Czy nie dość ziemi, by obsadzać ją roślinami, zamiast tworzyć ogrody na dachach? Takie pytanie stawia wielu sceptyków, kwestionujących sens i ekonomiczność ogrodów na budynkach. Zwolennicy znajdują dużo argumentów popierających zielone dachy. Wytworzyła się wręcz moda na ten rodzaj upraw.
Mimo że podniebne ogrody tworzone są nieco sztucznie, zatrzymują wodę i energię, produkują tlen, pochłaniają pyły, pomagając w walce ze smogiem, a także służą pszczołom i innym owadom. Zielone dachy stają się w polskich miastach coraz modniejsze i potrzebniejsze. Nie są rodzimym wynalazkiem. Od lat funkcjonują w USA, Niemczech czy Szwajcarii.
Zielony dach może być intensywny i ekstensywny. To zależy od rodzaju zasadzonych roślin i formy użytkowania. Dachy intensywne to ogrody dostosowane do użytkowania przez ludzi, nieco pracochłonne. Można w nich sadzić kwiaty, byliny, krzewy, a nawet drzewa. Dachy ekstensywne nie są użytkowane przez ludzi. Tworzy się je głównie, by osiągać korzyści ekologiczne. Do ich zakładania wykorzystuje się głównie odporne rośliny, które nie wymagają częstego nawadniania i pielęgnowania.
Ogrody na dachach to nie tylko miejsce do relaksu, ale także źródło oszczędności. Potrafią zatrzymać nawet do 30 proc. energii. Zielony dach może także pomóc w zmniejszeniu podatku od nieruchomości. Takie uchwalono w niektórych miastach i uwzględniono też ogrody wertykalne na ścianach budynku. Uchwała dotyczy tylko osób fizycznych, nie deweloperów czy spółek.
Powszechnie znane zielone dachy są na Centrum Nauki Kopernik (Warszawa), Operze Białostockiej, dworcach PKP we Wrocławiu i w Katowicach, Muzeum Historii Żydów Polskich czy centrum handlowym Złote Tarasy w Warszawie. Ma je także wiele biurowców, np. Platinium Plaza, Poleczki Business Park (oba w Warszawie), Olivia Business Centre w Gdańsku, wieżowiec Sky Tower we Wrocławiu.
Halina Kossak