Z udziałem przedstawicieli najwyższych władz państwowych w sobotę w Tarnowie odsłonięty został pomnik upamiętniający tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wydarzenie zgromadziło setki mieszkańców, manifestujących zarówno sprzeciw, jak i aprobatę wobec tej inicjatywy.
Odsłonięcia pomnika, który stanął na placu Dworcowym w Tarnowie, tuż przed dworcem PKP, dokonał prezes PiS i brat zmarłego prezydenta Jarosław Kaczyński, wraz z przedstawicielami komitetu społecznego budowy monumentu. W uroczystości uczestniczyli m.in. wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, wicemarszałek Senatu Marek Pęk, premier Mateusz Morawiecki oraz członkowie rządu, w tym wicepremierzy: minister kultury Piotr Gliński oraz szef MAP Jacek Sasin, a także politycy PiS.
Szef Prawa i Sprawiedliwości wspominają brata mówił, że szło mu w życiu ciężko. „I w dzieciństwie, kiedy często chorował, i później w trakcie kariery naukowej, gdzie różne wydarzenia powodowały, że plany nie były realizowane, i później kiedy realizował zadania w imieniu wielkiego ruchu politycznego, jakim była Solidarność, i wielkiego ruchu społecznego, największego, albo przynajmniej jednego z dwóch największych w dziejach świata, i wreszcie w imieniu państwa” – mówił Kaczyński, którego wystąpienie zakłócały gwizdy i okrzyki: „przestań kłamać!”.
Ale – jak zaznaczył – „można powiedzieć, że dał radę”. „I my dzisiaj też dajemy radę, mimo, że tutaj ci od Putina nie próżnują” – dodał Kaczyński, odnosząc się do manifestujących. „Lech Kaczyński, Lech Kaczyński!” – skandowali zwolennicy PiS.
Lider PiS zwrócił uwagę, że pomnik w Tarnowie to nie pierwsze takie upamiętnienie jego brata. „Dlaczego stanął na pomnikach? Bo uczynił bardzo wiele dla Polski – najpierw dla Solidarności i dla tego, co było przed Solidarnością, czyli dla Wolnych Związków Zawodowych, później już dla państwa, dla narodu. Bez niego nie mógłby powstać ruch, który w sposób racjonalny, przemyślany, w imię wartości demokratycznych, jak to się dzisiaj mówi – europejskich, ale tych prawdziwych europejskich, kwestionował postkomunizm” – wskazał Kaczyński.
Jak dodał, bez jego brata nie powstałoby też Porozumienie Centrum oraz Prawo i Sprawiedliwość. „Wszystkie próby, i te, które się nie udały, i te, które przyniosły liczne zmiany, i które prowadzą ku ostatecznemu sukcesowi, ku zwycięstwu, były bezpośrednio związane z jego działalnością, nawet wtedy, kiedy go już nie było” – mówił szef PiS.
Zaznaczył, że bez jego brata „nie moglibyśmy zwyciężać, doprowadzać do tego, że dzisiaj Polska jest dużo sprawiedliwsza, dużo lepsza i dużo silniejsza niż była”. Mówiąc o osiągnięciach Lecha Kaczyńskiego przed objęciem funkcji prezydenta RP, lider PiS ocenił, że potrafił on m.in. naprawić Najwyższą Izbę Kontroli jako jej prezes. „Potrafił przedtem wykorzystać Biuro Bezpieczeństwa Narodowego i stanowisko ministra stanu ds. bezpieczeństwa, aby zdobyć ogromną wiedzę o tym, co dzieje się na zapleczu polskiej polityki. O tym wszystkim, co dla zwykłego obywatela nawet dla polityków było nieznane” – mówił Kaczyński
Wskazał, że Lech Kaczyński już jako prezydent Warszawy stworzył w tym mieście „zupełnie nową jakość”, a jako minister sprawiedliwości „potrafił walczyć z lumpenproletariatem, z tą łobuzerią, która terroryzowała Polskę”. Według Jarosława Kaczyńskiego, pozwoliło to zdobyć jego bratu wielkie poparcie.
Nawiązując do aktualnej sytuacji na świecie, prezes PiS zaznaczył, że jego brat „także potrafił przewidzieć to, co się działo w Europie i co będzie się działo wokół Polski, co dziś dzieje się na Ukrainie”. „Może właśnie te jego słowa, które – jak sądzę – prawie wszyscy tutaj znają – wywołują taką furię, bo wywoływały” – zaznaczył. „Ktoś tutaj pytał, czy (w Smoleńsku) to była katastrofa, czy zamach. To był zamach, to była zbrodnia tych samych, którzy dzisiaj mordują na Ukrainie” – podkreślił Jarosław Kaczyński.
Sobotnie wydarzenie zgromadziło setki tarnowian. Cześć z nich głośno manifestowała swoje niezadowolenie, gromadząc się wokół placu. Pod adresem prezesa PiS wznoszone były wulgarne okrzyki; podczas jego przemówienia tłum gwizdał i krzyczał m.in. „będziesz siedział” i „przestań kłamać”. Protestującym odpowiadali popierający inicjatywę, klaszcząc i wykrzykując imię wicepremiera.
Po przemówieniu odczytany został apel poległych i oddana została salwa honorowa, a pod pomnikiem złożone kwiaty. Odmówiona została też modlitwa w intencji ojczyzny oraz zmarłej pary prezydenckiej i wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej.
Sprawa pomnika od dłuższego czasu opisywana jest m.in. przez lokalne media. Według ich relacji pomysł postawienia monumentu podzielił mieszkańców miasta. W piątkowej rozmowie z Radiem Kraków prezydent Tarnowa Roman Ciepiela zadeklarował, że nie będzie uczestniczył w uroczystości jego odsłonięcia.
Lech Kaczyński urodził się 18 czerwca 1949 r. w Warszawie. Był synem Jadwigi z domu Jasiewicz i Rajmunda Kaczyńskiego oraz bratem bliźniakiem prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. W 1981 r. Lech Kaczyński był delegatem na I Zjazd Krajowy „Solidarności” i przewodniczącym XI Zespołu Komisji Zjazdowej ds. stosunków z PZPR. Od lipca 1981 – członek zarządu regionalnego gdańskiej NSZZ „Solidarność”.
W wyborach parlamentarnych w czerwcu 1989 r. zdobył mandat senatora ziemi gdańskiej. W 1991 roku pełnił funkcję ministra stanu ds. bezpieczeństwa w Kancelarii Prezydenta RP. Nadzorował prace Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Z pracy w Kancelarii Prezydenta RP odszedł po konflikcie z Lechem Wałęsą i szefem jego gabinetu Mieczysławem Wachowskim. W wyborach w 1991 roku zdobył mandat posła na Sejm I kadencji z listy Porozumienia Centrum z okręgu nowosądeckiego.
W latach 1992-1995 pełnił funkcję prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Był ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. W 2002 roku w wyborach samorządowych został wybrany na prezydenta m.st. Warszawy. Mandat prezydenta stolicy złożył w przeddzień objęcia urzędu prezydenta Polski.
23 października 2005 roku wygrał wybory prezydenckie, pokonując swojego ówczesnego kandydata PO byłego premiera Donalda Tuska. 23 grudnia 2005 roku złożył przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym. Lech Kaczyński i jego małżonka Maria zginęli 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu TU-154 w Smoleńsku.
nak/par/PAP