piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaOpowiadania„Antosiowa miłość”

„Antosiowa miłość”

Antoś Smagoń kochał swoją Franię jak nie wiem co. Każdy we wsi o tym wiedział. Ale nikt już taki pewny nie był, czy aby Mućkę nie bardziej jeszcze. Bo ta jego krowa to miała prawdziwy raj na ziemi – niby to nie Indie, a żyła sobie w Łomotach Górnych prawdziwie jak święta krowa. Ale też była to istna krowia miss. Jak wybierali tę ludzką, to Antoś odszedł od telewizora, aby popatrzeć sobie na Mućkę. Zresztą jak zwykle o tej porze. A jak się oburzał, kiedy jedna baba na drugą mówiła: „Ty krowo!”. Wiedział, że to nie było miłe określenie, a on gotów był je uważać za komplement. Bo i czemu niby ktoś miałby bluźnić przeciw Mućce…?

Fot. DavidRockDesign Pixabay.com

Frania, rzecz jasna, nie była zachwycona takim stanem rzeczy. Żeby tak zakochał się w Pameli Anderson, nie miałaby nic przeciwko. Ale przegrać rywalizację z krową…?! Toż to totalne poniżenie, stała się – jak mawiał Józek Drzeżdżoń – popularna inaczej i atrakcyjna takoż. No ale co można było zrobić? Kiedy Antosiowi o tym powiedziała i zaproponowała przeniesienie miłości na Pamelę, powiedział, że Mućka ma ładniejsze oczy i te… no… warunki. Nie dopytywała się nawet, o jakie to warunki chodzi, bo ona i tak na takie Antosiowe „warunki” nie mogła przystać. A potem zaczęła się pocieszać jak tylko mogła. Dobrze, że on woli doić Mućkę jak wódę – pomyślała. I pieniędzy nie przepija, mleka całego też zresztą nie…

*

Chłopi w karczmie lubowali się w pokpiwaniu z Antosia. A nawet trochę z Mućki, bo mawiali: – Słodka jak krówka. Antosia nie za bardzo to martwiło, wiedział, że ludzkich języków i tak się nie uniknie. Nie będą się śmiać z tego, to znajdą coś innego. Tak już widać musi być i czemu miałby pod ich wpływem porzucić swoją ulubioną krowę. Zwierzęciu nie dałoby się tego nijak wyjaśnić, a cały jego urok w tym, że nie musi wiele rozumieć, a i tak umie jak nikt okazać przywiązanie do swego pana. Postanowił omijać karczmę i nie dawać okazji do jakiejś zwady, dodatkowych przytyków, które miałyby go wyprowadzić z równowagi. Przy ludziach o to łatwo – nie to, co przy Mućce. Ona działała na niego uspokajająco i Frania na tym zyskiwała, nawet tego nie wiedząc. Bo przecież żonę też traktował Antoś bardzo dobrze, jak żaden chłop we wsi swojej. Nieraz wyręczał ją w robotach, które chłopi uznawali za babskie i tknąć się ich nie chcieli. Bo chłopski honor by na tym ucierpiał, jeśli coś takiego w Łomotach Górnych jeszcze ocalało. Antoś miał gdzieś ich głupi honor, a żonie nie potrafił odmówić i lubił pomóc, zasłużyć sobie na dobre słowo.

Kiedy nastała w Polsce demokracja, Antoś natychmiast postanowił wykorzystać tę nową zdobycz tak, aby i Mućka mogła się na to załapać. Wyczytał jednak, że to słowo ma związek tylko z ludźmi i krowa się w nim tak dobrze jak w oborze nie zmieści. Ale pomyślał sobie, że jak już jeden jakiś postępowy wynalazek do wsi dotarł, to na pewno wkrótce pojawią się następne. Tyle, że nie miał ochoty czekać parę lat aż się to stanie. Mućka też nie mogła aż do emerytury wyglądać postępu. Po namyśle (a trwało to ciut przydługawo) stwierdził, że on sam może ten postęp przyspieszyć i coś wymyślić. Kiedyś zgadał się z Frankiem Wszołkiem, miejscowym nauczycielem biologii, który powiedział mu o pewnej książce, w której zwierzęta przejmują władzę nad ludźmi. Po jakimś czasie to nie takie wielkie – a więc dla niego do przeczytania – dzieło zdobył. Spodobał mu się ten „Folwark Zwierzęcy”, ale doszedł do wniosku, że w Łomotach taki pomysł nie przejdzie. Prędzej to on dostanie łomot, jak będzie próbował wprowadzić zwierzęcy rząd. A czy go tak naprawdę we wsi nie ma? Przecież co drugi w radzie to świnia, a do koryta każdy się pcha jak zwierzę. Zaś jego Mućka spokojnie i dostojnie, po ślachecku całkiem czeka na obsługę. Od razu widać, że arystokracja. Postanowił to wyrazić dobitnie i dodać krowie godne miano: Mućkowska. A więc jego Mućka Mućkowska już z nazwiska była lepsza niż Klemens Szczota, Ździch Pokracz czy Zośka Bździkotowa. No bo co to za nazwiska?

Wiedział, że do władz Mućkowskiej nie przepchnie, ale jakiś ranking popularności we wsi to mógł dla niej zorganizować i… wygrać. Najpierw całą rzecz zareklamował, rozkręcił, kandydatki na najmilszą Łomotowiankę zebrał i cała akcja ruszyła. Wymyślił jeszcze, żeby startujące kandydatki zgłosiły swoje programy pod pseudonimami, a potem będzie głosowanie i okaże się, kto wygrał. Co też owe dziewoje nie powymyślały: „ładna, z miłym oddechem i nogami od ziemi do…” Nie ma co nawet tego przytaczać, bo takie bzdety można byle gdzie usłyszeć. Mućkowska zadeklarowała, że woli sama mieć rogi niż je komuś przyprawić (chłopom się bardzo spodobało), że mleka nikomu nie pożałuje, zawsze jest na miejscu, nigdzie nie lata, doskonale wie, gdzie jej miejsce. Kłamstwa w tym przecież żadnego nie było. A program chwycił ludzi za serca: większość na nią zagłosowała. Rozstrzygnięcie tego plebiscytu popularności zostało wyznaczone na walentynki. Transparenty z napisami: „Kochamy Cię Mućkowska”, pojawiły się we wsi i przed miejscem głosowania – budynkiem Ochotniczej Straży Pożarnej”. Straż tryumfalnie zawyła, a potem sołtys ogłosił wyniki plebiscytu. Mućka (znaczy się Mućkowska) dostała 80% głosów. I wtedy przyszedł czas na odkrycie, kto też pod tym pseudonimem się ukrywa.

Był to dzień tryumfu Antosia. Mućka wygrała zdecydowanie, ludzie pootwierali gęby, ale wyniki były ważne, bo programu wyborczego nijak zakwestionować się nie dało. Przecież wszystko było prawdziwe i ludzie wiedzieli, na co głosowali. Od tej pory nikt z Antosia we wsi nie kpił, a Frania nie zastanawiała się już, kto ważniejszy dla męża: ona czy Mućka. Bo i po co? Antoś był dla niej dobry, jak nikt inny we wsi dla swojej baby, Mućka stała się sławna i chwałę domowi przynosiła, a ludzie przestali kpić. Bo z siebie dworować jakoś nie mieli ochoty, a kpiny z „Mućkowskiej” czy Antosia byłyby tak jakby przyznaniem się, że krowę sobie wybrali na miss. Antosiowa miłość zaś kwitła bez przeszkód: i na dworze, i w oborze….

Ryszard Mścisz


Ryszard Mścisz – mieszka w Jeżowem (woj. podkarpackie). Autor siedmiu tomików poetyckich: „Życie to tylko impresje” (2000), „Wibracje” (2002), „Na strunach lat” (2004), „Roześnienie” (2007), „Strumienie poezji” (2010), „Korytarze słów” (2014) i „Kołatanie do wrót nocy” (2019), „Zaraza. Dawka przypominająca” (2022), dwóch zbiorów tekstów satyrycznych: „Zezem na świat” (2002) i „Swojski diabeł i inne humoreski” (2012), zbioru opowiadań „Życie u(daje) szkołę” (2018), zbioru recenzji twórców podkarpackich „Czytanie nieobojętne” (2016) oraz satyrycznego audiobooka „Humoryśki” (2014). Członek Oddziału ZLP w Rzeszowie od 2004 roku, obecnie jego wiceprezes.

Fot. Archiwum Ryszarda Mścisza

spot_img

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -