„Powiedzcie światu, jak Polska jest piękna” – tak brzmiało przesłanie, które Minister Gospodarki i Żeglugi Śródlądowej Marek Gróbarczyk skierował do załogi „Daru Młodzieży” podczas ceremonii wypłynięcia w Rejs Niepodległości w maju 2018 r. Rejs ten dobiega już końca – do macierzystego portu w Gdyni „Dar Młodzieży” ma powrócić 28 marca 2019 r. – i odnosząc się do tych słów można stwierdzić bez cienia wątpliwości: misja wykonana!
Morski ambasador Polski
„Stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę i Światowe Dni Młodzieży w Panamie to wyjątkowe okazje do promocji Polski, jej historii, współczesności i perspektyw rozwoju w niestandardowy i atrakcyjny sposób” – można przeczytać na stronie internetowej wydarzenia. To właśnie stało się impulsem do zorganizowania wyprawy dookoła świata wyjątkowym polskim żaglowcem „Dar Młodzieży”. Rejs Niepodległości odbywa się dzięki wsparciu finansowemu PKN Orlen, firmy Tauron oraz Polskiej Fundacji Narodowej, natomiast organizatorami rejsu są: Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Uniwersytet Morski w Gdyni oraz Pallotyńska Fundacja Misyjna Salvatti.pl.
Legendarny polski żaglowiec „Dar Młodzieży”, który okrąża świat w Rejsie Niepodległości, wyruszył z Gdyni 20 maja 2018 roku. W grudniu dotarł do wybrzeży Stanów Zjednoczonych. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia zawitał do San Francisco, następnie zacumował w Los Angeles, zaś w lutym przybił do brzegu na Florydzie. Przybycie na Florydę zbiegło się w czasie z innymi polonijnymi wydarzeniami, odbywającymi się na początku lutego w Miami: Kongresem 60 Milionów i 47. Balem Polonaise (o którym więcej można przeczytać na str. XX). I choć nie obyło się bez pewnego zamieszania, ponieważ żaglowiec pierwotnie miał zacumować w porcie w Miami, natomiast został skierowany do odległej o ok. 50 minut jazdy samochodem przystani w Fort Lauderdale, to jednak zarówno części lokalnej Polonii, jak i gościom przybyłym na dwa wspomniane wcześniej wydarzenia, udało się przywitać i zwiedzić polski trójmasztowiec, a także porozmawiać z załogą statku.
Pod żaglami
W skład załogi „Daru Młodzieży” wchodzą laureaci ogólnopolskiego konkursu, studenci Uniwersytetu Morskiego w Gdyni oraz uczniowie szkół morskich w Szczecinie i Świnoujściu. Młodzież, która bierze udział w Rejsie Niepodległości, podobnie jak sam „Dar Młodzieży”, to wspaniali ambasadorzy Polski.
– Praktykantów jest ok. 150. Część z nas to studenci Uniwersytetu Morskiego w Gdyni, część to osoby, które płyną jako laureaci konkursu ogłoszonego przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Rejs podzielony jest na odcinki, na których następuje wymiana załogi – tłumaczy Filip Wiaderek, uczestnik rejsu.
– Zaczęło się od konkursu, o którym najpierw trzeba było się dowiedzieć i to chyba była ta najtrudniejsza część (śmiech). Potem trzeba było zamieścić zdjęcie lub filmik pt. „Moja mała ojczyzna” na facebooku. Osoby, które zebrały najwięcej polubień, zostały zaproszone do wzięcia udziału w teście wiedzy o żeglarstwie, historii i morzach, składającym się z 30 pytań testowych. Zakwalifikowało się 400 osób, którym następnie przydzielono konkretne odcinki rejsu. Wcześniej wszyscy przeszliśmy szkolenia w Gdyni, trzeba było wyrobić książeczkę żeglarską i morskie świadectwo zdrowia – tłumaczy jedna z uczestniczek Rejsu Niepodległości.
Morskie życie
Większość młodych członków załogi, którzy przypłynęli na Florydę, wyruszyła w rejs z Panamy, gdzie wcześniej wzięli udział najpierw w diecezjalnych, potem w Światowych Dniach Młodzieży.
– Udział w tym wydarzeniu był niezwykłym przeżyciem. Zwłaszcza zakwaterowanie u rodzin było ciekawym doświadczeniem, serdecznie nas ugoszczono, czuliśmy się jak członkowie tych rodzin i mogliśmy od środka poznać kulturę i codzienne życie Panamczyków – relacjonuje Zofia Andreskowska, uczestniczka rejsu.
A jak wygląda codzienne życie na statku? – Załoga jest podzielona na tzw. wachty, każda z nich liczy ok. 40-50 osób. Pracujemy w cyklu: 4 godziny wachty, 8 godzin odpoczynku. Każda wachta ma swoje zadania stałe oraz rotacyjne. Jest też dużo czynności gospodarskich, które trzeba wykonywać, więc nie są to tylko zadania typowo „morskie”, ale i takie zwykłe, np. pierwsza wachta obiera ziemniaki na obiad, trzecia segreguje śmieci – wyjaśnia Filip Wiaderek. – Każdy ma przypisane jakieś zadania, które oczywiście się zmieniają podczas rejsu. Ale każdy musi pracować, żeby to funkcjonowało – dodaje inny uczestnik rejsu.
Przygoda życia
Morskie życie bywa ciężkie, ale młodzież radzi sobie doskonale. – Pacyfik to było wyzwanie, fale sięgały 9 metrów! Ale ogólnie mieliśmy cały czas sprzyjające wiatry, a młodzież przechodzi wcześniej szkolenie. Dobrze sobie radzą – zapewnia kierownik działu maszynowego na „Darze”, Jarosław Morowski. Podpytywany przez nas o szczegóły techniczne wyjaśnia, że „Dar Młodzieży” to żaglowiec nie tylko z nazwy. – Statek w razie potrzeby jest napędzany paliwem, ale staramy się wykorzystywać głównie żagle. Przy dobrym wietrze osiągamy prędkość 14 węzłów. To właśnie płynąc pod żaglami można w pełni poczuć, co to znaczy żeglować – mówi. Dodaje też, że w każdym porcie, do którego przybijał „Dar Młodzieży”, załoga i statek byli serdecznie witani przez miejscową ludność i lokalną Polonię. Nie inaczej było i na Florydzie, mimo że ze względu na przepisy portowe w Fort Lauderdale nie wszystkim udało się dotrzeć do statku.
A chociaż młodzi załoganci zapewniają, że popadnięcie w rutynę im nie grozi, to pobyty w kolejnych portach są odskocznią od morskiej codzienności. Jednak zanim młodzież wyruszy zwiedzać dane miasto, trzeba uzupełnić prowiant. – Woda butelkowana, mąka, zapasy jedzenia – uczestnicy rejsu wyliczają rzeczy niezbędne na pełnym morzu, które trzeba przetransportować na statek. – To wszystko liczone jest w tonach, więc przeważnie zajmuje nam to cały dzień – dodają. Podkreślają jednak zgodnie, że choć obowiązków jest wiele i jest to ciężka praca, to jednak wyprawa dookoła świata to przede wszystkim przygoda i doświadczenie, którego nie da się zastąpić niczym innym. – To niesamowite przeżycie. Czujemy, że jesteśmy częścią czegoś wielkiego, Rejs Niepodległości to historyczne wydarzenie. To przygoda życia! – kończy jedna z uczestniczek wyprawy.
Marcin Bolec
Historia pod żaglami
STS Dar Młodzieży to trzymasztowy polski żaglowiec szkolny (fregata) typu B-95, Akademii Morskiej w Gdyni, następca „Lwowa” i „Daru Pomorza”. Pod koniec lat 70. gdańska młodzież zaapelowała o zbiórkę funduszy na budowę statku, który mógłby być następcą „sędziwego” – bo liczącego wówczas już sześć dekad – „Daru Pomorza”. Akcja zbierania pieniędzy, promowana przez komendanta „Daru Pomorza” Tadeusza Olechnowicza, spotkała się z dużym odzewem, również amerykańskiej Polonii. Kadłub „Daru Młodzieży” został zwodowany w Stoczni Gdańskiej 12 listopada 1981 roku, a 13 grudnia 1981 roku wprowadzono stan wojenny. W odciętym od świata kraju, pogrążonym w ekonomicznym kryzysie, grupa entuzjastów podjęła starania o dokończenie przerwanej budowy i powstrzymanie prób sprzedaży statku zagranicznym armatorom. Udało się – 4 lipca 1982 roku na „Darze Młodzieży” po raz pierwszy podniesiono biało-czerwoną banderę. W lipcu 1983 roku „Dar Młodzieży” wyruszył w swój pierwszy rejs oceaniczny do Japonii na Osaka World Sail 83. W latach 1987-1988 pod dowództwem kapitana Leszka Wiktorowicza „Dar Młodzieży” okrążył Ziemię drogą wokół przylądka Horn. Z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości „Dar Młodzieży” po raz kolejny ruszył w podróż dookoła świata. W ramach Rejsu Niepodległości zawinął do ponad 20 portów na 4 kontynentach.
„Dar Młodzieży” pełni rolę swoistego morskiego ambasadora Polski. Jest pierwszym wielkim żaglowcem oceanicznym polskiej budowy, jaki wyszedł poza Morze Bałtyckie, przeciął równik i opłynął świat – dwukrotnie!
Ciekawostka: Dlaczego u sterów „Daru Młodzieży” stoi komendant? Używanie tytułu komendanta, a nie kapitana, jest tradycją pochodzącą z żaglowców „Lwów” i „Dar Pomorza”.