraina. Ale przecież tego typu myśli znajdziemy właśnie u Struwego, to jest jego sposób patrzenia na Ukrainę.
Dodajmy że Struwemu Pipes poświęcił dwutomową biografię, pisaną na przestrzeni wielu lat – znakomitą książkę.
Pipesowi udała się jeszcze jedna rzecz, mianowicie wydał wszystkie pisma Struwego. Olbrzymia inwestycja, zupełnie niedochodowa, opublikowana w znikomym nakładzie, ale dla Pipesa bardzo istotna.
Flagowe dzieła Pipesa to trylogia „Rosja carów”, „Rewolucja rosyjska”, i „Rosja bolszewików”.
„Rosja carów”, której pierwsze wydanie ukazało się w 1974 roku (pierwszy polski przekład to rok 1990), jest chyba najważniejsza formacyjnie, bo daje ona konsekwentną syntezę historii Rosji. I nie jest to synteza dziwaczna, jaką np. napisał George Vernadsky, w sposób skrajny opierając się na teorii normańskiej. U Pipesa jest pewna wyraźna teza, która później wróci w jego książce „Wolność i własność”, którą napisał by nadać ramy teoretyczne swojej koncepcji dziejów Rosji. To jest teza, że tam gdzie nie ma własności, nie ma wolności. To będzie różnić spojrzenie Pipesa na historię Rosji np. od wielu polskich historyków, bo on doceniał tych władców, którzy zrobili cokolwiek na rzecz indywidualnych praw ludzi. I dlatego pod tym względem bardzo wysoko cenił Katarzynę II: z racji jej edyktu dla szlachty i przyznania praw jednej grupie mieszkańców Rosji. Żaden polski historyk nie koncentruje się na tym aspekcie panowania carycy Katarzyny II.
W „Rosji carów” mamy czarny obraz rosyjskiego społeczeństwa. To co pisze o chłopach nie pozostawia złudzeń co do ich kondycji. I był w tym Pipes dość nowoczesny jak na swoje czasy: np. analizuje mentalność sięgając do ludowych przysłów. Był to ten kierunek, który potem rozwinął Robert Darnton w „Wielkiej masakrze kotów”.
W swoim widzeniu dziejów Rosji Pipes był może nie osamotniony, ale znajdował się poza głównym nurtem. Jak był odbierany przez współczesną mu naukę amerykańską?
Jego książki były szanowane, cytowane, ale rzeczywiście znajdował się w opozycji wobec grupy, która zdominowała amerykańskie studia nad dziejami Rosji, czyli wobec rewizjonistów. Chodziło w gruncie rzeczy o to, że pokazywali oni głównie społeczne korzenie rozmaitych przemian, a nie tylko aspekty ideologiczne i dyktatorskie sposoby sprawowania władzy. To Pipesa różniło m.in. z Sheilą Fitzpatrick, czy też z jego dawnym kolegą z seminarium Karpovicha, Leopoldem Haimsonem i bardzo wieloma innymi historykami. Bardzo na Pipesa liczył Karl August Wittfogel, sinolog, dawny działacz partii komunistycznej, autor rozważań o orientalnym despotyzmie, który włączył Rosję do swojej dziwacznej koncepcji. Pipes jednak był daleki od entuzjazmu wobec niej. Miał dość osobne miejsce i myślę, że cokolwiek niefortunnie przetłumaczono na polski tytuł jego wspomnień „Vixi. Memoirs of a Non-Belonger” jako „Żyłem. Wspomnienia niezależnego”. Powinno być „Przeżyłem” i nie tyle niezależnego, co nigdzie nienależącego, nieprzynależnego.
Jakie były inne tematy badań Pipesa?
Inny nurt twórczości Pipesa to studia nad pewnymi ideami, szczególnie interesował go konserwatyzm. Przykładem choćby jego książka „Russian Conservatism and its Critics”. I on tu wchodził w kompetencje rozmaitych innych ekspertów. Ten sam nurt reprezentuje też jego biografia Struwego. Z grubsza na tym tle doszło do zabawnego w sumie konfliktu z Alexandrem Gerschenkronem. W 1973 roku doszło do incydentu po tym, jak złośliwy i zarozumiały Gerschenkron pozwolił sobie szydzić na zebraniu klubu profesorskiego z osiągnięć Pipesa jako historyka idei. Prof. Sławomir Łukasiewicz odnalazł w papierach po Pipesie jego cudny list do Gerschenkrona, zrywający stosunki, acz zaczynający się od Dear Alex, a kończący na sincerely yours, z podpisem: Dick.
Pipes nie tylko był historykiem, profesorem, ale także ekspertem państwowym. Jak oceniać tę działalność?
Uwikłanie amerykańskich studiów wschodnich w politykę i w struktury ściśle związane z państwem to szeroki temat. Często zarzuca się Pipesowi, że współpracował z wywiadem. Oczywiście tak, nikt nie robi z tego wielkiej tajemnicy, ale skąd wywiad amerykański miał brać lepszych fachowców? Natomiast czym innym była sytuacja na uniwersytetach i nastroje młodych ludzi. To zdecydowanie popsuło się w 1968 r. podczas ówczesnej rewolty. Dla Pipesa oznaczała ona niszczenie uniwersytetu i nie on jeden tak reagował. Podobnego zdania był wspomniany wyżej Gerschenkron, i chyba tylko to ich łączyło. W Polsce był w ostatnich latach wyjęty spoza krytyki, ale na Zachodzie odbierano go często jako człowieka zimnej wojny, i z tej pozycji krytykowano.
Początkowo w Ameryce sympatyzował z partią demokratyczną, ale od pewnego momentu bliżsi mu stali się republikanie. W efekcie, w sprawach rosyjskich i Europy wschodniej doradzał prezydentowi Ronaldowi Reaganowi. Ta współpraca z Reaganem była jedną z przygód jego życia, choć miał świadomość, że może przyczynić się do utraty pozycji na Uniwersytecie Harvarda. Tak się zresztą nie stało. W Polsce, w sumie dzięki Irenie, do jego bliskich znajomych, jeśli nie przyjaciół, należeli choćby Adam Michnik czy Radosław Sikorski.
Od śmierci Pipesa minęło 5 lat. Na ile jego diagnozy dotyczące Rosji i Europy Wschodniej korespondują z naszą aktualną rzeczywistością?
Coraz bardziej korespondują. To kwestia rosyjskiego imperializmu. Rosja weszła na drogę podporządkowywania sobie niepodległych już krajów – to wszystko się obecnie tylko wzmacnia. Wielu dziś stwierdza, że się myliło, a Pipes gdyby żył, nie byłby zaskoczony i mógłby powiedzieć „miałem rację”.
Podsumujmy. Dla Pipesa Rosja to…
Po pierwsze zapóźniony cywilizacyjnie kraj. Po drugie kraj, w którym sfera wolności rosła niesłychanie powoli i wąsko. Po trzecie, kraj, który wywarł potężne znaczenie w polityce światowej – mamy podstawowego gracza, który zawsze wymyka się standardom, które dominują we współczesnym świecie. To jest kraj, w którym rządzący mają bardzo dużo władzy, co wynika ze słabości społeczeństwa. Ale nie podejmę się streszczenia jego książek w stylu Tik Toka. Trzeba jednak przeczytać te parę grubych tomów…
Z drem hab. Mirosławem Filipowiczem rozmawiał Tomasz Siewierski
muzhp.pl