czwartek, 28 marca, 2024
Strona głównaDziałySylwetki„Nie ma szans na przekręty”

„Nie ma szans na przekręty”

Tym, którzy głosowali w ostatnich wyborach 8 listopada, oddanie głosu zajęło zaledwie kilka minut. Ale dla Luciana Pawlaka – polskiego pochodzenia komisarza wyborczego z New Britain w stanie Connecticut – przygotowania do wyborów zaczynają się kilka miesięcy przed ich datą, a ogłoszenie wyników wcale nie oznacza końca pracy. W rozmowie z „Białym Orłem” odsłania kulisy procesu wyborczego, opowiada o zabezpieczeniach chroniących przed zafałszowaniem wyników oraz dzieli się spostrzeżeniami na temat tego, dlaczego w wyborach bierze udział tak mało Polaków.

Były burmistrz i obecny demokratyczny komisarz wyborczy Lucian Pawlak przy starej maszynie do głosowania na korbę, wyeksponowanej na ratuszu miasta. Fot. Darek Barcikowski

„Biały Orzeł”: Zacznijmy od tego, kim dokładnie jest komisarz wyborczy i jak znalazł się Pan na tym stanowisku?

Lucian Pawlak: W New Britain wyborcy wybierają dwóch komisarzy wyborczych: demokratę i republikanina. O sposobie nominowania bądź wybierania osoby na tę posadę decyduje miasto. Lecz o tym, że każda miejscowość w stanie Connecticut musi mieć dwóch komisarzy wyborczych reprezentujących każdą z głównych partii politycznych, decyduje stan, jest to zapisane w stanowych ustawach. Prawie wszystko to, czym się zajmujemy, również zdefiniowane jest w statutach stanowych a nie miejskich. A nasze obowiązki dotyczą wszystkiego, co wiąże się z rejestracją wyborców do głosowania oraz przeprowadzania samych wyborów (oprócz głosowania zaocznego, które koordynuje miasto). Wnioski o głosowanie zaoczne rozpatrywane są przez urząd miasta, który rozsyła bądź wydaje w takim przypadku karty wyborcze i dostarcza je do naszego w biura w dniu wyborów. My je otwieramy, segregujemy i raportujemy wyniki do sekretarza stanu.

Czy rejestracji do głosowania dokonuje się jednorazowo, czy też trzeba ją powtarzać przed każdymi wyborami?

Są trzy główne przyczyny, z powodu których rejestracja wymaga uaktualnienia. Jednym z najczęstszych jest zmiana adresu. Osoba przeprowadzająca się do innego stanu bądź miasta musi się od nowa zarejestrować do głosowania. Ale wymóg ten dotyczy również zmiany adresu w tej samej miejscowości, ponieważ adres determinuje zarówno okręg wyborczy, jak i listę kandydatów, na których można głosować. Na przykład miasto New Britain ma czterech przedstawicieli w stanowej legislaturze, reprezentujących różne części miasta. Kolejnym powodem, dla którego rejestracja może wymagać uaktualnienia, jest nieuczestniczenie w żadnych wyborach przez ostatnie 5 lat. Taka osoba usuwana jest wtedy z listy wyborców jako nieaktywna i musi zostać ponownie dodana do listy. Ostatni powód konieczności uaktualnienia rejestracji to zmiana przynależności do partii politycznej. W wyborach ogólnych, czyli takich, jakie miały miejsce 8 listopada, każda osoba może oddać głos na jakiegokolwiek kandydata bez względu na jego partię. Ale w prawyborach partyjnych biorą udział tylko osoby zarejestrowane jako przynależące do danej partii. Naturalnie do naszego biura trafiają też akty zgonów, usuwamy z list wyborców osoby zmarłe. W przeciętnym miesiącu dokonujemy około 300 nowych rejestracji bądź zmian na liście wyborców.

Poza prowadzeniem listy wyborców Pan i Pana zespół koordynuje wybory. Kiedy zaczyna się ten proces i jak on wygląda?

W tym roku ten proces zaczął się wyjątkowo wcześnie. Powodem był ogólnokrajowy spis ludności w 2020 roku, czyli US Census, po którym co 10 lat rysowane są nowe mapy okręgów wyborczych w całym kraju. Efektem jest to, że wielu wyborców głosowało w innym niż dotychczas miejscu. Na przykład w New Britain około 40% wyborców głosowało 8 listopada w innym miejscu. Osoby te należało poinformować o zmianie, wysłaliśmy pocztą w ciągu ostatnich miesięcy około 35 tys. powiadomień. W New Britain wybory odbywają się w aż 17 komisjach wyborczych, które uaktywniane są podczas każdych wyborów, bez względu na to, czy są to wybory ogólne czy prawybory bądź wybory specjalne. Koordynacja tych miejsc też jest wyzwaniem samym w sobie – miasto często wynajmuje lokale, w których odbywają się wybory.

Jednym z pierwszych kroków, od którego zaczynamy przygotowywania do kolejnych wyborów, który zarazem jest również jednym z najtrudniejszych, jest rekrutacja osób do obsługi tych wszystkich punktów wyborczych. Na każde wybory zatrudniamy ponad 150 osób, które trzeba przeszkolić, a kierownicy komisji muszą być dodatkowo certyfikowani przez stan. Szkolenia rozpoczynają się około miesiąc przed wyborami, lecz niełatwo jest zorganizować terminy, które wszystkim jednocześnie odpowiadają. Dlatego tych szkoleń odbywa się wiele. Równolegle koordynujemy z sekretarzem stanu drukowanie kart wyborczych, które różnią się w zależności od okręgu, w którym dana osoba głosuje. Upewniamy się też, że listy wyborców są aktualne.

Na kilka tygodni przed wyborami zaczyna się kompletowanie sprzętu i przyborów, które dostarczane są do każdej komisji, łącznie jest ich kilkadziesiąt: od flag po zapasowe baterie do maszyn wyborczych, zabezpieczenia przeciwko Covid-19 i szereg innych przyborów i formularzy, takich jak instrukcje i treść przysięgi, którą muszą złożyć pracownicy komisji przed rozpoczęciem wyborów. Dla nas tak naprawę ten cykl nigdy się nie kończy… W tym roku odbywały się wybory specjalne, prawybory i wybory ogólne. Można powiedzieć, że przez cały rok w jakimś wymiarze pracujemy nad ich organizacją.

Czym dokładnie zajmują się osoby, które pracują w komisji wyborczej?

Główną osobą jest moderator, który odpowiedzialny jest za przebieg wyborów w danym punkcie. Na tę pozycję staramy się znaleźć osoby z doświadczeniem. Wg prawa muszą one odbyć kurs, zdać egzamin i być certyfikowani przez stan. Dwie kolejne osoby weryfikują, czy dany wyborca jest na liście osób upoważnionych do głosowania i zaznaczają tych, którzy już zagłosowali – zarówno w zeszycie papierowym, jak i elektronicznie. W każdej komisji wyborczej pracuje również demokratyczny i republikański rejestrator wyborców, czyli osoby, które interweniują, jeżeli dany wyborca nie jest na liście osób upoważnionych do głosowania. Dwie kolejne osoby odpowiedzialne są za wydawanie kart wyborczych. Następnie jedna osoba nadzoruje pracę maszyny do liczenia głosów i pomaga w przypadku, kiedy wyborca ma pytania na temat tego, jak poprawnie włożyć kartę wyborczą do maszyny wyborczej. Łącznie w każdym punkcie wyborczym pracuje dziewięć osób.

Peter Gostin – republikański komisarz wyborczy i Lucian Pawlak w sobotę 5 listopada kończą trwające od kilku miesięcy przygotowania do tegorocznych głównych wyborów, które miały miejsce 3 dni później. Fot. Darek Barcikowski

Po ostatnich wyborach prezydenckich w różnych częściach kraju pojawił się temat podważania wyników wyborów. Czy słusznie? Jakie stosowane są zabezpieczenia, które mają temu zapobiec?

Jest ich bardzo wiele. Po pierwsze maszyny, które liczą głosy, nie są połączone zinternetem ani żadnym innym urządzeniem i nie przekazują danych. Niektórzy uważają, że w momencie, kiedy wkładają kartę do głosowania do maszyny wyborczej, wynik ten jest gdzieś automatycznie rejestrowany i przekazywany. Rejestrowany jest tylko w tej maszynie, która po zakończeniu wyborów drukuje raport. Ponadto maszyny te są w kilku miejscach plombowane na kilka tygodni przed wyborami. Te plomby nakładane są na każdą maszynę wyborczą przy urzędnikach i przedstawicielach obu partii politycznych. Dodatkowo ogłaszamy w prasie, kiedy odbywa się plombowanie maszyn, każdy może ten proces obserwować. Na ogół w procesie tym bierze udział około dziesięciu osób, co znaczy, że aby doszło do jakiegokolwiek przekrętu, w zmowie musiałoby być zaangażowane przynajmniej te dziesięć – przypadkowo dobranych – osób. Jest to praktycznie nierealne. Zaplombowane maszyny przechowywane są w kontenerach, które również są plombowane i przechowywane pod kłódką w urzędzie miasta. Po wyborach cały sprzęt jest ponownie plombowany. Tak nakazuje prawo stanowe. Przebieg całych wyborów może też być obserwowany przez tak zwanych mężów zaufania, którymi mogą być przedstawiciele partii politycznych, poszczególnych kandydatów bądź zwykli obywatele.

Jest też praktycznie niemożliwe, aby jakikolwiek głos został pominięty. Wyniki z New Britain, które wysłaliśmy po ostatnich wyborach do sekretarza stanu, musiały być uaktualnione, ponieważ niepoliczone były dwa głosy zawarte na dwóch kartach wyborczych, które wpłynęły z zagranicy. Uaktualnienie wyników o te dwa głosy zajęło nam kilka godzin pracy. Ale każdy głos musi być policzony, to jest naszą odpowiedzialnością. Ludzie, z którymi pracuję, są odpowiedzialni, szczerzy i traktują zadania im powierzone bardzo poważnie. Większość z nich nie podejmuje się tego dla pieniędzy, uczestniczą w szkoleniach po to, żeby w dniu wyborów przepracować 20 godzin, bo czują, że spełniają obowiązek obywatelski.

Czyli można powiedzieć, że w całym procesie wyborczym nadzorowanym przez Pana nie ma szans na żadne przekręty bądź modyfikowanie wyników wyborów?

Absolutnie nie. Jest możliwość, że zostaną popełnione jakieś drobne błędy, tak jak dwie niepoliczone karty wyborcze nadesłane z zagranicy, które musieliśmy uwzględnić po przesłaniu wyników, ale nie ma szans na żadne przekręty. Potwierdzi to każdy pracownik mojego biura, nasz republikański komisarz wyborów czy nasi poprzednicy. System ten chronią dziesiątki zabezpieczeń i procedur, łącznie z tym, w jaki sposób dostarczane są do urzędu miasta, a później do sekretarza stanu wyniki i karty wyborcze.

Czy po przekazaniu wyników Pana praca nad danym cyklem wyborczym dobiega końca?

Niezupełnie… Około dwa tygodnie po wyborach przeprowadzany jest audyt przez biuro sekretarza stanu. Polega to na losowaniu 25 okręgów wyborczych z całego stanu, w których przeprowadza się audyt. Audyt ten polega na ręcznym liczeniu głosów. Ponieważ w New Britain mamy aż 17 okręgów wyborczych, szanse są spore, że któryś z naszych okręgów wyborczych będzie audytowany. Stan daje nam 3 dni na przeprowadzenie audytu, który wcześniej ogłaszany jest w prasie, aby zainteresowane osoby mogły go obserwować. Wyniki ręcznego liczenia porównywane są do wyników z maszyny, nie powinno być między nimi żadnych rozbieżności.

Ale audyt stanowy nie jest jedynym powodem, który może stworzyć konieczność ręcznego liczenia głosów?

Zgadza się. Jeżeli kandydatów ubiegających się o to samo stanowisko dzieli mała różnica głosów, może to również sprawić, że głosy będą musiały być ponownie policzone i w tym przypadku – policzone ręcznie. Aby doszło do ręcznego liczenia, kandydatów musi dzielić mniej niż 2,000 głosów i liczba ta musi wynosić mniej niż pół procenta wszystkich oddanych głosów. W ostatnich wyborach prawie doszło do takiego liczenia w 5. okręgu kongresowym i w takim przypadku ręczne liczenie odbyłoby się w całym okręgu i we wszystkich mieszczących się w nim miastach.

Mając na uwadze te wszystkie zabezpieczenia oraz fakt, iż żadne dochodzenia nie udowodniły, że podczas ostatnich wyborów prezydenckich doszło do jakichkolwiek przekrętów, dlaczego są osoby, politycy oraz kandydaci, którzy wciąż podważają wiarygodność wyborów w tym kraju?

Wydaje mi się, że obecna sytuacja w kraju i podział polityczny, jaki istnieje, sprzyja temu, że osoby na różnych stanowiskach zaprzeczają wynikom wyborów, a co gorsze, są ludzie, którzy im wierzą. Jest to szczególnie widoczne w przypadku, kiedy ich kandydat przegrał i ciężko jest im z tym faktem się pogodzić. Po ostatnich wyborach prezydenckich w całym kraju było kilkaset spraw sądowych dotyczących wyników wyborów i każda z nich była odrzucona ze względu na brak jakichkolwiek dowodów. Patrząc na ilość pracy, jaką wkładamy w to, aby przeprowadzić wybory zgodnie ze wszystkimi zabezpieczeniami, jakich przestrzegamy, z dumą mogę zagwarantować ich wiarygodność. Trudno mi powiedzieć dokładnie, kiedy podważanie naszych procesów wyborczych się zaczęło, ale wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy świadomi, kto był odpowiedzialny za napędzanie tej propagandy.

Czy myśli Pan, że temat ten ucichnie po tegorocznych wyborach, czy będzie jeszcze bardziej narastał?

Myślę, że to minie. Wiele sondaży powyborczych przeprowadzonych 8 listopada pokazało, że ludzie byli zmotywowani, aby głosować, czuli, że jest to ich odpowiedzialnością, że nasza demokracja jest zagrożona i że partycypacja w wyborach była konieczna, aby ją uratować. Oczywiście nie był to jedyny powód, dla którego ludzie głosowali, są przejęci inflacją i szeregiem innych spraw i problemów, z jakimi boryka się kraj, ale chęć partycypowania w procesie demokratycznym była jednym z głównych czynników motywujących ludzi do głosowania w listopadzie i dzięki temu jestem optymistycznie nastawiony.

Lucian Pawlak z zespołem, który pracuje w miejskim wydziale wyborów odpowiedzialnym za organizację w New Britain 17 komisji wyborczych. Fot. Darek Barcikowski 

Zatem jeżeli wyborcy byli zmotywowani, aby ratować demokrację, frekwencja w tym roku musiała być bardzo wysoka…

Niestety nie. Była, powiedziałbym, rozczarowująca. W New Britain głosowało 41% osób mających bierne prawo wyborcze. W wyborach, w których głosowaliśmy m.in. na gubernatora stanu, jest to okropny wynik. Jest to o 13% mniej niż w 2018 roku, kiedy ostatnio wybieraliśmy kandydatów na stanowe stanowiska. Myślę, że powodem takiego stanu rzeczy są dwie przyczyny. Pierwsza to małe zainteresowanie wśród wyborców. Druga to fakt, że kampaniom wyborczym nie udało się zmotywować większej rzeszy wyborców do głosowania. Ale patrząc na to z innej strony, w ostatnich wyborach na burmistrza miasta wzięło udział tylko 23% wyborców, o 15% mniej niż w listopadzie br.

Skąd więc ta rozbieżność? Jeżeli wyborcy byli zmotywowani, aby głosować, by spełnić swój obywatelski obowiązek i dołożyć swoją „cegiełkę” do filaru demokracji, jakim są wolne i wiarygodne wybory, dlaczego tak niewiele osób wzięło w nich udział?

W kwestii motywacji odnosiłem się do wyników ogólnokrajowych sondaży powyborczych, gdzie ankietowane były osoby, które wzięły w nich udział. Odnośnie do frekwencji, moim zdaniem wyborcy w Connecticut albo nie byli zbytnio podekscytowani kandydatami albo są zadowoleni z obecnej sytuacji w stanie, albo są niezadowoleni, ale nie wierzą, że nowi politycy będą mogli coś zmienić. New Britain jest bardzo specyficznym miastem, bardzo zróżnicowanym, jeżeli chodzi o grupy etniczne, jakie reprezentują mieszkańcy miasta, więc trudno jest wskazać na jedną konkretną przyczynę, dla której trzy na każde pięć upoważnionych do oddania głosu osób tego nie zrobiło.

Nawiązując do tego wątku, w New Britain nadal mieści się jedno z największych skupisk Polonii w całym kraju. Czy Polacy też nie głosowali? Ogólnie mówi się, że jako grupa etniczna nie udzielamy się w amerykańskiej polityce…

Myślę, że mieszkający tu rodacy mają bardzo dużo do powiedzenia na temat amerykańskiej polityki… ale na tym się kończy. Okazujemy swoje poglądy podczas rozmów ze znajomymi, z sąsiadami, ale nie manifestujemy ich przy urnach wyborczych.

Dlaczego tak jest? Czy można to w jakiś sposób zmienić?

Z tego, co słyszę, najczęstszą wymówką jest brak czasu. Myślę, że lokalna Polonia nie wierzy też, że ich głos czy całokształt wyborów coś zmieni. „I tak będą robić, co im się podoba, bez względu na nas” – to zdanie odzwierciedla często podejście lokalnej Polonii do wyborów. Miałem 9 lat, jak przyjechałem do tego kraju, więc trudno jest mi szukać odpowiedzi w doświadczeniach ludzi, którzy przyjechali tutaj jako dorośli pod koniec XX wieku. Lecz domyślam się, że komunizm w Polsce mógł wyszczerbić wiarę w systemy polityczne i w politykę ogólnie w przypadku pokolenia, które w nim żyło bądź się wychowywało. Pamiętam, jak w latach 60. XX wieku w wyborach na prezesa Klubu Pułaskiego w New Britain ustawiało się w kolejce po 600 osób. To były czasy! Jako osobie mieszkającej w New Britain całe życie jest mi trudno uwierzyć w apatię polityczną dzisiejszej Polonii, nie tylko w New Britain, ale w całym stanie. A to niestety niesie za sobą konsekwencje. Nie jestem pierwszym i zapewne nie ostatnim Polakiem, który stwierdza, że nasz kapitał polityczny pozostaje niewykorzystany i ostatnie wybory są tego kolejnym dowodem.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Darek Barcikowski

spot_img

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze

Ostatnio dodane

- Advertisment -