W połowie marca ogłoszono laureatów Węży, czyli polskich nagród za najgorsze dokonania filmowe roku. W wynikach prym wiódł Patryk Vega z „Niewidzialną wojną”. Zdobył aż 7 Węży, a nominacji miał 13.
Choć jurorzy nie oszczędzali też Blanki Lipińskiej (jej „365 dni: Ten dzień” wyróżniono w3 kategoriach, a „Kolejne 365 dni” w dwóch), Vegę najmocniej obdarowano Wężami. Dostał je w kategoriach: Wielki Wąż (nagroda główna), reżyseria, scenariusz, rola męska, żenująca scena, efekty specjalnej troski. O jeszcze jednej kategorii należy wspomnieć: najgorsza rola Rafała Zawieruchy, którą to Zawierucha pierwotnie miał przyznaną za występ u Vegi, ale potem jury zmieniło werdykt, bo w rolę Patryka Vegi wcielało się w pechowym filmie aż sześciu aktorów. Jury zdecydowało, że ostatecznie zwycięża Hubert Zyśk. Jednak i ten Wąż to cios dla Vegi. I pomyśleć, że jeszcze w 2006 r. reżyser otrzymał list gratulacyjny od prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego za swoją twórczość.
Patryk Vega zapowiadał „Niewidzialną wojnę” jako swój ostatni polski film. Kolejne miały powstawać za granicą. Jedna twórca „Pitbulla” i „Botoksu” zmienił najwyraźniej zdanie, bo okazało się, że ruszyły już we Wrocławiu zdjęcia do nowej produkcji, zatytułowanej roboczo „Trinity”. Nowe przedsięwzięcie przyniosło Vedze kłopoty już na starcie tworzenia. Ze względu na zbyt niskie wynagrodzenie oferowane statystom działalnością reżysera zainteresował związek zawodowy, który złożył skargę do Państwowej Inspekcji Pracy. Statystów do filmu „Trinity”poszukiwała agencja Edwin Film, podając w ogłoszeniach zamieszczanych w mediach społecznościowych stawkę: 11 zł za godzinę, a to płaca poniżej stawki minimalnej określanej przez kodeks pracy. Stąd też podstawy, by sprawę zgłosić do Państwowej Inspekcji Pracy. Jak widać, nie są to złote czasy Vegi.
Halina Kossak
