czwartek, 2 maja, 2024
Strona głównaDziałyOpiniePolonia, moje pierwsze kochanie

Polonia, moje pierwsze kochanie

Kim ja jestem? Może facetem, któremu były pisane te łamy. Bo ja Polonię kocham od bez mała 40 lat. Jesienią 1986 roku poszedłem na pierwszy mecz koszykówki w życiu. W hali przy Mickiewicza Polonia podejmowała Znicz Pruszków i wygrała 77:71. Zakochałem się w Polonii od pierwszego wejrzenia. Czarniecki, Biały, Kunachowicz, Wiącek i Osiadacz – tak wyglądała wtedy pierwsza piątka „Przemyskich Niedźwiadków”. Chyba.

Rozradowany, pomyślałem, że moja „Lonia” awansuje do ekstraklasy, ale kompletnie się nie znałem. Wylądowała w dole tabeli, a na ostatni w swej historii sezon w najwyższej klasie wróciły „Bieszczadzkie Wilki”. Z Resovią poszła w górę też Stal Stalowa Wola.

„Niedźwiadki” na dobry czas trafiły w kapitalistycznej ojczyźnie. Czerpiąc dochody z przystadionowego bazaru, na którym kasę trzepały tłumy Polaków, Ukraińców i nie tylko, Polonia miała grosz na budowę „Dream Teamu”. W 1994 roku Przemyśl fetował historyczny awans do ekstraklasy.

W szalonych latach 90., gdy wypalał każdy biznes, moja kochana Polonia złapała trochę kontaktu ze światem zza Wielkiej Wody. Trener Tomasz Służałek sprowadził do nadsańskiego miasta sympatycznego Darryla „Jokera” Thomasa, byłego mistrza NCAA (z Indianą w 1987 roku). Centrem zespołu został Nathan Buntin. Rodak Darryla miał trochę za dużo w pasie, ale jak to ujął pewien dziennikarz po meczu, w którym „Nate” huknął 30 oczek: „na plecach wieszało mu się dwóch, trzech rywali, a ten i tak trafiał”.

Kibice głowili się, ileż to Jankesi kasują zielonych na miesiąc, trzy, a może 5 tysięcy, ale nie zazdrościli. Kochali swoich stranieri, bo w składzie z nimi „Niedźwiadki” upolowały srebro i brąz w ekstraklasie, a w europejskich pucharach omal nie odprawiły z kwitkiem Arisu Saloniki. Były czasy.

Darryl, który po karierze pracował w Chicago Bulls, od 5 lat jest w krainie wiecznych łowów. Co porabia „Nate”, Bóg raczy wiedzieć. Dekadę temu ducha wyzionęła też koszykarska sekcja Polonii. Ja od ćwierćwiecza mieszkam w Rzeszowie. Jako dziennikarz Nowin, byłem dotąd czytany w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od stolicy Podkarpacia. Dzięki skrzydłom „Białego Orła” powiększę zasięg o ponad 6 tysięcy kilometrów.

Wiem, wiem, sieć pozwala w sekundę znaleźć się ze swoim słowem za górami, za lasami. Tylko ja z analogowych czasów jestem i jakoś nie odkochałem się od zapachu farby drukarskiej. Żeby nie było, w internety też wsiąkłem, ale trochę gryzie mnie ta elektroniczna smycz. Do łazienki komórki nie zabieram. Jeszcze…

Tomasz Ryzner

spot_img

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -