czwartek, 9 maja, 2024
Strona głównaDziałyOpinieA tacy mieli być ładni. Portugalscy...

A tacy mieli być ładni. Portugalscy…

Order Orła Białego to odznaczenie nie w kij dmuchał. W sierpniu otrzymał je Marcelo Rebelo de Sousa, prezydent Portugalii. Jego rodakowi, Fernando Santosowi, tak dobrze już nie poszło. Właśnie wywinął największego… orła na swej trenerskiej drodze. Gdyby to był grudzień, dostałby nad Wisłą nie order, a solidną rózgę.

Swoją drogą, jakoś ci Portugalczycy polskiej kadrze się nie udali. A przecież referencje mieli, że palce lizać. Wydawało się, że muszą ruszyć naszą futbolową bryłę z posad, pchnąć na nowe tory, by użyć słów klasyka.  

Jak w każdym matrymonium, początki byłe miłe. Ba! Paulo Sousa pokazał się jako istny arbiter elegantiarum. Także na polu słowa mówionego. Na konferencji odpowiedzi zaczynał, słynnym już, „Thank for your question”. W pracy też był sympatyczny, a piłkarze chwilami nawet łapali coś z południowego stylu gry. W tendencję to nie przeszło, ale Sousa konsekwentnie wstawiał kit wszystkim dookoła. Niestety, na Euro 2020 zagraliśmy do… kitu, w eliminacjach do Mundialu 2022 szło jak po grudzie, toteż szpakowaty trener dorobił się u dziennikarzy swojskiego przydomku „siwy bajerant”.

W końcu jednak przestał ściemniać. Gdy znienacka, w czas świąt Bożego Narodzenia, podziękował za pracę z kadrą, nie żartował. Elegancki Paulo postawił na kilka razy większe apanaże w klubie znad Amazonki, toteż żegnano go słowami, pośród których dwulicowiec, hipokryta, należały do najbardziej eleganckich.

Po wzlocie i upadku Czesława Michniewicza Cezary Kulesza postanowił pokazać, że znajdzie Portugalczyka, który, zamiast wstawiać głodne kawałki, po prostu coś zdziała. Szef PZPN-u postawił na typ mniej wylewny, za to ze złotym medalem Euro w dorobku. Takie CV kosztuje. Umówiono się na bez mała 2 mln euro za rok.

Sousa na konferencji prasowej potrafił cytować Jana Pawła II. Fernando Santos na dobry początek wypalił, że jest… Polakiem. Naszej mowy nie znał, ale zapewnił, że daje radę po angielsku. W praniu wyszło jak w filmie CK Dezerterzy, którego bohaterowie hymn Austro-Węgier „znają, tylko nie umieją”…

To była komedia. Za to w eliminacjach do Euro Santos reżyserował dzieło iście katastroficzne. Potężna kulminacja akcji nastąpiła, gdy w II połowie meczu z Mołdawią nasi gracze przypominali senne mary, a nie ludzi z krwi i kości. Gdy w Tiranie mleko na dobre się wylało, trener próbował jeszcze stroszyć piórka: „Nie podam się do dymisji. Ani dziś, ani jutro” – warknął po meczu. Dwa dni po tych słowach przestał się stawiać.

Polska zapamięta Santosa źle nie tylko z powodu fatalnych wyników. Portugalczyk bywał wyniosły i nieokrzesany. Sousa za pytania dziękował, Santos reagował na nie wywracaniem oczu. Pokazał się przy tym jako człek gnuśny, który meczów ekstraklasy nie ogląda, piłkarzy grających za granicą nie odwiedza, a talentów nie szuka. Przez ponad pół roku nie doprowadził do choćby jednego debiutu. To (anty)rekord na tym stanowisku w historii naszych selekcjonerów.

Mistrz Europy miał awansować do mistrzostw Europy, tymczasem Polsce zagląda w oczy baraż. Santos poprowadził Lewandowskiego i spółkę do zdobycia 6 punktów. Wyszło, że jeden kosztował PZPN milion złotych. Parafrazując z grubsza Winstona Churchilla, „jeszcze nigdy tak wiele nie zapłacono za tak niewiele”.

Tomasz Ryzner

spot_img

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -