Pół wieku temu polska reprezentacja piłkarska pokonała Anglię 2-0. Drugą bramkę dla ekipy „Orłów Górskiego” zdobył Włodzimierz Lubański, który nie doczekał końca gry.
W pierwszym meczu eliminacji do mundialu w RFN biało-czerwoni przegrali z Walią 0-2 i jeśli chcieli pozostać w grze, musieli wygrać na stadionie w Chorzowie. Do starcia z Rycerzami Albionu doszło 6 czerwca 1973 roku. Polska nie była faworytem – grała z ekipą, która 7 lat wcześniej została mistrzem świata.
Na Śląskim zameldowało się 100 tysięcy kibiców i już w 7. minucie mogli szaleć z radości. Do dziś nie wiadomo do końca, kto strzelił gola – Robert Gadocha, który wykonywał rzut wolny, czy Jan Banaś, który przed bramką miał trącić piłkę.
Tuż po zmianie stron (w 47. minucie) Włodzimierz Lubański zaskoczył słynnego Bobby’ego Moore’a, wyłuskał mu piłkę, po czym w sytuacji sam na sam z Shiltonem huknął tuż przy słupku. Polacy utrzymali wynik, ale w gronie fetujących zwycięstwo nie było już Lubańskiego. Znakomity snajper w 54. minucie meczu padł na boisko po przypadkowym faulu McFarlanda. Kontuzja okazała się poważna, leczenie trwało blisko 2 lata, a piłkarz Górnika Zabrze nigdy już nie wrócił do dawnej formy.
W tym samym roku, 17 października, na Wembley odbył się słynny rewanż obu drużyn. Ale to już zupełnie inna historia.
Tomasz Ryzner