Nusia odrabiała lekcje, kiedy ktoś gwałtownie zapukał do drzwi.
Poderwała się przestraszona, pamiętając dobijanie się pijanego ojca, jeszcze przed rozwodem rodziców.
– Telegram – usłyszała przez półotwarte drzwi, w których stała już nie mniej zdenerwowana matka.
– Telegram. O Boże! Co się stało? Na pewno nic dobrego – podekscytowana rozerwała kopertę z telegramem i czytała na głos: – Babcia Katarzyna nie żyje, stop, pogrzeb w środę, stop, przyjeżdżaj, stop.
– Nusia, Nusia, prababcia Katarzyna nie żyje – wołała matka. Ręce jej drżały, a po policzkach spływały pojedyncze łzy.
– Dopiero co byłyśmy w szpitalu odwiedzić ją, a tu proszę, umarła – biadoliła.
– Mamo, mamo, biedna prababcia – Nusia rozżalona przytuliła się do matki.
– Musimy jak najszybciej jechać do Skoszowa. Zostaw te lekcje i spakuj sobie rzeczy, tak jak na szkolną akademię – granatową spódniczkę i sweterek, białą bluzeczkę, zresztą wiesz, co będę ci tłumaczyć. Zabierz też coś do spania, bo na pewno będziemy musiały przenocować. Jak wrócimy, napiszę ci usprawiedliwienie, że nie mogłaś być w szkole. Muszę teraz zająć się sobą, nie wiem, czy mam w szafie coś czarnego na żałobę – i natychmiast utknęła z głową w szafie, szurając energicznie wieszakami.
– O, jest czarna sukienka, odpruję tylko tę czerwoną różyczkę i będzie jak znalazł. Do tego jeszcze czarna jedwabna chustka i biało-czarne czółenka, bo innych nie mam, a nie kupię teraz nowych, bo przecież musimy za coś pojechać. No dobrze, pakuj się i nie przeszkadzaj mi.
Nusia w pociągu myślała o zmarłej prababci. Matka jej opowiadała, że kiedy Nusia była niemowlęciem, prababcia często niańczyła ją, woziła w wózku. Nawet mama złościła się, że ubierała Nusię na spacery zbyt ciepło – w koszulkę, kaftanik, śpiochy, sweterek, podwójną czapeczkę i tak opatuloną pakowała do becika z pierza i mocno zawiązywała troczki z batystu, na to jeszcze kocyk, aby dziecko się nie zaziębiło. A dziecko przegrzane dostawało potówek i płakało wniebogłosy.
Prababka była bardzo energiczną kobietą, lubiła rządzić i dyrygować, nie znosiła sprzeciwu. Była przy tym bardzo pracowita. Kiedy wpadała do domu swojej szybko owdowiałej córki, a Nusi babci, Wiesi, od progu było słychać komendę – Wiesia, bielimy dom, albo – Wiesia, trzeba pranie robić, bo deszcze będą; ustawiała po kątach dzieci z okrzykiem: – Ja tu dyscyplinę zaprowadzę, niedługo matce na łeb wyleziecie, a do nauki, do książek, żeby na ludzi się wyprowadzić, a nie tylko popod lądem latać.
Dziewczynki dostawały kawałek białego płótna, igłę i kolorowe nici. Siedziały w kącikach, choć był upał, i wyszywały narysowany na płótnie jakiś wzorek albo kwiatek, a ona sama pokazywała różne ściegi, którymi trzeba było je wypełniać.
Nusia widzi, jakby to było dziś, jak siedzi w upalną niedzielę na krzesełku pod orzechem obok domu i wyszywa serwetkę, a naprzeciwko niej siedzi na leżaku prababka z książeczką do modlitwy, to przysypiając, to zerkając na Nusię, czy ta nie pozoruje i czy robi postępy w wyszywaniu. Sama pięknie potrafiła haftować, w domu były piękne obrusy jej roboty i lubiła je prababka rozdawać po rodzinie, zwłaszcza w prezencie z okazji ślubu, mówiła, że będą młodzi mieli po niej pamiątkę i wspomną ją dobrym słowem, jak już umrze. Mama też taki piękny obrus miała i mówiła, że jak Nusia wyjdzie za mąż, to jej ten obrus przekaże.
Kiedy obie z matką wysiadły z pociągu w Skoszowie, poczuła się przez chwilę jak na wakacjach, ale zaraz myśl o pogrzebie sprowadziła ją na ziemię.
Bała się wejść do domu, nigdy nie widziała zmarłego w trumnie, okropnie się denerwowała, ale nie dawała tego poznać po sobie, bała się też zapytać matki, czy koniecznie musi pocałować zmarłą prababkę w rękę, bo słyszała, że tak się robi.
Już z daleka widziała krzątaninę wokół domu, jedni ludzie wchodzili, drudzy wychodzili, przeważnie kobiety ubrane na czarno, niektóre prowadziły się pod rękę, były to sąsiadki, a może dobre znajome.
Babcia Wiesia już przez okno wypatrzyła obie, wiedziała, że przyjadą pociągiem, który niedawno przejechał górą skarpy kolejowej na wprost domu.
Wyszła im na spotkanie, ucałowała je obie, pochlipując.
Patrząc na Nusię zadecydowała:
– Chorowita jesteś i lepiej, żebyś ty do pokoju, gdzie trumna stoi, nie wchodziła, zostaniesz w sieni ze wszystkimi dziećmi, tylko jako najstarsza pilnuj mi tam porządku, bo zmarłej szacunek się należy, cisza musi tam być, żadnych wygłupów.
Matka weszła do środka. Nusia została w sieni, ukradkiem, choć z przestrachem, zerknęła ciekawie w głąb pokoju, w którym zamajaczyła jej przed oczami trumna, zapalone świece i wokół floksy z ogródka we flakonach. Trumna stała na stole, przy którym zwykle jadali, a ten był odwrócony w poprzek pokoju. Prababki nie było widać. Nusia usłyszała tylko, jak któraś z ciotek powiedziała do matki, że przyjechała przedwojenna służąca prababki.
W sieni zebrała się gromadka kuzynostwa, tych mieszkających w Skoszowie i tych, którzy przyjechali z innych miejscowości pożegnać prababkę. W ogóle nie docierało do nich, że po drugiej stronie zamkniętych drzwi, w pokoju obok, stoi trumna z ich zmarłą prababką.
Chichrali się jak na wakacjach, opowiadali śmieszne historyjki ze szkoły i z podwórka.
Najbardziej jednak spodobał im się motocykl wujka Adama, który przykryty kapą z łóżka miał tu garaż. Taki motocykl wtedy we wsi to było coś wyjątkowego i wujek Adam chuchał na niego i dmuchał, dzieciarni nie pozwalał nawet go dotykać.
Nuśka opowiedziała wszystkim, jak w lecie wujek Adam powoził ją po pastwisku tym motorem, ale poparzyła sobie gołą nogę na gorącej rurze wydechowej i już więcej nie chciała na motor wsiąść.
Dzieciaki śmiały się, jak nigdy wcześniej, wprost zanosiły się ze śmiechu.
Podnosiły kapę i oglądały motor, jego błyszczącą srebrnie rurę wydechową i kierownicę, czerwono lakierowany korpus i siodełko z czarnej skóry. Jeden z kuzynów wskoczył na niego i udawał, że jedzie, naśladując dźwięki silnika.
Musiało być ich słychać po drugiej stronie drzwi, bo z groźną miną wyskoczyła babka Wiesia. W ręce miała bambusową trzepaczkę do dywanów, którą trzymała za szafą i która była zawsze jej straszakiem. Krzyknęła:
– Powariowaliście, jakiś diabeł was opętał, czy co? Cisza mi tu, bo tu zmarła leży, wasza prababcia, i wstydu mi nie robić!
Nusia speszyła się pod karcącym wzrokiem babci Wiesi, a zupełnie zapomniała o jej prośbie i sama się sobie dziwiła w duchu, że taka była odważna do śmiechu i że dziś wyjątkowo chciało jej się śmiać i wygłupiać, wprost o bożym świecie zapomniała. Upomnienie babki na niewiele jednak się zdało, śmiech dzieci nadal mieszał się z żałobnymi pieśniami. Przez ten gwar przebił się jednak dźwięk wbijanych w drewno gwoździ, któryś z kuzynów krzyknął:
– Słyszycie, wieko trumny zabijają gwoździami.
Wszyscy nasłuchiwali i cisza zapadła bez nakazywania.
Za chwilę drzwi do sieni otworzyły się, a dzieciaki odskoczyły jak oparzone.
W drzwiach ukazała się trumna niesiona przez mężczyzn na ramionach. Skręcili w sieni w kierunku drzwi wejściowych i przed progiem zatrzymali się. Pochylając się, pożegnalnie uderzyli dnem trumny trzykrotnie o próg. Rozległ się głośny płacz babki Wiesi i innych kobiet. Nusia zauważyła, że nawet wujek Adam płakał.
Dzieci jak cienie pochowały się przy ścianach sieni, ani jedno nie pisnęło już słowa.
Nusia oblała się rumieńcem i straszny wstyd zalał jej serce z powodu jej śmiechu w sieni. Jak ona sobie mogła z tego nic nie robić, że za drzwiami leży jej kochana prababcia, której przecież już więcej nigdy nie zobaczy – pytała samą siebie.
Potulnie wzięła matkę za rękę i już do końca pogrzebu była cichutka jak trusia, nawet któraś z ciotek powiedziała do matki – Ale grzeczna i ułożona dziewczynka, ta twoja córunia.
Nusi zrobiło się jeszcze bardziej wstyd i czuła, że ten wstyd pozostanie w niej na zawsze.
Małgorzata Żurecka
Małgorzata Żurecka – poetka, autorka 7 tomików wierszy i zbioru opowiadań „Nusia”. Od 2020 r. prezes rzeszowskiego oddziału Związku Literatów Polskich, należy do Unii Poetyckiej Wojciecha Siemiona. Laureatka konkursów poetyckich i dwukrotnie nagrody Złote Pióro, odznaczona w 2017 honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. W 2021 roku otrzymała Międzynarodową Nagrodę Literacką NAJI NAAMAN w kategorii – za twórczość.