wtorek, 26 listopada, 2024

„Przystanki”

Życie jest podróżą w jedną stronę, ale za to z licznymi przystankami. Nawet jeśli fizycznie od urodzenia mieszkamy w jednym miejscu, to ta podróż mknie po torach naszych trosk i spełnień cały czas. Zwykle życie bywa jednostajnie spokojne, mijają noce i dni, może nawet podobne do siebie. Zdarza się, że na którymś przystanku dosiada się do nas miłość i okazuje się, iż jedzie z nami w tym samym kierunku. Potem dostrzegamy, że w przedziale podróżujemy także ze szczęściem, wiarą i nadzieją. Dopisuje nam zdrowie i słychać rytmiczny stukot sukcesu. Niekiedy pociąg życia wpada w ostry zakręt i tracimy szczęście lub zdrowie. Na przystanku wysiada nadzieja, a miejsca obok nas zajmują smutek i ubrana na szaro nostalgia.

Podróż trwa. Zmieniają się okoliczności, nasze uczucia i przeżycia. Zmieniają się kompani naszej podróży. Rodzina, przyjaciele, znajomi i obcy, którzy również odbywają z nami podróż z jakiegoś punktu A do punktu B. Bywa, że zastanawiamy się kto jest kierowcą, lub czy sami moglibyśmy kierować. Jednak najlepiej znosi trudy podróży nadzieja.

Życiowe przystanki to chwile, które zaznaczają punkty na mapie naszego serca. Jeśli czasem nie możemy czegoś zrozumieć, wystarczy tylko połączyć kropki.

Przystanek 1
Święci

Kiedyś bardzo obraziłam się na świętego Szarbela. Każdy z nas ma zazwyczaj wśród znajomych kogoś, kto służy radą. Gdy byłam zmartwiona pewną niezależną ode mnie okolicznością losu, moja znajoma przysłała mi książkę o świętym Szarbelu. Przeczytałam ją jednym tchem. Uznałam, że to nie może być zwykły zbieg okoliczności, że z pewnością Bóg posłużył się nią, by mi dała poznać moc cudów świętego Szarbela. W książce zostały opisane liczne cuda uzdrowień. Dzięki modlitwie i przykładaniu obrazka ze świętym Szarbelem do miejsc chorych, można było liczyć na rychłe uzdrowienie. Obrazek dołączony był do książki. Robiłam wszystko co opisano, modliłam się i przekładałam obrazek kilka razy dziennie tam, gdzie potrzebny był cud. Cud się nie wydarzył, ale liczba miejsc w moim życiu, wymagających uleczenia, znacznie się powiększyła. Obraziłam się więc na świętego Szarbela, za to, że skoro nie mógł pomóc, to dlaczego pogorszył sytuację. Oczywiście przeszło mi. Dobrze wiem, że to nie jego wina, no ale na niego akurat padło. Człowiek w sytuacjach trudnych stara się szukać winnych. To jednak ani nie leczy, ani nie poprawia sytuacji. Uznałam, że jeśli coś do mnie przyszło, było mi dedykowane. Nie muszę rozumieć, muszę się tym zaopiekować. Życiem trzeba się ciągle zajmować.

P.S Dlaczego ktoś nazwał Tadeusza Judę świętym od spraw beznadziejnie trudnych. To musi być smutne być świętym, do którego przychodzą ludzie tylko ze sprawami beznadziejnymi. Raz chyba modliłam się nawet za Tadeusza Judę, bo było mi go po ludzku żal. Czy dla wierzących istnieją sprawy bez nadziei?

Przystanek 2
Filozofia i coca-cola

Kiedyś w momencie, gdy odeszłam z pracy i rzuciłam studia, stanęłam na takim rozdrożu, gdzie widać kilka dróg i w żadną człowiek nie ma ochoty pójść. Studiowałam marketing i zarządzanie i myślałam, że posiadam umysł ścisły. Nie posiadałam i dowiedziałam się tego już podczas pierwszego kolokwium z matematyki, gdzie zderzyłam się boleśnie z całkami i macierzami. Wybrałam studia z filozofii, podskórnie czułam, że filozofia to matka nauk, więc odnajdę sens. Na początku odnalazłam kilku ateistów i jednego kolegę, który był uzależniony od coca-coli. Zawsze nosił butelkę tego płynu pomiędzy dziełami wielkich filozofów w torbie na ramię. Myślę, że w życiu nie ma przypadków i słuchanie wykładów, których czasem kompletnie nie rozumiałam, też miało swój utajony cel. Kiedy przerabialiśmy „Państwo” napisane przez Platona, kolega z coca-colą wyrzucił z domu telewizor, gdyż stwierdził, że treści podawane przez media, zaburzają mu prawdę o świecie. Nie przekonywał go argument, że mógł go nie włączać. Pił coca-colę, czytał dzieła filozoficzne i zdawał wszystkie egzaminy na piątki. Miał to, czego nauczyłam się na filozofii – dystans do siebie i do świata. Podobno później pracował w Urzędzie Gminy i pisał projekty unijne. Zaczęło nas studiować 25 osób, do obrony licencjatu dotrwało 12. Napisałam pracę o etyce wolności w filozofii J.P. Sartrea. Promotor powiedział mi, że umiem myśleć, tylko czasem tym myślom brakuje treści. Może i tak jest, że czasem i w życiu brakuje treści.

Przystanek 3
Sezon na smutek

Gdy byłam w liceum, czytałam Baczyńskiego, Różewicza, Broniewskiego, słuchałam poezji śpiewanej, czasem Metalliki. Oczywiście wybierałam wiersze i piosenki mroczne lub smutne i koniecznie z przesłaniem, że jest źle i sensu brak. Ubierałam się na czarno i w swetry, gdzie rękawy sięgały kolan. Lubiłam jesienną pogodę. Kiedy z dziecka zaczynasz zamieniać się w świadomego człowieka, to jest to wpisane w egzystencjalną wędrówkę. Poszukiwanie w świecie siebie samego nie jest łatwe. Pamiętam, jak wracając ze szkoły, wysiadałam 5 km wcześniej, żeby przejść się pieszo dziką ścieżką słuchając muzyki. Miałam wtedy taki sezon na smutek. Tak mi już zostało. Wiersze, które piszę, odbierane są zazwyczaj jako smutne. Nawet jeśli piszę z radością w sercu, to i tak wychodzi mi na smutno. Kiedyś czytelniczka napisała mi, że dała mój tomik do przeczytania swojej koleżance, która jest psychologiem. Diagnoza się potwierdziła, głęboka depresja i brak odczuwalnego sensu w życiu. Tak bardzo mnie to rozbawiło, bo to były moje najbardziej nadziane nadzieją wiersze, jakie napisałam. Myślę, że czasem Bóg maluje komuś duszę na taki nostalgiczny niebieski kolor, no i nic nie da się z tym zrobić. Taką duszę zawsze zachwycają wschody, zachody i wszystkie jesienie. Nie martwi mnie ten mój smutek.

Przystanek 4
Drugi człowiek

Sformułowanie „drugi człowiek” nie jest przypadkowe. Drugi oznacza inny, ten którego spotykam na swej drodze i który nie jest mną. Człowiek potrzebuje człowieka. Potrzebuje go, by sam mógł poznać kim jest. To w innych ludziach rozpoznajemy samych siebie. Może to brzmi niedorzecznie, ale tak jest. Czasem spotkania są trudne i inni nas ranią, lub my ich ranimy. Jesteśmy też otoczeni miłością i czujemy się potrzebni. My też potrafimy kogoś uszczęśliwić. Każdy człowiek, którego spotykamy, nie jest zrządzeniem przypadku. Zawsze pojawia się w naszym życiu z jakiegoś powodu. Bóg wie, po co. Znałam dziewczynę, która była ateistką. Czasami wynajmowałyśmy pokój w czasie weekendowych zjazdów na studia. Piła dużo wina i prosiła, bym jej opowiedziała, dlaczego wierzę w Boga. Rozmowy sięgały trzeciej nad ranem i dzięki nim na nowo miałam odkryć, dlaczego tak naprawdę wierzę w Boga. Kiedy wymieniałam się z nią argumentami na temat teologii, sama miałam okazję dokonać wglądu w swoje przekonania. Jeżeli obracasz się wśród ludzi, którzy podzielają twoje poglądy, to nikt o nie nie pyta, bo są oczywiste. Kiedy konfrontujesz swoje postrzeganie świata z kimś zupełnie różnym od ciebie, wtedy poznajesz też siebie. Jeden z moich kolegów, który również był ateistą, mówił, że przy mnie czuje się bezpiecznie, bo skoro jestem chrześcijanką, to powinnam wyznawać piąte przykazanie „nie zabijaj”. Różnimy się, ale powinniśmy się szanować, bo każdy z nas jest w trakcie własnej, nieznanej nikomu podróży swojego życia. Jedynej jaką ma.

Katarzyna Hudy


Katarzyna Hudy – miłośniczka szarego dnia, przyrody oraz niespodziewanych zbiegów okoliczności. Amatorsko interesuje się fotografią, dzięki której udaje się jej uchwycić chwile na dłużej. Od 2022 roku członek Związku Literatów Polskich. Absolwentka filozofii na Uniwersytecie Rzeszowskim oraz pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej na Akademii „Ignatianum” w Krakowie. Pracuje z osobami niepełnosprawnymi. Autorka tomików: „Druga strona myśli” , „Zagubione Skrzydło”, „Chleb Posmarowany Życiem” oraz „Wyjście”. Laureatka Honorowej Nagrody Literackiej „Złote Pióro” 2023. Laureatka konkursów literackich, m. in. Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Źródło” w Tarnowie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -