Zamiast narzekać na zastój w koncertach lider De Mono zakasał rękawy, by zarabiać mimo lockdownu. Branżą, której nie sparaliżowała pandemia, okazało się budownictwo. Artysta zatrudnił się u szwagra.
Andrzej Krzywy twierdzi, że gdyby był kawalerem, dałby sobie radę mimo przestoju w pracy zarobkowej, ale ma rodzinę i to mobilizuje go do aktywności w trudnych czasach. W jednym z wywiadów powiedział, że woli pracować fizycznie na budowie niż narzekać, siedząc bezczynnie. – Nie chcę jedynie siedzieć w domu i myśleć, że sytuacja pandemiczna jest fatalna. Nie jestem jakąś „obsr*** gwiazdą”, która będzie płakać, że ma źle – mówił w rozmowie z Radiem Zet. Denerwują go komentarze, że jako człowiek popularny mógł zgromadzić oszczędności. Te – jak twierdzi – kiedyś się skończą i nie można uznać ich za jedyne rozwiązanie. Artysta widzi też wiele niesprawiedliwości w obostrzeniach, są pełne absurdów.
Andrzej Krzywy to 56-latek mieszkający obecnie w Chotomowie, a nie rodzinnej Warszawie. Piosenkarz, autor tekstów i kompozytor zasłynął jako muzyk De Mono. Będąc związanym z tym zespołem, mającym w dorobku 13 płyt, wpierw grał i śpiewał z grupą Daab (w latach 1984–1987). Początkowo nic nie zapowiadało w jego życiu kariery muzycznej. Uczył się w technikum, a tytuł jego pracy dyplomowej brzmiał „Trasy przelotów ptaków na świecie”. Był jednak ulicznym grajkiem i zarabiał na weselach. W 2016 r. ukazała się książka pt. „Na krzywy ryj”, będąca wywiadem-rzeką przeprowadzonym z Andrzejem Krzywym. Muzyk ma dorosłą już córkę Aleksandrę z pierwszego małżeństwa z Beatą Szpigiel. Para rozwiodła i w 2010 r. poślubił Annę Domańską.
Halina Kossak
