Tak jak w naszym życiu prywatnym świętujemy różne rocznice ważne dla nas wydarzeń, tak samo czynimy to w życiu narodowej wspólnoty. Na ogół świętujemy nasze urodziny, dzień otrzymania dyplomu, zielonej karty, rocznicę ślubu, święceń kapłańskich itp. Jako wspólnota narodowa celebrujemy także wydarzenia naszej z naszej historii, np. zwycięską bitwę pod Grunwaldem, rocznice zrywów narodowych itp.
Nie tak dawno w kraju i za granicą celebrowaliśmy 1050. rocznicę chrztu Polski, a dwa lata temu 100-lecie niepodległości naszej ojczyzny. Nasza bostońska parafia Matki Boskiej Częstochowskiej dwa lata temu obchodziła jubileusz 125-lecia istnienia. Otaczamy także naszą pamięcią rocznice z najnowszej historii Polski, jak „Cud nad Wisłą”, wybuch II wojny światowej, Katyń, Smoleńsk, powstanie Solidarności, stan wojenny, wybór kardynała Karola Wojtyły na papieża czy też jego odejście do Domu Ojca. W tym roku Polacy w kraju i za granicą obchodzą wyjątkową rocznicę – 100-lecie urodzin Karola Wojtyły. Niestety, pandemia koronawirusa pogmatwała wszystkie nasze plany. Nie możemy podróżować, nie możemy pojechać na grób polskiego papieża do Rzymu. Nie możemy udać się z pielgrzymką do wyjątkowych miejsc związanych z Janem Pawłem II. Choć na razie jesteśmy skrępowani fizycznymi ograniczeniami, to duch polskiego narodu, duch wszystkich Polaków w kraju i rozsianych po świecie wznosi się do Boga w dziękczynnej modlitwie.
Mamy świadomość, że na przestrzeni ponadtysiącletniej historii naszego narodu ubogaciliśmy świat wielkimi postaciami, które wyszły z polskiej ziemi. Przywołajmy pamięcią choćby niektóre z nich. Kapłan i wielki astronom, który „wstrzymał słońce, ruszył ziemię” – Mikołaj Kopernik, słynny pianista i kompozytor Fryderyk Chopin, noblistka, odkrywczyni radu Maria Curie-Skłodowska, święta siostra Faustyna Kowalska, Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński, męczennik niemieckiego obozu zagłady w Oświęcimiu św. Maksymilian Kolbe, kapelan uciemiężonych ludzi pracy bł. ks. Jerzy Popiełuszko, franciszkańscy męczennicy z Peru – o. Michał Tomaszek i o. Michał Strzałkowski czy zasłużeni dla Polski i Ameryki generałowie: Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski. Powyższe postaci weszły do panteonu światowej historii. Nie ulega jednak wątpliwości, że największą postacią, jaką wydał nasz naród, był papież-Polak – Jan Paweł II. Można odnieść wrażenie, że po latach cierpień i zniewolenia Bóg uhonorował Polskę, wybierając z niej następcę Chrystusa na ziemi. Jan Paweł II, kochany przez wszystkich, miał wiele tytułów. Nazwano go często „Proboszczem Świata”, gdyż szczerze kochał wszystkich ludzi i docierał do nich w każdym zakątku globu. Nadano mu także przydomek „Wielki”, gdyż swoim życiem, nauką i formą sprawowania papieskiego urzędu dokonywał rzeczywiście wielkich rzeczy.
Starsi z nas dobrze pamiętają rok 1978, te niezapomniane chwile, gdy oglądaliśmy wzruszające transmisje z Watykanu. Niejednemu z nas płynęły wówczas łzy radości i byliśmy wtedy tak bardzo dumni z bycia Polakami. Dostrzegaliśmy w tym wydarzeniu palec Bożej Opatrzności. Poczuliśmy ducha wolności, w serca Polaków wkroczyła nadzieja, że będzie lepiej. Tak też się stało. Papieskie pielgrzymki cementowały naród, który niemal namacalnie czuł także opiekę Czarnej Madonny. Entuzjazm, prostota, otwartość i przepełniona Bożą miłością postawa polskiego papieża zachwycała cały świat i zachęciła wielu młodych ludzi do poświęcenia swego życia na służbę Bogu. Tak było też w moim przypadku.
Jak każdy młody chłopak miałem swoje marzenia i plany na życie. Nigdy wcześniej nie myślałem o kapłaństwie. Gdy w 1971 roku przyjechał z Japonii do Polski mój stryjek, franciszkanin, bliski współpracownik św. o. Maksymiliana Kolbego – brat Zenon Żebrowski – na jednym z rodzinnych spotkań zapytał o moje życiowe plany. Nie byłem zdecydowany i odpowiedziałem mu, że może zostanę marynarzem, pilotem, budowniczym, mechanikiem… Wtedy nawet przez myśl nie przeszło mi, że kapłaństwo może być także opcją. Nigdy nie byłem ministrantem. To właśnie Jan Paweł II zafascynował mnie swoją postawą, która potem skierowała mnie na kapłańską drogę. Moja mama i wszyscy w rodzinie byli moją decyzją bardzo zaskoczeni. Gdy w czerwcu 1983 roku Jan Paweł II przybył do Polski, z drugą pielgrzymką, byłem już studentem teologii. Uczestniczyłem w spotkaniach z papieżem w Warszawie i Niepokalanowie, będąc częścią kościelnej służby ochrony papieża wspomagającej wojsko i policję. W roku 1987, już jako młody kapłan, aktywnie uczestniczyłem w historycznym spotkaniu z Janem Pawłem II na Zaspie w Gdańsku. Jan Paweł II zawsze mnie inspirował i zachwycał swoją prostotą, normalnością, intelektem, pogodą i głębią ducha, swoją pokorą i zwykłą ludzką życzliwością. Pamiętam jak dziś audiencję generalną w Watykanie, tuż przed moim wyjazdem na misję do Kenii. Gdy papież podszedł do naszej grupy i usłyszał nazwisko Żebrowski, szeroko otworzył oczy i zapytał mnie – czy słyszałaś o Zenonie Żebrowskim? Odpowiedziałem: „tak, słyszałam – to był mój stryjek, pisałem nawet o nim pracę magisterską”. Rozmawialiśmy wtedy kilka minut o Zenonie, Japonii, o mojej rodzinie i o misjach. Papież znał bardzo dobrze mojego stryjka. Brat Zenon był budowniczym polskiego i japońskiego Niepokalanowa i przeżył wybuch bomby atomowej w Nagasaki. Swoim poświęceniem na rzecz biednych i potrzebujących zaskarbił serca Japończyków, samego cesarza Hirohito i stał się bohaterem narodowym Japonii. Napisano o nim wiele książek. Dziś powstały o nim filmy. Brat Zenon otrzymał wiele medali, w tym najwyższe odznaczenie tego kraju – „Order Świętego Skarbu”. Jeszcze za życia doczekał się swego pomnika, pod słynną górą Fuji. Jest kandydatem na ołtarze. Jan Paweł II udzielił mi specjalnego błogosławieństwa mówiąc, że na pewno Zenon wymodlił moje powołanie i zapewne teraz już z nieba będzie wspierał moją misyjną pracę. Jan Paweł II cieszył się z tego, że wybrałem misyjną drogę jak Zenon, który, jak powiedział, jest wraz z o. Maksymilianem chlubą Katolickiego Kościoła i wspaniałym ambasadorem Polski w odległej Japonii. Po latach okazało się, że Jan Paweł II znał nie tylko mojego stryjka, ale był nawet gościem w mojej rodzinie. W roku 1968 Karol Wojtyła, znany jako „Wujek”, wraz z młodzieżową grupą kajakarzy obozował na terenie naszej rodzinnej posiadłości, nad jeziorem Sasek Wielki, w okolicach Szczytna, na pięknych Mazurach. Dzisiaj nad brzegiem naszego jeziora stoi kamienna tablica, upamiętniająca to wydarzenie. Mogę powiedzieć, że święty dziś Jan Paweł II swoim pobytem uświęcił wodę jeziora, nad którym ja spędziłem moje dzieciństwo i lata młodości. Może wydawać się rzeczą dziwną, że ja – spod znaku Wodnika – choć uwielbiam wodę i czuję się w niej jak ryba, nigdy nie miałem zamiłowania do łowienia ryb. Uważałem to za zbyt nudne zajęcie. Być może Pan Bóg chciał, abym nie łapał ryb w jeziorze, ale został rybakiem na morzach ludzkich serc?
Dziś, gdy obchodzimy 100-lecie urodzin polskiego papieża, mogę z wielką radością oświadczyć, że w swoim życiu miałem zaszczyt spotkać świętego i kilkakrotnie uścisnąć jego dłoń. Radość ta jest jeszcze tym większa, że św. Jan Paweł II, nierozpoznany przez nikogo, korzystał z gościnności mojej rodziny. Wszyscy w rodzinie jesteśmy teraz dumni z tego faktu i bardzo się cieszymy, że nasza plaża uświęcona została pobytem świętego dziś polskiego papieża. Jan Paweł II jest dla mnie niedoścignionym wzorem do naśladowania w moim życiu kapłańskim i pracy duszpasterskiej. Jako dumni rodacy korzystajmy z ogromnej spuścizny naukowej, jaką nam zostawił. Jan Paweł II zostawił nam wiele wskazówek. Prosił nas, byśmy zawsze byli silni wiarą, byśmy dbali o chrześcijańską spuściznę naszych praojców, abyśmy kochali ojczyznę, nie pozwalali się wynaradawiać, byśmy dbali o język ojczysty i bronili jak Westerplatte naszej wiary. Prosił nas, byśmy na wieki dochowali wierności krzyżowi na Giewoncie. Pamiętajmy, o czym często nam przypominał: „Wymagajcie od siebie nawet wtedy, gdy inni od was wymagać nie będą”.
O. Jerzy Żebrowski OFM Conv.
Parafia Matki Bożej Częstochowskiej
Boston, MA