19 kwietnia br. w szpitalu Central Connecticut w New Britain w wieku 80 lat zmarł Steve Dalkowski. Były baseballista polskiego pochodzenia był chory na Covid-19 i podobnie jak tysiące innych osób w Stanach Zjednoczonych przegrał walkę z koronawirusem. Choć nigdy nie zagrał w najwyższej lidze baseballowej USA, był legendą tego sportu – potrafił rzucić piłkę z prędkością ponad 160 km/h.
Dalkowski był gwiazdą baseballa w rodzimym zespole New Britain High w latach 50. Początek kariery pokrzyżowała mu kontuzja łokcia, ale w 1957 roku podpisał kontrakt z drużyną Baltimore Orioles. Przez całą karierę baseballową Dalkowski zaliczył liczbę tzw. strikeout’ów i spacerów (walks), która dziś jest niemal nie do pomyślenia. Ten leworęczny i mierzący 178 cm wzrostu zawodnik w kwietniu 1957 roku zaliczył w dwóch meczach New Britain High 39 strikeout’ów oraz 17 spacerów. W tym samym sezonie Dalkowski ustrzelił 24 strikeout’y w jednym tylko meczu przeciwko drużynie z New London.
Były trener baseballu na UConn Andy Baylock, który dorastał obok Dalkowskiego, poznał go podczas nauki w liceum. Jak mocno mógł rzucić Dalkowski? – Tylko Bóg jeden to wie – odpowiedział Baylock. – W tamtych czasach nie mieliśmy urządzeń do mierzenia prędkości i tym podobnych rzeczy. Po prostu wiedziałem, że mój lewy palec wskazujący stał się purpurowy i nauczyłem się używać „miękkich dłoni”. Cofasz nadgarstek i jednocześnie zginasz łokieć, aby zgnieść piłkę – dodał.
Prędkość rzutów Dalkowskiego oceniana była na 160, a nawet na 180 km/h. Dlatego zwano go „Białym Piorunem”. Podczas jednego z pierwszych występów w barwach Kingsport (stan Tennessee) w Appalachian League uderzył piłką nastolatka Boba Beaversa tak mocno w głowę, że jego lewe ucho zaczęło krwawić i stracił przytomność. Beaver już nigdy nie zagrał na boisku, zaś Dalkowski miał się wówczas przestraszyć, że w końcu siła jego rzutu może kogoś zabić.
W tamtym sezonie Dalkowski zaliczył 121 strikeout’y i oraz 29 spacerów w 62 rundach. W kolejnych występował w wyższych ligach, notując jeszcze lepsze statystyki. Podczas przygotowań do sezonu w 1963 roku Orioles rozegrali mecz z Los Angeles Dodgers, po którym przeciwnicy zaczęli się zastanawiać, czy Dalkowski rzuca mocniej niż legendarny Sandy Koufax.
Karierę Dalkowskiego przerwała jednak odnowiona podczas meczu z Jankesami kontuzja łokcia. Nigdy nie doszedł już do pełnej sprawności, a występy zakończył 2 lata później. W swojej karierze zawodowej zagrał 956 rund, zaliczając 1324 strikeuot’y i 1236 spacerów.
W 1988 roku Steve Dalkowski stał się inspiracją dla reżysera filmu „Byki z Durham” do stworzenia postaci Nuke LaLoosha, którą zagrał Tim Robbins. Scenarzysta Ron Shelton, który sam grał w niższych ligach w latach 60. XX wieku, zamieścił w nim wiele prawdziwych opowiadań z kariery Dalkowskiego.
„Miał dar od bogów – silne ramię i moc” Miał wszystko, ale o tym nie wiedział. To dlatego pozostaje w naszych umysłach. Miał odpowiednik daru Michała Anioła, ale nigdy nie mógł dokończyć malowania obrazu” – napisał Shelton w 2009 roku.
Steve Dalkowski zmarł 19 kwietnia na koronawirusa w szpitalu w rodzinnym New Britain. Miał choroby współistniejące. Od lat zmagał się z demencją i innymi schorzeniami. Poruszał się na wózku inwalidzkim, a od 26 lat przebywał w domu opieki z powodu otępienia alkoholowego. Opuszczał go, by pojawić się na meczu Rock Cats na New Britain Stadium. W 2009 roku był obecny na meczu Orioles w Baltimore oraz na meczu Dodgers w Los Angeles. 11 lat temu jego nazwisko trafiło do Wiecznej Świątyni Baseballu (Baseball Reliquary Shrine of Eternals). Galeria ta honoruje zawodników, którzy „pozostawili po sobie wyjątkowy ślad w kulturze baseballu”.
opr. bo