piątek, 22 listopada, 2024
Strona głównaPoloniaMassachusettsPolski Klub w Bostonie obchodzi 80-lecie istnienia

Polski Klub w Bostonie obchodzi 80-lecie istnienia

80 lat – osiem dekad wspaniałej historii. Były lata pełne momentów pięknych i wzruszających, chwile tętniące życiem i rozbrzmiewające śmiechem, ale też i trudniejsze okresy zastoju i niepewnej przyszłości. Jednak trudności do tej pory udawało się z powodzeniem przezwyciężać – i oby tak dalej! W sobotę, 21 września, podczas eleganckiego bankietu, Polski Klub w Bostonie będzie świętował jubileusz 80-lecia istnienia.

Odkąd powstał, Polski Klub w Bostonie pełnił ważną rolę w polskiej społeczności w tym mieście, a w wydarzeniach organizowanych przy 82 Boston St. brały udział tłumy osób. Fot. Archiwum PACC

Z potrzeby wspólnoty

Zaczęło się w 1939 r. Większości Polaków ten rok kojarzy się z wybuchem II wojny światowej. Ciekawostką jest, że właśnie 1 września 1939 r. odbyło się oficjalne otwarcie Polskiego Klubu w Bostonie. Udało nam się dotrzeć do świadka tamtych dni – osoby, która pamięta to wydarzenia. Joseph Nowak miał wtedy zaledwie 10 lat. – Byłem jeszcze dzieckiem, ale pozwolono mi wziąć udział w otwarciu – wspomina, a w głosie jego pobrzmiewa duma, bowiem było to wydarzenie niezwykle ważne dla całej ówczesnej bostońskiej Polonii.

Na przełomie XIX i XX wieku oraz w pierwszej połowie XX wieku napływ emigrantów z Polski do Ameryki był bardzo duży. Za chlebem, za lepszą przyszłością, z powodów politycznych, by spełnić „amerykański sen” – przyczyny opuszczenia ojczyzny były różne, jednak większość emigrantów po przybyciu do nowego kraju usilnie usiłowała odtworzyć choćby namiastkę dawnej ojczyzny. Z wielkim wysiłkiem budowano polskie kościoły, by móc uczestniczyć w mszy św. odprawianej w polskim języku. Przy kościołach powstawały szkoły, które miały nie tylko przekazywać dzieciom emigrantów wiedzę, ale i wychowywać je w duchu tradycji i katolickich wartości. Ale ludzie potrzebowali też rozrywki – miejsca, w którym mogą się spotkać z rodakami, wymienić wieściami ważnymi dla swojego środowiska, odpocząć po pracy w gronie znajomych, potańczyć się, pośmiać, ale i po prostu być razem w momentach dla społeczności ważnych. Dlatego zrodziła się idea utworzenia Polskiego Klubu w Bostonie, a w 1939 r. udało się tę ideę wcielić w życie.

Andrzej Warot, jeden z członków Klubu, z byłym burmistrzem Bostonu i ambasadorem USA w Watykanie Raymondem Flynnem, który wychował się w polskiej dzielnicy. Fot. Archiwum PACC

Polskie miejsce

W tamtych latach w południowym Bostonie – zwłaszcza na terenie wyznaczanym przez ulice Dorchester Ave., Boston St. i Andrew St. – język polski usłyszeć można było tak samo często (o ile nie częściej) niż język angielski. Wspomina to Joseph Nowak, który zauważa, że podziały etniczne w latach 40. i 50. były o wiele wyraźniejsze niż teraz. Podobne spostrzeżenia ma były trzykrotny burmistrz Bostonu i ambasador USA w Watykanie za czasów pontyfikatu papieża Jana Pawła II Raymond Flynn, który też od urodzenia był związany z polską dzielnicą w Bostonie. Tu przyszedł na świat, spędził dzieciństwo. Z tymi miejscami wiąże się wiele jego wspomnień. – Urodziłem się tutaj, na Boston Street, w domu, który znajdował się naprzeciwko Polskiego Klubu w Bostonie. To było w lipcu 1939 roku. Był to rok, kiedy wiele się działo. 1 września wybuchła II wojna światowa i zaczęła się okupacja Polski. Wiele polskich rodzin ratowało się ucieczką za ocean. Ich punktem docelowym było przeważnie Chicago lub właśnie Boston. Ta okolica – mam na myśli Boston Street, Dorchester Avenue i najbliższe otoczenie kościoła Matki Bożej Częstochowskiej – była w tamtym okresie bardzo polska. Pamiętam, że mieszkały tu zaledwie trzy czy cztery rodziny, które nie były polskiego pochodzenia, w tym moja – opowiadał w rozmowie z „Białym Orłem”.

We wspomnieniach Josepha Nowaka Polski Klub jawi się jako miejsce tętniące życiem, i to od samego rana! – Klub był otwierany już o 8 rano. I już o tej porze nie brakowało osób, które przychodziły. Jednak zdecydowanie więcej osób pojawiało się w godzinach popołudniowych. Ludzie kończyli pracę czy zmianę w fabryce i po drodze do domu naturalne było, że wstępowali do Polskiego Klubu, by wypić drinka i choćby zagadnąć znajomych, jak im minął dzień. A w każdy piątek i sobotę były tańce, w tych potańcówkach brało udział po sto osób! – opowiada.

Ważne momenty

Te wieczory wypełnione śmiechem i tańcem doskonale pamięta też obecna prezes Polskiego Klubu Stasia Kacprzak. – Przyjechałam do Stanów Zjednoczonych w 1965 roku i zostałam na stałe, zatem mieszkam tu już ponad 50 lat. Od 20 lat pracuję w Polskim Klubie. Po przyjeździe do Bostonu jako młoda dziewczyna często przychodziłam tu na zabawy, ciągle coś się działo – wspomina, dodając, że to właśnie w górnej Sali Polskiego Klubu miało miejsce jej własne wesele. Wokół Polskiego Klubu skupiała się też działalność innych polonijnych organizacji, jak choćby zespołu „Krakowiak”, który tu miał próby, czy drużyny piłkarskiej „Białe Orły” – istniejącej do dziś – a powstałej pod auspicjami Polskiego Klubu.

Jednak Polski Klub to nie tylko miejsce zaspokajające potrzeby rozrywkowe lokalnej Polonii, ale również jedna z osi, wokół której kręci się życie lokalnego społeczeństwa. Dziś w wydarzeniach odbywających się przy 82 Boston St. biorą udział lokalni politycy i ważni goście, ale również kilkadziesiąt lat temu w progach Polskiego Klubu pojawiali się wyjątkowi ludzie. Do takich niewątpliwie można zaliczyć senatora Johna F. Kennedy’ego, który spotkał się z Polonią w Bostonie w 1955 r. Wrócił właśnie z podróży do krajów Europy Wschodniej, w tym Polski, i podczas odwiedzin w Polskim Klubie chętnie dzielił się swoimi przemyśleniami i spostrzeżeniami z obecnymi na spotkaniu Polakami.

Joseph Nowak ma 90 lat, przez większość swojego życia pozostawał związany z Polskim Klubem w Bostonie – pamięta nawet jego otwarcie 80 lat temu! Obok Stasia Kacprzak, prezes Polskiego Klubu – pierwsza w historii kobieta na tym stanowisku. Fot. Archiwum PACC

Solidarni z ojczyzną

Lata 60. XX wieku – komunizm, sowiecka dominacja – to były dla Polski ciężkie czasy. Doskonale zdawali sobie z tego sprawę Polacy, którzy wyemigrowali z kraju i starali się pomagać tym, którzy zostali nad Wisłą. Joseph Nowak pamięta zbiórki organizowane na rzecz Polaków, które potem jeszcze przybrały na sile za czasów „Solidarności”. – Polonia w Bostonie organizowała akcje pomocy dla rodaków w kraju. Ja również pomagałem organizować różne wydarzenia, spotkania, podczas których zbierane były środki na pomoc dla Polski. Większość głównych bostońskich organizacji włączała się w te akcje. Zbieraliśmy pieniądze, jedzenie. Bardzo aktywny w tym działaniu był Polski Klub w Bostonie. Potem przesyłaliśmy zebrane środki do Polski – wspomina także Raymond Flynn.

We wrześniu 1969 roku do Bostonu przyjechał kardynał Karol Wojtyła. To była pierwsza wizyta przyszłego papieża w Stanach Zjednoczonych. Wizyta ta była bardzo ważna dla całej bostońskiej Polonii. Mało kto wie, że związek bostońskiej Polonii z kardynałem Wojtyłą, a później Janem Pawłem II istniał i był tak silny, choćby właśnie przez te zbiórki funduszy dla Polski w latach 60. Ta więź istniała również w późniejszych latach. 1 października 1979 Jan Paweł II ponownie przybył do Bostonu. Była to jego pierwsza, jako papieża, pielgrzymka do Stanów Zjednoczonych, a to, że Boston znalazł się na liście miejsc przez niego odwiedzonych świadczy o przywiązaniu Ojca Świętego do tego miasta. W imieniu bostońskiej społeczności, jako radny Bostonu, witał go wówczas właśnie Raymond Flynn, który też doskonale pamięta wybuch entuzjazmu wśród Polonii, gdy rok wcześniej świat obiegła wieść, że na Stolicę Piotrową wybrano Polaka. – To było wielkie wydarzenie dla wszystkich Polaków i osób związanych w jakiś sposób z Polską. Ludzie wyszli na ulicę, bo każdy chciał uczcić i celebrować fakt, że Polak został papieżem – mówi były ambasador.

W 1983 roku Raymond Flynn został wybrany burmistrzem Bostonu. W tamtym czasie Polonia była bardzo aktywna. Organizowano mnóstwo wydarzeń, podczas których zbierano środki, aby pomóc strajkującym robotnikom w Polsce. Polska społeczność była wtedy naprawdę zjednoczona. Ówczesny burmistrz Chicago w rozmowie ze mną stwierdził, że jest pod wrażeniem tego, jak bostońska Polonia jest zintegrowana. W tamtym czasie do Bostonu przybywało wielu imigrantów z Polski. Pewnego razu z sowieckiego statku, który zawinął do portu, uciekła grupa kilkunastu polskich marynarzy. Wiedzieli, że istnieje polska społeczność w Bostonie, ale nie mieli pojęcia, gdzie jej szukać, dokąd się udać. Nie mieli paszportów, więc z formalnego punktu widzenia przebywali na amerykańskiej ziemi nielegalnie. I, jak relacjonuje Raymond Flynn, spotkali oficera policji, który okazał się być Polakiem. On im poradził: „Idźcie do ratusza. Burmistrz Bostonu jest przyjacielem Polaków i jeśli tylko będzie mógł, to wam pomoże”. – I w ten sposób kilkunastu marynarzy wparowało do mojego gabinetu. Marynarze przez dwa dni nocowali w moim biurze. Nie pozwoliłem ich deportować – wspomina Ray Flynn. W końcu udało się załatwić pewne formalności, a o akomodację przybyszów zadbały właśnie polskie rodziny i Polski Klub w Bostonie. – Na tyle, na ile mogliśmy, staraliśmy się im pomóc – podsumowuje Joseph Nowak.

Nowa rzeczywistość

Jednak początek XXI przyniósł Polskiemu Klubowi pewien regres w działaniu. – Część Polonii przeniosła się na przedmieścia, dzielnica zaczęła tracić swój polski charakter. Pojawiły się też nowe metody komunikacji – rozwój technologii, internetu – to sprawiło, że ludzie nie musieli już przyjść do klubu, żeby ze sobą porozmawiać – stwierdza Stasia Kacprzak. Mimo to Polski Klub niestrudzenie podejmuje nowe inicjatywy. Ma swoje zasługi na polu pielęgnowania polskiej historii – niedawno odrestaurowano Skwer Pułaskiego, na którym znajduje się popiersie generała. Dba także o promocję polskiej kultury, czego wspaniałym przykładem się Polskie Festiwale organizowane na początku maja, w okolicy Święta Konstytucji 3 Maja. – W ciągu roku organizujemy liczne zabawy, przyjęcia – zarówno dla dorosłych, jak i np. mikołajki, z myślą o dzieciach. Ciągle szukamy też nowych możliwości, aby w pełni wykorzystać potencjał, jaki ma to miejsce. Wynajmujemy salę na różne przyjęcia okolicznościowe typu wesela, urodziny. Wyremontowaliśmy siedzibę, udało się zrobić nowe podłogi, zadbaliśmy o wystrój – relacjonuje Stasia Kacprzak, która 2017 r. jako pierwsza kobieta w historii objęła funkcję prezydenta Polskiego Klubu w Bostonie, a obecnie pozostaje na tym stanowisku kolejną kadencję. Zapytana, jakie cele sobie stawia, jako prezydent Polskiego Klubu, odpowiedziała: „Przede wszystkim chciałabym, żeby Polski Klub naprawdę działał. Klub powstał w 1939 roku, ma za sobą lata pięknej historii, szkoda byłoby to zaprzepaścić. Chciałabym przywrócić czasy świetności, jakie pamiętam z własnej młodości. Żeby nasza młodzież wiedziała, dlaczego ten klub powstał i żeby chcieli tu przychodzić, miło spędzać czas, tak jak ja kiedyś, a po latach mieć wspaniałe wspomnienia związane z tym miejscem. Pamiętam klub z czasów, gdy tętnił życiem. Chcę, żeby znów tak było. I żeby każdy – i młodszy, i starszy – mógł znaleźć tu miejsce dla siebie. To jest jednocześnie biznes, który trzeba prowadzić jak przedsiębiorca, i dom, o który trzeba dbać tak, jak dbają rodzice”.

Jaka będzie przyszłość?

Polski charakter dzielnicy doceniły władze miasta, nadając jej w 2008 r. oficjalne miano „Polski Trójkąt w Bostonie”. Polski Klub pozostawał wtedy i jest nadal ważnym punktem na tej polonijnej mapie. I choć na przestrzeni lat zmieniało się oblicze Bostonu, polskiej dzielnicy i samej Polonii. Z różną intensywnością działał też Polski Klub. Ale niezmienny pozostaje duch solidarności i idea jedności, które legły u podstaw utworzenia Polskiego Klubu 80 lat temu i nadal przyświecają tym, którzy Klub tworzą współcześnie. – Wspierając polskie organizacje, wspieramy cała nasza społeczność. I jeżeli tego wsparcia zabraknie teraz, to za chwilę nie będziemy mieć czego wspierać. Nasi przodkowie zbudowali i przekazali nam pewne dziedzictwo. Co my przekażemy naszym dzieciom? Dokąd się udadzą, jeśli będą chciały poznać polska kulturę, poczuć łączność z polskimi korzeniami, jeżeli zabraknie polskich kościołów, polskich klubów, miejsc, gdzie polska tożsamość jest budowana? – pyta Stasia Kacprzak. Przyszłość Polskiego Klubu zależy od zaangażowania Polonii. Czy polskie środowisko potrafi docenić to dziedzictwo? Czas pokaże – mamy nadzieję, że w pozytywny sposób i że w przyszłości członkom Polskiego Klubu i całej lokalnej Polonii nie zabraknie okazji do świętowania kolejnych rocznic oby jak najpomyślniejszej działalności.

Joanna Szybiak

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -